Myślał, że bóle głowy to wynik kaca. Badania ujawniły, że ma nieoperacyjnego glejaka
Bóle głowy, z jakimi zmagał się 52-letni Mark Brandish, okazały się objawami nowotworu. Mężczyzna początkowo myślał, iż przyczyną jest kac, ale badania ujawniły, że ma nieoperacyjnego glejaka. Walka Marka trwa już ponad rok. Wraz z rodziną postanowił zrobić coś dla innych chorych i założyć zbiórkę na rzecz onkologicznej organizacji charytatywnej.
Mark Brandish wiele dni zmagał się z silnymi bólami głowy. Początkowo myślał, że to skutek picia alkoholu. Dopiero kiedy jego żona Felicity stwierdziła, że mąż nie jest już w stanie normalnie funkcjonować, skontaktowali się z lekarzem. Tomografia komputerowa wykazała, że mężczyzna ma nieoperacyjnego guza mózgu. Wyniki badań zaskoczyły mężczyznę i jego najbliższych.
Ból głowy zwiastował nowotór
Przyczyna bólów głowy okazała się w rzeczywistości niezwykle groźna. Choroba postępowała bardzo szybko. Od pierwszego objawu do ostatecznej diagnozy minęło zaledwie dwa miesiące. Choroba wywróciła do góry nogami życie pięcioosobowej rodziny.
U mężczyzny zdiagnozowano nowotwór. Brandish miał nieoperacyjnego glejaka. Glejak jest jednym z najczęściej występujących guzów mózgu. Najbardziej agresywną postacią nowotworu mózgu jest glejak wielopostaciowy.
Ten typ guza charakteryzuje się złymi rokowaniami. Złośliwe glejaki mózgu zazwyczaj nie nadają się do usunięcia. Kiedy guz zostanie wykryty w IV stadium, pacjenci przeżywają około 12 miesięcy.
Niepokojące objawy glejaka
Felicity, żona Marka wspomina: "Dosłownie miesiąc przed postawieniem diagnozy Mark wbiegł na naprawdę strome lokalne wzgórze i powiedział mi, że jest tak sprawny jak 22-latek". Mężczyzna zawsze był aktywny, jednak bóle głowy powoli utrudniały mu funkcjonowanie. Mimo to zarówno on, jak i jego najbliżsi wierzyli, że problem sam się rozwiąże.
Spodziewali się nawet, że silne bóle to skutek zaszczepienia przeciwko COVID-19. Ale z czasem zaczęły pojawiać się inne, niepokojące objawy. Felicity wyjaśniła: "Zaczął przechodzić zmiany osobowości. Po prostu pojawiły się dziwne zachowania, niepasujące do jego charakteru. Pewnej nocy nie spał do czwartej nad ranem, bo grał na PlayStation. To nie jest normalne zachowanie, ponieważ o godzinie dwudziestej trzeciej jesteśmy zwykle wykończeni i kładziemy się do łóżka".
Kiedy Mark zaczął mieć problemy z tworzeniem zdań, Felicity zdecydowała się skontaktować z lekarzami, jednak nie udało się od razu dostać na konsultację. Żona Marka wspomina, że czekanie nie było łatwe: "W niedzielę zadzwoniłam na 111. Powiedziano mi, że mamy udać się prosto na pogotowie. Byliśmy tam przez siedem godzin, zanim zrobiliśmy tomografię komputerową".
"Choroba zabiera ludzi za wcześnie"
Tomografia komputerowa wykazała, że Mark ma guza. Niestety, data diagnozy zbiegła się z 13. urodzinami jego córki. Następne miesiące rodziny skupiły się na walce z nowotworem.
W zeszłym roku mężczyzna przeszedł radioterapię, obecnie kontynuuje chemioterapię. Rodzina zdecydowała się utworzyć zbiórkę, by pomóc w finansowaniu badań mających na celu znalezienie skutecznego leku, który pomoże osobom walczącym z glejakiem. Zdaniem Feliciy ta choroba "zabiera ludzi zdecydowanie za wcześnie".
W opisie zbiórki czytamy: "Nie ma lekarstwa (jeszcze), ale podróż każdego jest wyjątkowa, więc jesteśmy pozytywnie nastawieni".