Odstawiła leki, zaczęła pić płyn Lugola. 31-latka trafiła do szpitala z podejrzeniem udaru
Cierpiąca na problemy z tarczycą kobieta na podstawie porad z internetowej grupy wsparcia odstawiła leki i zamiast nich piła płyn Lugola. Początkowo czuła się świetnie, ale przyszedł dzień, kiedy nie była w stanie utrzymać w ręku szklanki. Okazało się, że płyn Lugola wywołał u niej inną, poważną chorobę. Przypadek pacjentki opisał na Facebooku endokrynolog, lek. Szymon Suwała.
Jak opisuje na swoim profilu na FB lekarz Szymon Suwała z Katedry Endokrynologii i Diabetologii CM UMK w Szpitalu Uniwersyteckim nr 1 w Bydgoszczy, 31-letnia kobieta została przyjęta do szpitala z powodu osłabienia siły mięśniowej, spowolnienia psychoruchowego i bradykardii, czyli spowolnionej akcji serca - 40 uderzeń na minutę.
Lekarze podejrzewali u niej udar. Jednak po zrobieniu badań okazało się, że powodem takiego samopoczucia jest niedoczynność tarczycy - poziom TSH był szokująco wysoki i wynosił u niej 410uIU/ml.
Zamiast leków na tarczycę piła płyn Lugola
Jak wyjaśnia lek. Szymon Suwała: "Pacjentka przyjmowała wcześniej z powodzeniem lewotyroksynę w dawce 112mcg - miała dobre wyniki badań, skarżyła się jednak na wypadające włosy i uczucie zmęczenia. Znalazła w Internecie grupę wsparcia, a na niej wiele kobiet z podobnymi problemami. Znalazły rozwiązanie - protokół jodowy leczenia niedoczynności tarczycy. Pacjentka uwierzyła w pseudonaukowe brednie i zaczęła stosować płyn Lugola. Zgodnie z protokołem, pacjentka najpierw stosowała 10, a następnie 20 kropli 1% roztworu płynu Lugola. Do tego konieczna suplementacja: witaminy z grupy B, A, C i D3 (koniecznie z K2MK7), selen, magnez, cynk, sól himalajska. Nie odstawiła hormonu natychmiast. Robiła to stopniowo, przez ponad 2 m-ce - tak polecił ktoś w Internecie.".
Jak przyznaje lekarz, początkowo kobieta czuła się bardzo dobrze. Jednak po 9. miesiącach takiej terapii zaczęła czuć się fatalnie. " W końcu przyszedł dzień, kiedy w czasie przerwy, czując się jak zombie, nie była w stanie utrzymać w rękach szklanki i kanapki. Zaniepokojona przyjaciółka zadzwoniła do przychodni, a tam kazano się zgłosić natychmiast do będącego 2 ulice dalej szpitala lub wezwać pogotowie - podejrzewano udar mózgu. Na szczęście nie, to nie był udar." - pisze lekarz.
Dodaje: "Jawna niedoczynność tarczycy wiąże się z szerokim wachlarzem objawów, w tym objawów neurologicznych, psychoruchowych. Jedyną rekomendowaną opcją leczenia niedoczynności tarczycy jest przyjmowanie ustalonej dawki lewotyroksyny, sztucznego hormonu zastępującego naturalny. Pacjentka doszła do siebie pod opieką lekarza. Docelową dawką LT4 stało się dla niej 150 mcg. Płyn Lugola najpewniej wyindukował chorobę Hashimoto, wcześniej nieobecną."
Lek Szymon Suwała przestrzega zarazem przed bezkrytycznym stosowaniem porad z internetu: "Przestroga dla innych - każdą wątpliwość medyczną należy omówić z profesjonalistą, jakim jest np. lekarz. Grupy wsparcia są dobre, do czasu gdy nie ingerują zbyt mocno w proces diagnostyczno-terapeutyczny i nie proponują rozwiązań sprzecznych z nauką".
Płyn Lugola może być groźny
Lekarze ostrzegają przed przyjmowaniem płynu Lugola na własną rękę - zwłaszcza w obecnej sytuacji, kiedy Polacy masowo wykupują go z aptek. Jak pisze lek. Szymon Suwała: "Nieuzasadnione stosowanie płynu Lugola (jak i też innych preparatów jodu) może w ramach efektu Wolffa-Chaikoffa spowodować lub pogarszać przebieg niedoczynności tarczycy, w ramach efektu Jod-Basedow indukować (przewrotnie) również rozwój nadczynności tarczycy. Jod może też wywoływać lub nasilać postęp choroby Hashimoto. W aktualnej sytuacji, bilans potencjalnych zysków i strat przeważa zdecydowanie w stronę strat - zatem podkreślam, nie warto martwić się na zapas i biec do apteki po płyn Lugola!"