Nowy rząd zapowiada rewolucję w zwolnieniach lekarskich. "100 proc. wynagrodzenia"
W nowo utworzonym rządzie Ministerstwo Pracy obejmie Lewica i to właśnie ta partia w programie wyborczym oferowała zmiany dotyczące kwestii zwolnienia lekarskiego. Zapowiadana reforma ma dotyczyć osób pracujących na etacie, a także przedsiębiorców. “Gazeta Wyborcza” poznała szczegóły proponowanego rozwiązania.
10 listopada liderzy Koalicji Obywatelskiej, Lewicy i Trzeciej Drogi podpisali umowę koalicyjną dotyczącą nowego rządu. Jednym z punktów była zmiana dotycząca zwolnienia lekarskiego zwłaszcza w ujęciu kosztów, jakie ponosi pracodawca kiedy jego pracownik choruje. Nowy projekt ma wprowadzić kilka zmian.
100 procent wynagrodzenia na L4? Nowy rząd, nowe zasady
Nowe zasady mają przynieść korzyści pracownikom. Jak wskazuje “Gazeta Wyborcza", w programie Lewicy jest zwrot nie tylko w kierunku pracodawców, ale także w stosunku do osób, które przebywając na zwolnieniu, otrzymują wyłącznie 80 procent wynagrodzenia. Reforma przewiduje, że za czas niezdolności do pracy z tytułu zwolnienia lekarskiego i zasiłku chorobowego świadczenie ma wynosić 100 procent wynagrodzenia.
Choć brzmi to dość optymistycznie, to jednak jest pewne “ale”, chodzi o to, że za świadczenie nie zapłaci już pracodawca a Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Co to oznacza dla pracownika? Eksperci w rozmowie ze wspomnianym portalem zaznaczyli, że zakładane rozwiązanie może rodzić inne problemy.
Chodzi o kwestię nadużyć, ale w zupełnie innym wydaniu niż do tej pory. Może dojść do sytuacji kiedy przedsiębiorcy w razie trudności zaczną kierować pracowników na L4, wiedząc, że za świadczenie zapłaci ZUS, a nie oni sami.
Kosztowne rozwiązanie? Wzrośnie wysokość składek
Okazuje się, że zmiana będzie dość kosztowna. Szacowane wydatki Zakładu Ubezpieczeń Społecznych sięgają nawet 11 mld złotych. Niestety jak można się domyślać, ZUS nie posiada takiej kwoty, więc konieczne będzie wsparcie z budżetu państwa.
Specjaliści podkreślają, że reforma nie dotknie przedsiębiorców, ale zmianę mogą odczuć sami pracownicy. Chodzi o to, że aby pokryć deficyt, pracownicy będą zobowiązani płacić wyższe składki na ZUS. Kolejną obawą jest fakt, że chcąc uniknąć takiej sytuacji, niektórzy zdecydują się zrezygnować z etatu na rzecz umów cywilnoprawnych, ponieważ taka forma zatrudnienia nie wymaga opłacania wspomnianych składek.