Myślisz, że lekarz był niemiły? Jeden z nich tłumaczy, dlaczego możesz być w błędzie
Michał Głuszek to ortopeda, który jest twórcą kanałów "Medycyna na łatwo". Mężczyzna postanowił opowiedzieć, dlaczego lekarze często są uważani za niemiłych. Głuszek zauważa jeden kluczowy powód. Wyjaśnia także konkretne różnice między wizytą w ramach funduszu a prywatną.
Każdy, kto kiedykolwiek korzystał z prywatnych wizyt lekarskich, widzi różnice. Jeszcze przed wejściem do gabinetu widać kontrast w obsłudze pacjenta. Od dostępności terminów po wygląd placówki – naprawdę trudno jest nie dostrzec różnicy pomiędzy prywatną opieką a warunkami oferowanymi przez Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ).
Często lekarzom zarzuca się, że na wizytach prywatnych są dużo milsi. Czy rzeczywiście tak jest? Na to pytanie zdecydował się odpowiedzieć lekarz Michał Głuszek.
Zbyt mało czasu
Ekspert wskazuje na konkretne różnice między standardami prywatnych placówek medycznych a NFZ. Pierwszym z nich jest czas wizyty. Z założenia na jednego pacjenta w ramach funduszu ma 15 minut. Jednak procedury, a rzeczywistość to dwa zupełnie różne aspekty.
Lekarz wyjaśnia, że zdarza się, że na tę samą godzinę ma zapisanych kilku pacjentów. W ostateczności na jednego pacjenta przypada zaledwie kilka minut. Specjalista tłumaczy: "W osiem minut mam zebrać wywiad, przeprowadzić badanie, zaproponować leczenie a przede wszystkim zapisać to (...). Ja cały czas patrzę w komputer, a nie na pacjenta".
Problem zaczyna się, kiedy pojawi się tzw. trudny pacjent, czyli osoba, na którą musi poświęcić więcej niż przewidziany kwadrans. Mężczyzna podaje przykład. Kiedy na jego dyżurze pojawi się dwóch takich pacjentów, którym musi poświecić pół godziny, na resztę zostanie mu zaledwie 6 minut. Trudno się w takiej sytuacji dziwić, że lekarz nie chce zbaczać z tematu i prowadzić konwersacji niezwiązanej z wizytą.
Kiedy tak się dzieje, pacjenci często myślą, że lekarz jest po prostu niemiły. Dr Głuszek wyjaśnia: "Kiedy zaczyna opowiadać historie albo zbacza z tematu, od razu mu przerywam, zadając bardzo konkretne pytania, które są istotne dla diagnozy i leczenia".
"Dostosowuję motyw pracy do jej warunków"
Ekspert podkreśla, że przez to, iż ma za mało czasu na pacjenta, może przekazać mu tylko kluczowe informacje i zalecenia, ponieważ po prostu nie jest w stanie w tak krótkim czasie tłumaczyć szczegółów. Z kolei na wizycie prywatnej, gdzie tego czasu jest więcej, ma chwilę, by pokazać choremu konkretne ćwiczenia, a nawet je rozpisać.
Specjalista przyznaje, że zna lekarzy, którzy intencjonalnie podczas wizyt w ramach funduszu są niemili, by pacjenci zadawali jak najmniej pytań. To zwyczajnie pozwoli zaoszczędzić czas na to, co musi zrobić. Inaczej jest w prywatnych gabinetach, gdzie średnio na jednego pacjenta lekarz ma 20-30 minut. Z prostych matematycznych obliczeń wynika, że to kilka razy więcej niż na NFZ.
- To nie tak, że jestem dupkiem. Po prostu dostosowuję motyw pracy do jej warunków. Poza tym uważam, że jestem miły, również pracując na NFZ, ale przychodziły też na mnie skargi, bo nie chciałem przyjąć pacjenta, który był pięćdziesiątym pacjentem tego dnia, a powinienem mieć trzydziestu - tłumaczy Michał Głuszek.
Polecany artykuł: