Lekarz z oddziału covidowego napisał książkę. "To zapis ku pamięci 359 osób, które przegrały walkę z wirusem w moim szpitalu"
"Walka o oddech" to lekarski dziennik autorstwa lekarza Tomasza Rezydenta (autor pisze pod pseudonimem literackim). To pierwszoosobowa narracja autora, który obserwował śmierci ponad 350 osób walczących z bezlitosnym wirusem. Świat przedstawiony w książce to rzeczywistość jednego z najcięższych oddziałów covidowych w Polsce, opisujący ludzkie dramaty, ale także cuda związane z wyciąganiem chorych z pogranicza życia i śmierci.
Co zainspirowało pana do napisania książki "Walka o oddech"? Dlaczego zdecydował się pan na napisanie kolejnej książki? Czym różni się ona od tej debiutanckiej?
Bardziej należałoby zapytać co zainspirowało mnie do napisania pierwszej książki - "Niewidzialnego Frontu", bo "Walka o oddech" jest jej oczywistą kontynuacją. "Niewidzialny Front" pisałem dla siebie, przez pierwsze kilkadziesiąt stron miał to być dziennik dla mnie i mojej rodziny, zapis, który wyjaśni moim dzieciom, dlaczego taty nie było w domu i jak wyglądał świat, kiedy były maleńkie. Można powiedzieć, że "Niewidzialny Front" powstał z przypadku, ot człowiek został rzucony w oko cyklonu pandemii i zdecydował się to uwiecznić. Do "Walki o oddech" zasiadłem z przekonaniem, że będzie kolejną książką.
Czułem ogromny niedosyt i poczucie, że historia zawarta w "Niewidzialnym Froncie" jest niepełna i nieskończona. Pierwsza książka opowiadała o początkowej fali, która mimo atmosfery strachu i paniki medialnej obeszła się z Polską łagodnie. "Walka o oddech" opowiada o dwóch moim zdaniem najgorszych falach koronawirusa, zmienia się też główne miejsce akcji z selekcji chorych w izbie zakaźnej, do jednego z najcięższych oddziałów covidowych w Polsce, sal wypełnionych duszącymi się ludźmi, respiratorami i pikającymi urządzeniami monitorującymi życie pacjentów.
To zapis ku pamięci 359 osób, które przegrały walkę z wirusem w moim szpitalu. To również zapis, jak zmienił się szpital przez 2 lata walki wirusem, a także jak zmieniło to nas, ludzi pracujących od początku z chorymi. "Walka o oddech" jest zamknięciem całości historii, którą chciałem przekazać czytelnikom. Trzeciej książki o tej epidemii nie będzie.
Jaki przekaz dla czytelników chciał pan zawrzeć w książce? Co najważniejszego według pana może przynieść czytelnikom lektura “Walki o oddech"?
Prawdę. Surową i brutalną, wypełnioną niezakłamanymi emocjami. Zapis tego, co się działo, a nie tego, co mówiły media, politycy czy ludzie, którzy nigdy nie widzieli duszącego się człowieka. Zależało mi na przekazaniu obrazu tych trudnych chwil widzianych moimi oczami. Zapraszam czytelnika do mojej głowy, dzielę się z nim moimi przemyśleniami i zabieram go ze sobą na dyżur. Myślę, że będzie to pozycja wartościowa dla wszystkich, aczkolwiek najbardziej chciałbym dotrzeć do koronasceptyków i antyszczepionkowców - choć zdaję sobie sprawę z tego jak bardzo jest to trudne.
Jaka główna myśl i cel przyświecały panu przy pisaniu?
Chciałem uwiecznić obraz słowami, złapać chwilę, przekazać te emocje, pokazać ludzkie dramaty. Przelałem na papier frustrację na system, ludzką nieodpowiedzialność i bezsilność jaka nam towarzyszyła w tych dniach. Stworzyłem dokument będący relacją z pierwszej ręki. Dlatego książka jest napisana w pierwszej osobie, chciałem, aby czytelnik stanął na moim miejscu i zobaczył to co ja.
Czy sądzi pan, że pana pisarskie "poczynania" zakończą się wraz z pandemią czy czuje pan przestrzeń do poruszania kolejnych tematów?
Mam kilka zaczętych projektów w różnych gatunkach literackich, ale póki co są głęboko ukryte w szufladzie - być może przyjdzie na nie kiedyś czas. Prowadzę stronę na FB (Tomasz Rezydent), na której publikuję krótkie felietony, zamierzam prowadzić ją dalej i popularyzować wiedzę medyczną. Co do samego covida, to nie zamierzam pisać kolejnej książki, ale nie wykluczam napisania czegoś lekkiego o tematyce medycznej w przyszłości.
Jakie odczucia/ emocje może wzbudzić pana książka w tzw. opinii publicznej? Jak pana osobiste doświadczenia zawodowe z pracy w pandemii korelują z przekazami medialnymi dot. pandemii?
Jestem przekonany, że książka wielu ludzi zszokuje, miejscami może również wzruszyć, a także poruszyć ferie innych uczuć i emocji. Mimo, że czytałem ją kilkukrotnie podczas pisania i korekt, to są momenty, w których czuję ponownie emocje jakie wylały się ze mnie na papier. Wiadomo, ja do tego pamiętam chorych osobiście, widzę ich twarze, ale myślę, że będzie to podobnie oddziaływać na innych ludzi. Co do dalszej części pytania, to zależy z jakimi mediami i w jakim czasie, a jak to się ma do tego, co pokazywały wówczas media, to już zapraszam do książki.
Porady eksperta