Nie daj umrzeć "pijanemu". Pytamy ratownika, jak odróżnić, kto naprawdę potrzebuje pomocy

2025-01-20 13:36

W ostatni weekend media szeroko komentowały dwa przypadki uratowanych mężczyzn, którzy "wyglądali na pijanych", a w rzeczywistości umierali. Co by było, gdyby do ich zasłabnięcia doszło na powietrzu, a nie w budynkach? Gdyby byli brudni? Pytamy ratownika Rafała Muszczynko, jak ocenić, że ktoś naprawdę potrzebuje naszej pomocy.

Nie daj umrzeć pijanemu. Pytamy ratownika, jak odróżnić, kto naprawdę potrzebuje pomocy
Autor: GettyImages

Młody mężczyzna dostał ataku hipoglikemii podczas zakupów w sklepie sieci Biedronka w Radzyminie. Dzięki szybkiej reakcji świadków i ekspedientek udało mu się pomóc. 

Wszyscy myśleli, że 50-latek, który zamknął się w toalecie Centrum, jest pijany, a ten toczył walkę o życie. Życie uratowali mu policjanci z Piekar Śląskich, głównie dlatego, że na miejscu był defibrylator. Nim dotarli na miejsce, mężczyzna był już nieprzytomny.

Nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć, ile szczęścia mieli mężczyźni, którzy "zataczali się i mieli bełkotliwą mowę", że doczekali ratunku.

Wiele osób przeszłaby koło nich obojętnie. Kiedy nie wolno tego robić?

Pierwsza pomoc w przypadku ataku padaczki. Instruktaż

Ratownik Rafał Muszczynko: czasem wystarczy chwila, by uratować życie

 Rafał Muszczynko jest z zawodu informatykiem i to ten zawód pozwala mu zarabiać na życie. Zarazem od lat, jako wolontariusz, jeździ karetką przeznaczoną dla osób w kryzysie bezdomności Fundacji "Ambulans z serca".

Jak chyba nikt doświadcza na co dzień przejawów ludzkiej znieczulicy lub zwykłej głupoty, gdy nie ratujemy ludziom życia, bo "nie wiedzieliśmy, że jest zagrożone".

Umierać może człowiek trzeźwy, pijany, brudny, bo np. upadł do błota. Samo spożycie alkoholu, nawet jeśli uznamy, że naganne, nie jest podstawą do kary śmierci. Tym jednak może się skończyć, jeśli nie zostanie na czas udzielona pomoc. Nietrzeźwi ludzie umierają w centrach miast, na oczach gapiów. Bywa, że obojętnie mijamy chore nastolatki, myśląc, że "pewnie naćpane".

W stan hipotermii można wpaść nawet przy temperaturach dodatnich, np. kiedy ubranie jest zmoczone. W taką pogodę na noc bez pomocy nie może zostać nikt, zwłaszcza gdy "tylko śpi" na ławce. 

- Czasem wystarczy jeden telefon, żeby stać się bohaterem - zapewnia Rafał Muszczynko.

Pijany czy chory? Tak to sprawdzisz. Prosta instrukcja

Niemal pod każdym tego typu tekstem czy wpisem w mediach społecznościowych zaraz pojawia się hejt, że piszemy o chorych, a na ulicach to "menele leżą". 

Nie brakuje "usprawiedliwiających" relacji, że ktoś podszedł do "takiego typa", obudził i został obrzucony wyzwiskami.

Fakt, zawsze istnieje takie ryzyko. Istnieje też takie, że ktoś umrze. Naprawdę trudno zważyć, co należy zrobić?

Rafał Muszczynko odradza: nachylanie się, "wąchanie", ocenę na podstawie ubrania itd. Mamy do czynienia z człowiekiem. W kryzysie bezdomności? To może być każdy z nas, osoba nam bliska, czasem niewiele trzeba, by role się odwróciły. Niektórych ludzi od ulicy dzieli kilka rat niezapłaconego kredytu, utrata pracy, choroba...

każdy z nas może zrobić coś wspaniałego. Wystarczy podejść i:

  • Jeśli osoba leżąca jest nieprzytomna, dzwoń na 112.
  • Spróbuj ją obudzić (głośno mówiąc, ewentualnie łapiąc za ramię, jeśli nie wygląda zbyt groźnie).
  • Budzi się? Zapytaj, czy czegoś nie potrzebuje, co zrobić. Szanujemy wybór osoby obudzonej.
  • Jeśli się nie budzi, sprawdzamy czy oddycha. Nie, rozpoczynamy reanimację i prosimy kogoś o wezwanie pomocy (krzycząc do tłumu, kogokolwiek).
  • Nie wiesz, co robić, bo nie możesz się dogadać? Po prostu dzwoń na 112 ewentualnie pod numer 663 600 856.

To numer do karetki Ambulansu z Serca. Coś doradzą. Jeśli dzieje się to w Warszawie i okolicach, przyjadą i zajmą się potrzebującym.

Zobacz: pierwsza pomoc przy zakrztuszeniu niemowlaka

"Pijany" leży na ulicy? "Pogotowie się nie kwapi do takich wezwań"

Jednym z powodów, dla których podobno wstrzymujemy się przed wzywaniem pomocy do osób w parkach, altankach śmietnikowych, po prostu na ulicy, jest niechęć dyspozytorów i pracowników pogotowia.

Faktycznie, to się zdarza, że osoba odbierająca telefon pyta o stan trzeźwości, nie jest zbyt miła, a pracownicy pogotowia niechętnie reagują na osobę bezdomną, brudną. To dlatego w warszawie jest specjalna karetka dla takich osób. 

To, że ktoś wylądował na ulicy, nie oznacza, że jest pozbawiony godności. Wielokrotnie takie osoby, niewątpliwie potrzebujące pilnej pomocy lekarskiej, odmawiają skorzystania z pomocy. Szczególnie wtedy, gdy osoba teoretycznie ich ratująca komentuje strój, zapach itd.

Rafał Muszczynko podkreśla jednak, że to się zmienia. 

Nie trzeba być w kryzysie bezdomności, by nie otrzymać odpowiednio szybko pomocy. Ekipa Zespołu Ratownictwa Medycznego z Bielan pomagała nam ostatnio zabrać mężczyznę, który leżał w mieszkaniu od wielu dni, nie mogąc załatwiać potrzeb fizjologicznych w sposób cywilizowany. Upadł z łóżka, złamał biodro i już tak został. Nikt się tym nie zainteresował. Mężczyzna najpierw nie wezwał pomocy, a potem nie chciał jechać do szpitala ze wstydu. Pacjent ma prawo odmówić. Panowie z pogotowia zrobili jednak wszystko, żeby chciał z nimi jechać na SOR. szacunek, zrozumienie. Aż serce rośnie, chociaż to powinno być normalne i ja wierzę, że kiedyś będzie

- podsumowuje Rafał Muszczynko.

Poradnik Zdrowie Google News
Autor:

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki