Miała spuchnięty brzuch. Gratulowali jej ciąży, a to był objaw groźnej choroby
Tanaya Laird cierpiała na nawracające wzdęcia, przez co też miała ciągle wystający brzuch. Myślała, że ten objaw jest skutkiem nieprawidłowo dobranej diety. Ludzie zaczęli jej gratulować, że wkrótce zostanie mamą. Kobieta jednak nie była w ciąży. Gdy trafiła do szpitala, usłyszała druzgocącą diagnozę.
Tanaya Laird opowiedziała szczerze o swoich problemach zdrowotnych w wywiadzie dla brytyjskiego portalu "The Sun". Każdego dnia pracowała nad swoją formą, prowadziła aktywny tryb życia i przykładała dużą wagę do diety. Z czasem pojawiła się u niej uciążliwa dolegliwość. Męczyły ją wzdęcia, które sprawiały, że miała nabrzmiały i wystający brzuch. Jak początkowo uznała, ten objaw mogło wywoływać spożywanie niektórych produktów.
Miała wystający brzuch. Ludzie gratulowali jej ciąży
Pewnego dnia kobieta pojechała na konferencję w celach zawodowych. Miała wówczas wrażenie, że wzbudziła ogromne zainteresowanie wśród uczestników. – Nagle zdałam sobie sprawę, że wszystkie oczy skierowane są na mój spuchnięty brzucha – opowiedziała Tanaya. Parę osób nawet podeszło do niej z gratulacjami z okazji ciąży. Dopytywali też, kiedy ma wyznaczony termin porodu.
Tanaya zauważyła też, że w codziennych sytuacjach ludzie traktują ją z niezwykłą życzliwością, np. często w środkach komunikacji miejskiej ustępowali jej miejsca.
Kobieta nie zwracała na te słowa i gesty najmniejszej uwagi. Wiedziała, że nie może być w ciąży, ponieważ jest singielką i z nikim nie współżyła. Zgłosiła się w końcu do lekarza, by dowiedzieć się, co jej może dolegać. Takiej diagnozy się nie spodziewała. Padło podejrzenie, że to może być rak jajnika. Mimo tych wieści Tanaya próbowała zachować spokój i poczekać na wyniki szczegółowych badań.
Wykryto u niej raka jelita grubego
Wkrótce kobieta trafiła do szpitala. Okazało się, że wzdęcia były objawem raka jelita grubego, który pozostaje drugą co do częstości przyczyną zgonów z powodu choroby nowotworowej. Konieczna była jak najszybsza operacja. Później usłyszała, że jej rak jest w wysokim stadium zaawansowania i nie ma na to lekarstwa.
Gdy Tanaya dowiedziała się o rokowaniach, wpadła w histeryczny płacz. Wsparcie siostry bliźniaczki dawało jej siłę do walki z chorobą. Przeszła leczenie onkologiczne za pomocą chemioterapii. – Powtarzające się cykle chemii mnie wykańczały. Starałam się żyć "jak najwięcej" i wciąż byłam w stanie trochę pracować – wspomniała.
Nie wie, ile życia jej zostało
Po roku kobieta została poddana operacji perforacji jelita. Lekarze dawali się wówczas dwa tygodnie życia. Ta informacja ją całkowicie załamała. Dostała skierowanie do hospicjum. Wiedząc, że to ostatnie chwile jej życia, zaczęła żegnać się ze swoją rodziną. Później okazało się jednak, że chirurg popełnił błąd – narośl była cystą, a co za tym idzie, zostało Tanayi znacznie więcej czasu.
- Chemię będą dostawać o końca życia, jakkolwiek długo by to trwało. Poruszam się na wózku inwalidzkim. Codziennie do mojego domu przychodzą pielęgniarki, aby opanować mój ból i poprawić mi humor – opowiedziała kobieta. Jak dodała, "świadomość, że żyjesz pożyczonym czasem, jest druzgocąca, ale jakoś starasz się sobie z tym radzić".
Obecnie Tanaya cieszy się każdą chwilą w gronie najbliższych. Nie wie, ile życia jej jeszcze zostało.