NAJLEPSZE i najgorsze maseczki ochronne dla okularników WYBÓR REDAKCJI
Każdy, kto nosi okulary wie, jak szybko po nałożeniu maseczki ich szkła zaczynają parować. Chyba, że zastosuje się któryś ze sprytnych sposobów na to, by okulary nie parowały - lub zainwestuje w odpowiednią maseczkę. Którą wybrać? Żebyście nie musieli sami testować różnych typów maseczek, zrobiliśmy to za was. Oto najlepsze i najgorsze maseczki dla okularników.
Z problemem parujących okularów stykamy się zazwyczaj zimą, kiedy para skrapla się na szkłach od razu po wejściu z dworu do ciepłego pomieszczenia.
Dlatego dla większości osób, które tak jak ja noszą okulary, zupełnie nową sytuacją jest to, że parują one również teraz. Mnóstwo osób narzeka na to, że po założeniu maseczki lub zakryciu ust i nosa w inny sposób szkła natychmiast zaczynają parować.
Są oczywiście sposoby, które na pewien czas mogą pomóc - jednak ponieważ wygląda na to, że maseczki zostaną z nami dużo dłużej, niż byśmy chcieli, warto zastanowić się nad zakupem takiej, w której ten problem nie będzie występował.
Szukając takiej maseczki dla siebie, przetestowałam kilka ich typów (tych, które można kupić bez większego problemu, i które nie kosztują majątku), a swoimi spostrzeżeniami dzielę się poniżej. Pamiętajcie jednak, że to wybór subiektywny i wasze odczucia mogą być zupełnie inne.
Dla osób, które noszą okulary bezapelacyjnie najgorszym wyborem są najprostsze wielorazowe maseczki ochronne z bawełny - takie, które u góry nie mają drucika, pozwalającego choćby w minimalnym stopniu dopasować je do kształtu twarzy. Powietrze w trakcie wydechu od razu wędruje do góry, przez co praktycznie od razu po założeniu takiej maseczki szkła są mocno zaparowane.
Nieco lepsze - ale nadal dalekie od ideału - są maseczki ochronne z bawełny z wszytym drucikiem. Te maski postawiłabym na równi z maskami chirurgicznymi, które również mają wszyty drucik. Taki drucik jest w tych maskach niezbędny: pozwala wyprofilować je u góry tak, by dobrze przylegały, i by powietrze nie uciekało górą.
Ważna jest grubość drucika: zarówno zbyt gruby, jak i zbyt cienki trudno jest odpowiednio dopasować do kształtu nosa i policzków. Ale liczy się też grubość tkaniny: w tych maseczkach, które uszyte były ze zbyt grubego, sztywnego materiału, tkanina unosiła się z każdym wydechem (bo powietrze nie znajdowało dla siebie innego ujścia), i wtedy okulary zaczynały parować.
Na kolejnej pozycji umieściłabym maskę przeciwpyłową z zaworkiem wydechowym. Taka maska jest dość miękka i elastyczna, a dzięki możliwości regulacji za pomocą drucików i blaszek dość dobrze dopasowuje się do kształtu twarzy, ale z mojego punktu widzenia jej największą zaletą jest umieszczony na wysokości nosa zaworek, przez który wydostaje się wydychane powietrze. Producenci takich masek piszą, że zaworek zmniejsza ryzyko parowana okularów - tak jest w istocie: moje szkła zaczęły zachodzić lekką parą dopiero po godzinie chodzenia w masce.
Zdecydowanie najlepszym wyborem w moim przypadku okazała się antysmogowa maseczka sportowa, wykonana z elastycznego neoprenu i mająca możliwość regulacji tak, by dało się ją dobrze dopasować do kształtu twarzy (w modelu, który testowałam, zapewniały to blaszki na policzkach oraz dodatkowe zapięcie na nosie).
Maseczki tego typu wyposażone są zazwyczaj w wymienne filtry HEPA, które pochłaniają nie tylko cząsteczki smogu, ale również bakterie, wirusy, pyłki traw i inne alergeny. Chodziłam w niej przez godzinę i w tym czasie okulary nie zaparowały mi ani razu.
Polecany artykuł:
Polecamy także:
- Jak zrobić filtr do maseczki w domu?
- Jak przekonać 5-latka do maseczki?
- Pocą ci się dłonie w jednorazowych rękawiczkach? Zobacz, co zrobić.
- Jak używać rękawiczek jednorazowych, by nie stały się źródłem zakażenia?
- Seks wzmacnia odporność - czy chroni przed koronawirusem?
- WHO ostrzega, że druga fala epidemii jest pewna - Polacy boją się jednak innej choroby
- Czy wkrótce znów ruszą baseny i kluby fitness?
Porady eksperta