Niepełnosprawny leżał 26 godzin na SOR. „Czy jesteśmy marginesem społecznym?”
23-latek z niepełnosprawnością spędził na SOR-ze ponad dobę. Powód? Początkowo mówiono o konieczności operacji, ale gdy od niej odstąpiono, mama chłopca nie chciała opuścić placówki, w obawie, że decyzja o rezygnacji z operacji była pochopna. Ponadto mama pacjenta zwraca uwagę na niewłaściwe traktowanie przez personel. Szpital odpiera zarzuty. W jakim stanie jest pacjent?

Niepełnosprawny 23-latek spędził 26 godzin na SOR
23-letni Szymon z niepełnosprawnością trafił na SOR z podejrzeniem niedrożności jelit. Zamiast szybkiej i skutecznej pomocy, otrzymał wraz z mamą 26 godzin oczekiwania i niewłaściwe traktowanie przez personel.
Gazeta Wyborcza nagłośniła sprawę zgłoszoną przez Aleksandrę Chodoniuk – mamę 23-letniego Szymona, który z podejrzeniem niedrożności jelit trafił na SOR. Wizyta w szpitalu skończyła się oskarżeniami matki pacjenta pod adresem Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. Powód?
Kobieta utrzymuje, że jej syn nie tylko nie dostał odpowiedniej opieki, ale nawet elementarnego szacunku. Miały paść słowa: „Ten niepełnosprawny dzieciak z Wyrobka [adres zamieszkania – red.], Szymon, cały obs***y. Pampers cały obs***y”. Co wydarzyło się na gdańskim SOR-ze?
Miała być operacja, było 26 godzin na SOR-ze
Młody mężczyzna został przewieziony karetką ok. godz. 23 w niedzielę do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. Chłopak już wcześniej był leczony w tej placówce. Po przyjęciu wykonano badania, (m.in. tomografię, USG, wkłucie), po których ordynator orzekł, że potrzebna będzie operacja.
Jednak potem uznał, że nie ma takiej konieczności. Po 8 godzinach oczekiwania na domniemaną operację, jedna z pracownic szpitala, bez wyjaśnień, przekazała wypis, co spowodowało niepokój mamy pacjenta.
Powiedziałam, że nie ruszę się ze szpitala, dopóki syna nie zobaczy gastroenterolog i chirurg. Kobieta wyszła, a my zostaliśmy sami w pomieszczeniu wielkości schowka na miotły, bez okien, gdzie trafiliśmy w nocy
- GW cytuje wypowiedź mamy chłopaka. To właśnie tam, zza drzwi, miały być słyszane słowa o „obs***ym” pampersie i pacjencie.
Jak zapewnia ordynator „godność naszych pacjentów jest dla nas najważniejsza”. Zwraca uwagę na fakt, że mama pacjenta nie potrafiła wskazać konkretnej osoby, która miała jakoby tak się wypowiedzieć.
Chłopak z PEG-iem i stomią leżał ponad dobę na SOR-ze
23-letni Szymon urodził się jako skrajny wcześniak. Przeżył, ale nie chodzi, nie mówi, nie widzi. Wymaga stałej wielospecjalistycznej opieki. To chirurg z poradni żywieniowej skierował młodego mężczyznę z niepełnosprawnością na SOR.
Chłopak karmiony jest przez PEG, ma wyłonioną stomię. Karmiony jest specjalistyczną dietą przemysłową, bo nie trawi innych posiłków. Te, które otrzymuje, podawane są przez gastrostomię endoskopową bezpośrednio do żołądka.
Najczęstsze objawy chorób jelit
- Podczas ostatniej wizyty kontrolnej doktor, który prowadzi Szymka, zwrócił uwagę na jego jeszcze większy niż normalnie brzuch. (...) Lekarz stwierdził, że powinnam pojechać na SOR, bo to może być niedrożność jelit, a w takiej sytuacji konieczne jest leczenie szpitalne - wspomina mama Szymona, cytowana przez GW.
Nie podano informacji, dlaczego po wizycie kontrolnej, do niedzielnego wieczoru do godziny 23 rodzina nie udała się na oddział. W domu doszło do podwyższenia temperatury ciała młodego człowieka, a jego usta siniały, dlatego wezwano karetkę.
Gdy niespodziewanie zamiast operacji, przekazano pani Aleksandrze, że ma opuścić z synem szpital i wręczono wypis, mama Szymona była mocno zaniepokojona i obawiała się o stan swojego dziecka. Jak dodała, przez czas oczekiwania, nie podano dziecku nic do picia ani do jedzenia, co jest standardową procedurą przy oczekiwaniu na operację. W wypisie podano, że przyczyną problemów z trawieniem jest dziecięce porażenie mózgowe, z czym nie zgadza się mama pacjenta.

Kolejnego dnia ok. 15:30 gastroenterolożka upewniła się tylko, czy PEG jest drożny i przekazała, że nie ma miejsc na oddziale. Mama z chłopakiem dalej czekała – aż minęło ponad 24 godziny od ich pojawienia się na SOR. Zdaniem mamy Szymona personel medyczny był niechętny i nieempatyczny wobec osoby z niepełnosprawnością. Uniwersyteckie Centrum Kliniczne odpiera te zarzuty.
Pacjent z niepełnosprawnością był 26 godzin na SOR, szpital wyjaśnia
Prof. Mariusz Siemiński, ordynator Klinicznego Oddziału Ratunkowego UCK, podkreśla, że pacjent mógł przebywać w gabinecie, który normalnie jest wykorzystywany do przyjmowania pacjentów, co miało mu zapewnić komfort i zmniejszać ryzyko zakażenia np. grypą. Przypomnijmy, że mama chłopca porównała to miejsce do "schowka na miotły”.
Ordynator wyjaśnił, że na SOR nie prowadzi się ani leczenia żywieniowego, ani nie podaje diet przemysłowych, bo po prostu takimi oddziały ratunkowe nie dysponują.
Pacjentem zajmowały się osoby specjalizujące się w gastroeneterologii i chirurgii, które nie widziały konieczności operacji ani hospitalizacji, dlatego pacjent otrzymał wypis. Pacjent opuścił szpital 3 marca i na ten moment nie ma informacji, aby potrzebował kolejnej hospitalizacji lub zabiegu. Ordynator zapewnił też o dbałości o zwracanie się do pacjentów z szacunkiem.
Osoby z niepełnosprawnościami są źle widziane w szpitalach?
Zdaniem mamy chłopaka jest tutaj problem systemowy związany z traktowaniem dorosłych osób z niepełnosprawnościami. „Dorosłe osoby z niepełnosprawnością od urodzenia, które przeżyły, często cudem, swoje dzieciństwo. Gdzie jest nasze miejsce? Czy jesteśmy marginesem społecznym??? Czy w ogóle istniejemy poza domem, poza przyjazną szkołą, poza ścisłym kręgiem najbliższych osób? Mam wrażenie, że nas nie ma”- napisała w osobistym wpisie na Facebooku Aleksandra Chodoniuk.
Warto dodać, że pierwszy wpis, po przyjęciu na SOR miał zupełnie inny ton - „Mamy szczęście i opieka jest przesympatyczna” - relacjonowała mama Szymona na początku pobytu na SOR-ze, ale opuszczała oddział w zupełnie innym nastroju. Wydaje się, że na którymś etapie pobytu w szpitalu zawiodła przede wszystkim komunikacja interpersonalna.