"Normalna ludzka złość". Lekarz maltretowanego Kamilka o małych ofiarach przemocy
Minął już miesiąc, od kiedy maltretowany przez ojca Kamilek walczy o życie w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka. Lekarze podkreślają, że jego stan nadal jest ciężki. Jeden z nich opowiedział o swojej reakcji, gdy pierwszy raz badał 8-latka. Wyjaśnił także, co dzieje się, gdy pod opiekę placówki trafia mały pacjent, który może być ofiarą przemocy.
Do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka Kamil trafił 3 kwietnia. Opiekunowie chłopca trafili do aresztu, a ich bliscy – ciotka i wujek Kamilka - także usłyszeli zarzuty w sprawie. Prokuratura wzięła też na tapet instytucje, który mogły zareagować, ale tego nie zrobiły.
"To mną wstrząsnęło"
Stan chłopca nadal jest ciężki. Kilka dni temu Polskę obiegła informacja, że lekarze planowali wybudzić chłopca ze śpiączki. Ze względu na infekcję, wybudzenie zostało wstrzymane. Choroba oparzeniowa nadal stanowi zagrożenie dla życia Kamilka, a to, że jego opiekunowie nie udzielili mu pomocy, utrudnia leczenie malucha.
– W organizmie rozwija się proces zapalny, a to powoduje chorobę oparzeniową. Rozwija się głęboka niewydolność wielonarządowa. Leczenie jest trudne i trwa tygodniami. Prawdopodobnie nie byłoby tych komplikacji, gdyby pacjent trafił do nas ze świeżymi, jeszcze czystymi ranami. Szybko byśmy je zamknęli przeszczepami skóry i proces gojenia trwałby kilkanaście dni. A tu mieliśmy rany brudne, zbyt długo otwarte i przez to zakażone – wyjaśnił w rozmowie z TOK FM dr Andrzej Bulandra, koordynator Centrum Urazowego dla Dzieci w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.
8-latek nadal przebywa na oddziale intensywnej terapii, a lekarze starają się ustabilizować stan małego pacjenta. Ekspert przyznał, że w pierwszej chwili nie wiedział, co dokładnie przydało się chłopcu. Gdy jednak lekarze odkryli, co było przyczyną stanu malucha, nie kryli emocji. - To mną wstrząsnęło. Poczułem normalną ludzką złość, że coś takiego mogło się wydarzyć – powiedział dr Bulandra.
Szpital regularnie zajmuje się małymi ofiarami przemocy
Specjalista wyjaśnił, że najpierw lekarze - pod narkozą - oczyścili wszystkie rany na ciele chłopca. Po usunięciu tkanek martwiczych i założeniu opatrunków, chłopiec otrzymał leki i został wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną. Koordynator przyznał, że śląska placówka regularnie opiekuje się dziećmi, które są ofiarami przemocy domowej.
- Rozpoznajemy kilkanaście takich przypadków rocznie, ale tak naprawdę może być ich więcej. Bo jeśli dziecko przychodzi z podbitym okiem i twierdzi, że na WF-ie zderzyło się z kolegą, to może mówić prawdę, a może kryć rodzica – podkreślił dr Andrzej Bulandry. Zdaniem eksperta "szara strefa takich niewykrytych przypadków maltretowania" jest w Polsce bardzo duża.
"To przejmujące"
Dr Bulandry wyjaśnił także, co dzieje się, gdy lekarz podejrzewa, że mały pacjent jest ofiarą przemocy w rodzinie. Przede wszystkim specjaliści starają się zabezpieczyć dziecko w szpitalu. Dział prawny placówki otrzymuje informacje o danym przypadku. Potem wzywane są odpowiednie służby.
- Gdy zapala mi się czerwona lampka, staram się poprowadzić rozmowę w taki sposób, aby rodzic nie nabrał podejrzeń. Tłumaczę tylko, że uraz dziecka wymaga obserwacji. Chodzi o to, by zatrzymać je w szpitalu i w ten sposób zapewnić mu bezpieczeństwo – wyjaśnił ekspert.
Dr Andrzej Bulandra przyznał również, że w jego pracy bardzo istotne, by nie bagatelizować sygnałów ostrzegawczych. - Na zasadzie: jest już późno, jeszcze tylu pacjentów, nie mam czasu, więc na pewno nic się nie stało – dodał. Bardzo często to niemowlęta są katowane przez rodziców. Ich opiekunowie potrafią reagować agresją na płacz dziecka. Już samo potrząsanie maluchem może powodować u niego mikrourazy mózgu.
- Jak podchodzę do nich, by je zbadać, czy udzielić pomocy, to zasłaniają się ręką i płaczą. Jakby obawiały się, że je uderzę. Dla mnie to przejmujące – dodał dr Andrzej Bulandry.
Doświadczasz emocjonalnych problemów i potrzebujesz wsparcia? Zadzwoń pod numer 116 111. To całodobowy Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży.