Mówią o niej: "ta z dziurą w głowie". To niezwykła pamiątka po bardzo rzadkim raku
Barbora Hájková zachorowała na nowotwór, który wykrywany jest u jednej na milion osób. Jedynym sposobem, by uratować jej życie, było usunięcie sporego fragmentu czaszki. Dziś kobieta żyje bez części głowy. „Nigdy nie wiemy, jak długo potrwa życie, ale wiemy jedno. Nadzieja umiera ostatnia." - mówi.
Barbora Hájková ma 38 lat i jest mamą dwójki dzieci. Wraz z partnerem, Ilją, mieszka w czeskiej Pradze. To właśnie on po raz pierwszy zauważył, że z lewej strony jej głowy, tuż przy uchu, pojawiła się dziwna zmiana. Początkowo kobieta zlekceważyła jego objawy - Ilja uparł się jednak, by poszła do lekarza. Ten natychmiast skierował ją do specjalisty laryngologa w Królewskim Szpitalu Uniwersyteckim Vinohrady w Pradze.
Barbora przeszła tam szereg badań, w tym USG i biopsję. Ta ostatnia wykazała, że kobieta zachorowała na mięsaka Dermatofibrosarcoma Protuberans - niezwykle rzadki typ guza skóry, który diagnozowany jest rocznie u zaledwie jednej na milion osób.
Guz wrósł w czaszkę. "Głowy nie możemy amputować"
Dermatofibrosarcoma Protuberans ma postać guza w głębokich warstwach skóry i zazwyczaj rozwija się na tułowiu i kończynach. Prawie nigdy nie rozwija się poza skórą. Tomografia wykazała jednak, że u Barbory rozprzestrzenił się na czaszkę.
Bardzo rzadka była również jego lokalizacja - kobieta była jedną z siedmiu osób na świecie, które miały guzowatego włókniakomięsaka skóry w okolicy skroni.
Początkowo diagnoza ucieszyła lekarzy - guz tego typu bardzo rzadko bowiem daje przerzuty. Tomografia wykazała jednak, że młoda kobieta miała pecha - guz rozprzestrzenił się bowiem do czaszki co oznaczało jedno: trzeba było usunąć jej fragment. Lekarz powiedział jej wtedy: gdybyś go miała na nodze, jej amputacja byłaby najlepszym wyjściem. Ale głowy nie możemy amputować.
Zabieg przeprowadzono 31 lipca 2017 roku. Trwał osiem godzin, a w jego trakcie usunięto jej fragment czaszki o wymiarach 9 na 12 cm, a także część ucha i szczęki. Dziurę częściowo wypełniono mięśniami i tkanką pobraną z pleców kobiety.
"Fakt, że moja głowa nie jest okrągła, już mi nie przeszkadza"
Operacja na zawsze zmieniła jej życie. Tuż po zabiegu trudno było ją rozpoznać - jej 15-miesięczna wówczas córka płakała na jej widok. Udało się jednak uzyskać zamierzony efekt i pół roku później kobieta była wolna od raka. Ponownie zaszła w ciążę, urodziła syna Stepanka, który dziś ma już cztery lata. Stara się żyć pełnią życia, spędza dużo czasu ze swoimi dziećmi.
Od pewnego czasu pracuje jako specjalistka ds. PR w projekcie "Fuck Cancer" - jego celem jest podnoszenie świadomości na temat nowotworów, a także pomoc pacjentom leczonym onkologicznie. W pełni zaakceptowała również swój wygląd, w czym pomogło jej wsparcie, jakie uzyskała dzięki publikacji swoich zdjęć i historii na Instagramie i Facebooku.
"Mam się dobrze i fakt, że moja głowa nie jest do końca okrągła, już mi nie przeszkadza." - podkreśla. Dodaje też, że doświadczenia z rakiem dały jej cierpliwość, pozwoliło przewartościować dotychczasowe marzenia i plany, dało jej też poczucie, że naprawdę ma o co walczyć. "Jestem wdzięczna za to, że jestem zdrowa i mogę żyć swoim życiem, którego nie zamierzam zmarnować”. - podkreśla.