Miał HIV i HCV, więzienie uniemożliwiło leczenie. Dawid Mazur zmarł przed 35. urodzinami
80 tysięcy złotych za syna, który według biegłych mógł cieszyć się życiem, gdyby był prawidłowo leczony, to dużo? W tej sprawie nie chodzi tylko o pieniądze, zapewnia mec. Tomasz Gołembiewski, który reprezentuje pro bono matkę Dawida Mazura. Pani Magdalena chce nagłaśniania tej sprawy, by pomóc innym chorym w więzieniach.
Dawid Mazur z pewnością nie był świętym i nie siedział w więzieniu za niewinność. Nie został jednak też skazany na śmierć, a tym dla niego skończyła się odsiadka. Polska nie przewiduje przecież takiej kary nawet za najcięższe przestępstwa, kierujemy się oficjalnie humanitaryzmem.
Sąd pierwszej instancji przyznał matce Dawida Mazura 80 tysięcy zł odszkodowania, stwierdzając, że po stronie więzienia jest obowiązek leczenia chorej osoby i zapewnienia opieki medycznej. Do wyroku nie ma jeszcze pisemnego uzasadnienia, sąd zapowiada jego sporządzenie do połowy stycznia 2025 roku.
Jak tłumaczy "Poradnikowi Zdrowie" mec. Gołembiewski, to z pewnością jeszcze nie koniec trwającej już 5 lat batalii, której celem nadrzędnym, kluczowym dla matki zmarłego, jest pomoc innym więźniom w podobnej sytuacji.
Biegły: Dawid Mazur mógł żyć przy odpowiednim leczeniu
Niewątpliwie HIV i HCV to niezwykle groźne wirusy, jeszcze niedawno zabójcze. Pierwszy powoduje AIDS, drugi wirusowe zapalenie wątroby typu C. Obie te choroby zebrały niewyobrażalne śmiertelne żniwo, ale nie w 2019 roku, kiedy umierał Dawid.
Wówczas obie na czas rozpoznane i leczone były już chorobami przewlekłymi, z niezłymi rokowaniami przy wdrożonym nowoczesnym leczeniu. Dawid Mazur nie miał na szans na leczenie, chociaż o nie błagał.
Dawid nie był leczony. Zaraz, gdy tylko go osadzono, przeszedł testy potwierdzające zakażenie, ale nie podjęto leczenia pomimo próśb pacjenta. Ponieważ HIV i HCV są "zaleczalne", mogliśmy wystąpić z roszczeniem, a biegły ocenił, że najprawdopodobniej Dawid by przeżył przy wdrożonym leczeniu
- podkreśla adwokat.
"Mam owrzodzenia, wydaję posiłki"
Dawid Mazur został zatrzymany przez policję 29 października 2017 r. od razu poinformował, że jest nosicielem groźnych wirusów.
W marcu 2019 roku pisał kolejny rozpaczliwy list z więzienia do bliskich, w którym informował, że wciąż nie otrzymał pomocy lekarskiej:
Około półtora miesiąca po zatrzymaniu w Kamińsku pobrano mi krew i zrobiono badania. Wyszły pozytywnie. Wtedy lekarz poinformował mnie, że zostanę zawieziony do szpitala zakaźnego na »ustawienie leków«. Od tamtego czasu za parę dni minie półtora roku i żaden z zakładów nie pofatygował się, by przetransportować mnie do któregoś ze szpitali. Dodatkowo od kilku miesięcy pracuję jako kalifaktor, czyli osoba wydająca posiłki. Z moimi schorzeniami to w ogóle nie powinno mieć miejsca, ale popraw mnie, bo może się mylę. (Cytat z listu za Onetem).
Jak czytamy dalej w liście, stan więźnia systematycznie się pogarszał. Już w lipcu 2018 roku na skórze pojawiły się owrzodzenia, a w 2019 roku mężczyzna praktycznie przestał jeść, bo nie miał apetytu. Znikał w oczach.
W miesiąc schudłem 12 kg, ale lekarz twierdzi, że nic się nie dzieje (...) Wydaje mi się, że oni nie liczą się z moim życiem i zdrowiem.
Zobacz: Choroby wątroby
Śmierć na przepustce
Wiele wskazuje na to, że sprawa nie zakończy się w pierwszej instancji. W zasadzie nikt nie poczuwał się do winy za śmierć Dawida Mazura. Służby więzienne powoływały się na jego oświadczenie w dokumentacji, że "nie chce być leczony".
Niezależnie od tego, że matka podważała autentyczność tego oświadczenia, sąd w ustnym uzasadnieniu wyraźnie podkreślił, że nawet gdyby faktycznie tak było, obowiązkiem służb było uświadomienie choremu, jak poważny jest jego stan, zachęcanie do leczenia. Nic takiego się nie stało.
Mężczyznę przenoszono z jednostek penitencjarnych 10 razy w ciągu 1,5 roku, ale po drodze nie nie znalazł się żaden szpital. Wreszcie wycieńczonego mężczyznę, w bardzo kiepskim stanie, wypisano na przepustkę, podczas której zmarł.
Mecenas Gołembiewski jest przekonany, że przepustka była celowym działaniem, by uniknąć autopsji, którą w przypadku więźnia musiałby zarządzić prokurator. 15 czerwca 2019 r. Dawid zmarł. W październiku 2024 roku zapadł wyrok w pierwszej instancji. Mama Dawida, chociaż sama jest schorowana i zmęczona, zamierza doprowadzić sprawę do końca.
Trudno powiedzieć, ile to jeszcze potrwa. Czas oczekiwania na rozprawę w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie to nieraz ponad 2 lata. mec. Gołembiewski już zapowiada, że będzie składać wnioski o przyspieszenie, gdy tylko akta trafią do apelacji.
Resocjalizacja? "Niestety, już się nie dowiemy"
Więzienia nie są od tego, by przyczyniać się do śmierci kogokolwiek. I nawet jeśli sprawa Dawida Mazura to incydentalny przypadek, nie miał prawa się zdarzyć, nie może się powtórzyć. Trzeba o takim zagrożeniu mówić głośno.
35-letni mężczyzna po przejściach, błędach, zakrętach, został pozbawiony szansy na życie.
Przeglądałem akta osobowe Dawida. Przechodził terapię dla uzależnionych w więzieniu, opinie za sprawowanie były dobre. Znalazłem tam też listy do narzeczonej. Miał plany życiowe na wolności. Chciał pomagać siostrzeńcowi. Matka go bardzo dobrze wspominała i bardzo tęskni. Niestety, nie dowiemy się, jak potoczyłaby się ta historia
- mówi nam mec. Tomasz Gołembiewski.
Jak dziś leczy się zakażonych HIV i HCV
Wciąż nie jesteśmy w stanie w pełni wyleczyć zakażenia wirusem HIV, ale z zagrożenia śmiertelnego, stał się problemem przewlekłym. Stosowane leki doustne nie powodują wyeliminowania wirusa z organizmu, ale zmniejszają jego namnażanie. Terapia musi trwać do końca życia, przewidywane jest długoletnie przeżycie. Leczenie wdrożone w odpowiednim momencie pozwala funkcjonować na poziomie podobnym do reszty populacji. Leki są w Polsce w pełni refundowane.
Jak podkreśla Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego (NIZP PIB), obecnie stosowane wysoce skuteczne, bezinterferonowe,doustne terapie przeciw wirusowemu zapaleniu wątroby typu C, pozwalają na całkowite wyleczenie (skuteczność na poziomie 99-100%).
Wciąż występuje ryzyko reinfekcji, ale nie trzeba umierać.