Ludzie lekceważą te objawy zakrzepicy. "Co czwarta osoba umiera"
Prof. Łukasz Paluch ze specjalistycznej kliniki Doppler Instytut - Warszawskiego Instytutu Naczyniowego zaznacza, że coraz więcej ludzi cierpi problemy z zakrzepicą. Zdaniem eksperta pokłosiem zjawiska jest obecność wirusa SARS-CoV-2, a problem nie omija młodych osób.
Polska Organizacja Prasowa w rozmowie z profesorem Paluchem odniosła się do międzynarodowych danych, które ukazują, że co czwarta osoba z zakrzepicą i zatorowością płucną umiera. Mimo to świadomość problemu nadal nie jest zbyt wysoka w porównaniu do zagrożenia. Stąd tak ważne jest omówienie kwestii w odniesieniu do ostatniej pandemii.
Zakrzepica to globalny problem. Jak covid wpłynął na nasze zdrowie?
Choć czas pandemii już za nami to ślad po wszechobecnym wirusie nadal odbija się szerokim echem. Tym razem nie chodzi o kolejne infekcje spowodowane mutacją COVID-19, ale o skutki uboczne przebytej choroby.
Jak podkreśla prof. Łukasz Paluch, udowodniono, że wirus SARS-CoV-2 oddziałuje na śródbłonek naczyń i może powodować jego uszkodzenie, co z kole zwiększa ryzyko choroby zakrzepowo-zatorowej.
Specjalista zwraca uwagę, że obecność pandemii pomogła w obserwowaniu objawów świadczących o zakrzepicy. Natomiast problem nadal istnieje i dotyczy także młodych ludzi.
- Zakrzepica może wystąpić w każdym wieku, inne jedynie ma przyczyny w zależności od wieku. Co dwudziesta osoba w naszym kraju ma genetycznie uwarunkowaną tzw. trombofilię, skłonność do nadkrzepliwości, czyli nadmierną tendencję krwi do krzepnięcia - informuje prof. Paluch
Lekarz dodaje, że do gabinetów bardzo często zgłaszają się osoby z objawami, które dotąd nie wzbudzały w nich niepokoju.
Na przykład z bólem łydki czy bólem powodowanym przy podnoszeniu palców, dawniej kojarzonym z naciągnięciem mięśnia. A jest on typowy dla zakrzepicy żył śródmięśniowych - wyjaśnia.
Niestety ekspert podkreśla, że znaczna część pacjentów zgłasza się za późno. U takich osób diagnozowana jest choroba w zaawansowanym stadium.
- Najczęściej jest to ostra zakrzepica, powodująca bardzo silny ból i obrzęk kończyny oraz jej zaczerwienie i ucieplenie. W przypadku zatorowości płucnej występują duszność, krwioplucie i nie można przejść nawet kilkudziesięciu metrów - tłumaczy profesor.
Zaniedbanie grozi zatorowością płucną. Wiele osób umiera
Po zauważeniu pierwszych objawów konieczna jest konsultacja medyczna. W tym celu wykonuje się USG Doppler, które ma za zadanie pokazać, czy jakaś tętnica nie jest zwężona. Utrudniony przepływ krwi wiąże się z zakrzepicą, a nieleczone schorzenie prowadzi do poważnych konsekwencji.
- Najpierw trzeba wykonać badanie kończyn, pokazujące, gdzie występuje zakrzepica. W przypadku objawów zatorowości płucnej konieczne jest wykonywane badania obrazowego płuc, takiego jak tomografia komputerowa naczyń płucnych, by sprawdzić, czy w płucach jest skrzep. Leczenie może polegać na zastosowaniu zastrzyków z heparyn drobnocząsteczkowych, które pacjent może sobie podawać samodzielnie w domu - wyjaśnia ekspert.
Niestety czasem konieczna jest hospitalizacja i zabieg polegający na wdrożeniu skrzepu. Lekarz zaznacza, że około 230 tys. osób cierpi na zatorowość płucną. Za przyczyną dolegliwości stoją nie tylko zakrzepy zlokalizowane w nogach. W przypadku kobiet problem występuje również w żyłach przymacicza i miednicy mniejszej.
W pewnych sytuacjach skrzep może się przemieścić do naczyń płucnych. Zamknięcie tych naczyń znacznie zmniejsza utlenowanie krwi i jej przepływ przez płuca, co z kolei grozi uduszeniem się pacjenta. Powodem nie jest brak dopływu powietrza, lecz zaburzenia przepływu krwi przez płuca. Czasami chodzi do zatrzymania akcji serca.
Podsumowując, zakrzepica kończy się zatorowością płucną, niedrożnością i niewydolnością żylną oraz zespołem pozakrzepowym, a nawet śmiercią. Natomiast wcześniejsze jej wykrycie daje większe szanse na udrożnienie naczynia. Kluczowe jest pierwsze 7-12 dni, po tym czasie dochodzi do zwłóknienia skrzepu. Choć jest mniejsza szansa, że dostanie się do płuc, to jednak nie reaguje już na leki.