Myślała, że jej synek ma siniaki, bo jest niezdarny. Okazało się, że to objaw groźnej choroby
Kelly Crawford zauważyła u swojego dwuletniego synka Jaxona liczne siniaki na brzuchu. Myślała, że wynika to z jego niezdarności. Zaczęła się tym jednak niepokoić, ponieważ ślady w ogóle nie znikały. Gdy dostał wysokiej gorączki, zgłosiła się z dzieckiem do przychodni. Początkowo nie mogła uwierzyć w to, co powiedział jej lekarz. Zdiagnozował u chłopca jeden z groźnych nowotworów krwi.
Kelly Crawford ma dwuletniego synka Jaxona. Mówi o nim "żywe srebro", ponieważ drzemie w nim tyle energii, że nie może usiedzieć na miejscu. Wszędzie jest go pełno. Jej uwagę przykuły siniaki, jakie miał na brzuszku. Wyszła z założenia, że jej synek jest po prostu niezdarny, w związku z czym często zalicza upadki. Na początku zlekceważyła ten objaw.
Wykryto u dwulatka groźny nowotwór
Minęło trochę czasu, a zmiany na skórze chłopca wcale nie znikały. Kelly zaczęło to niepokoić. Gdy u chłopca wystąpiła wysoka gorączka, Kelly zawiozła go natychmiast do przychodni. Lekarz skierował dziecko na badania i później na podstawie wyników postawił diagnozę. U dwulatka rozpoznał poważną chorobę krwi, jaką jest ostra białaczka limfatyczna. To dominujący typu nowotworu szpiku kostnego u dzieci.
Jaxon został przetransportowany do szpitala dziecięcego Alder Hey w Liverpoolu. Poddany został leczeniu onkologicznemu za pomocą sterydów i chemioterapii. Jak wyznała Kelly w rozmowie dla brytyjskiego portalu "The Sun", nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Lekarze podjęli decyzję o podawaniu większej ilości leków. Po półtora miesiąca chłopiec stracił wszystkie włosy. Dziecko bardzo się tym przejęło, więc mama wyjaśniła mu, dlaczego tak się dzieje. Powiedziała mu, że ma magiczne włosy, które odrosną, jak tylko zostanie wypisany ze szpitala.
Trudna i długa walka życie Jaxona
Cztery lata chłopiec walczył z nowotworem, nawet musiał kontynuować terapię w domu. Każdego dnia musiał przyjmować chemię, sterydy oraz inne leki. Dziś Jaxon ma już sześć lat i uczęszcza już do szkoły. Choć jego stan zdrowia uległ znacznej poprawie, musi stale być pod opieką lekarzy. Co trzy tygodnie ma wizyty kontrolne.
Mimo trudnych i bardzo bolesnych doświadczeń Kelly stara się żyć normalnie. Gdy tylko zobaczy sinika lub jakaś inną zmianę skórną na ciele synka, zamiera. Natychmiast staje przed jej oczami, to całe cierpienie, z którym musiał zmierzyć się Jaxon. W głowie pojawia się zaś myśl, że to może być nawrót choroby.