Mają ratować innych, sami są "na czele" czarnych statystyk. Te liczby nie pozostawiają złudzeń
Policyjne statystyki za rok 2023 malują bardzo pesymistyczny obraz kondycji psychicznej Polaków. Wzrost prób samobójczych zaobserwowano szczególnie wśród dzieci, młodzieży i seniorów. Jednocześnie środowiska medyczne biją na alarm: psychiatrzy, których zadaniem jest ratowanie osób zagrożonych samobójstwem, coraz częściej sami nie chcą żyć.
Czarne statystyki. Liczba samobójstw rośnie
5233 – tyle osób (oficjalnie) odebrało sobie życie w 2023 roku. Tragedie te najczęściej rozgrywały się w domach ofiar lub w ich najbliższej okolicy. Niektórzy rozstawali się z życiem w pobliskich lasach i parkach, inni na drodze.
Najczarniejszym punktem policyjnych statystyk jest fakt, że to wśród nastolatków było najwięcej prób samobójczych. W grupie młodzieży w wieku 13-18 próbę samobójczą podjęły 2054 osoby. 1736 osób miało 19-24 lata. Łącznie przed 30-tką 5226 osób próbowało odebrać sobie życie.
W sumie w całym kraju odnotowano 15 133 prób samobójczych. Statystycznie – więcej niż co trzecia okazała się "skuteczna". Próbę samobójczą podjęło aż 85 dzieci przed 12 r.ż.
Czego jeszcze dowiadujemy się z policyjnych statystyk?
- Śmiercią samobójczą zmarło 7 dzieci poniżej 12 r.ż.
- 138 dzieci w wieku 13 i więcej lat odeszło jeszcze przed 18 r.ż.
- 304 osoby zabiły się, mając 19-24 lata
- 390 - w wieku 25-29 lat
- W przedziale 30-34 lata było 471 samobójstw
- 534 w grupie wiekowej 35-39
- Między 40 a 49 r.ż. zabiło się dokładnie 1060 osób, niemal po równo na każde 5-lecie tej dekady.
- 417 między 50 a 54 r.ż.,
- 428 w wieku 55-59 lat.
- Po 60 r.ż. do 79 r.ż. odnotowano 1249 samobójstw.
- W ciągu roku życie odebrało sobie 228 seniorów po 80-tce.
Polak wiesza się w poniedziałek
Najczęściej to poniedziałek. Znacznie częściej mężczyzna niż kobieta. Większość dorosłych samobójców jest w związkach małżeńskich. Statystycznie – najczęściej zabijają się osoby z wykształceniem średnim. Co ciekawe, osoby ze stałą pracą praktycznie tak samo często, jak bezrobotne.
Polski statystyczny samobójca jeszcze kilkanaście lat temu miał twarz bezrobotnego, uzależnionego od alkoholu, samotnego mężczyzny z małej miejscowości.
Dziś samobójstwo stało się „demokratyczne”. Dosięga i starych, i młodych. To właśnie seniorzy, dzieci i młodzież są grupami, w których mówi się o najbardziej dramatycznym wzroście prób samobójczych.
Jako przyczynę większości samobójstw podaje się „chorobę psychiczną”. Niektórzy mówią, że niechęć do życia stała się chorobą XXI wieku. Ale u źródeł tej niechęci leży wiele czynników. Małych kamyczków, które w końcu tworzą lawinę głazów, spod której człowiek już się nie umie wygrzebać.
Specjaliści są podzieleni, czy mówić o samobójstwach? Jak mówić? Wiadomo, że nagłaśnianie samobójstw może powodować tzw. efekt Wertera – targanie się na życie kolejnych osób, na wieść o samobójstwie kogoś, kogo się znało, kogoś w podobnym wieku, kogoś w podobnej sytuacji. Nie mówić? To utrudnia dotarcie do osób, które są w kryzysie, ale jeszcze można im pomóc.
CZYTAJ TEŻ: Syndrom presuicydalny - jak rozpoznać symptomy samobójcze i pomóc osobie ich doświadczającej?
Pomagający samobójcom sami potrzebują pomocy
Z pomocą dla osób zagrożonych samobójstwem też jest trudno. Bo, jak alarmują psychiatrzy, to właśnie wśród nich jest najwięcej samobójstw. Liczba samobójstw wśród personelu medycznego, także innych specjalizacji, stale wzrasta.
Dlaczego lekarze też nie chcą żyć? Obciążenie pracą, którą wykonują dniami, nocami, w święta, sylwestry i inne okazje. Czasem kilka dyżurów po kolei. Cierpi życie osobiste, cierpi stan zdrowia psycho-fizycznego przez zarwane noce.
Taki paradoks: ten, kto leczy innych, nie ma czasu leczyć siebie. Wiele osób pracujących w opiece medycznej przyznaje, że nie mają czasu nawet korzystać z toalety. To efekt braków kadrowych, które się pogłębiają.
Obciążenie pracą, w której część pacjentów umiera - także dzieci. Nie każda osoba przeżyje operację, chemię, wypadek. Nie każdej osobie można pomóc skutecznie. Trudno przejść obojętnie, nawet przy kolejnej i kolejnej śmierci.
Statystyki są jednoznaczne: z grupy medyków najczęściej odbierają sobie życie psychiatrzy, chirurdzy, anestezjolodzy i lekarze rodzinni.
Dlaczego psychiatrzy popełniają samobójstwa?
Psychiatrzy, którzy mają przygotowanie zawodowe do pracy z osobami w kryzysie suicydalnym, sami często popełniają samobójstwa. Trudno o kompleksowe badania, a dostępne dane nie zawsze spełniają wymogi randomizowanych analiz.
Wskazuje się jako czynniki ryzyka m.in. wysoki poziom stresu, częsty kontakt z samobójcami, trudności w szukaniu pomocy w obawie przed stygmatyzowaniem w branży.
Amerykańskie Stowarzyszenie Lekarzy podaje, że liczba samobójstw wśród psychiatrów stale rośnie i o tym samym mówią polscy medycy z tej branży. Dane sugerują, że psychiatrzy popełniają samobójstwa dwukrotnie częściej niż reszta populacji.
O ryzyku podwyższonego zgonu mówi się też w przypadku psychologów i psychoterapeutów. APA wskazuje, że ponad połowa z nich może cierpieć z powodu wypalenia, depresji i lęków.
Wiedza i umiejętności, które przydają się w pracy z pacjentami, okazują się niewystarczające we własnym życiu, na które trudno spojrzeć z boku. Jednocześnie hermetyczność środowiska i obawy przed krytyką ze strony branży powodują niechęć do szukania pomocy z zewnątrz.
Z kolei anestezjolodzy często są przeciążeni pracą zawodową, a do tego mają łatwość dostępu do leków, z których pomocą można odejść bez bólu. Podobnie weterynarze, którzy po wycieńczających studiach zderzają się z cierpieniem i śmiercią zwierząt. I też mają dostęp do środków, umożliwiających eutanazję.
Te dwie grupy zawodowe łączy wiele: dyżury, zabiegi, bliskość śmierci pacjentów i dostęp do leków, które są jak uchylone drzwi na drugą stronę.