Lekarka naraziła 18-miesięczne dziecko na śmierć. Jest oświadczenie rodziców
Nowe informacje dotyczące sprawy o narażenie dziecka na śmierć przez decyzję lekarki. Rodzice chłopczyka, który połknął agrafkę, wydali oświadczenie, w którym odnieśli się do kary nałożonej na oskarżoną.
Do skandalicznego zdarzenia doszło jesienią 2018 roku. Proces jednak cały czas był w toku. Rodzice przybyli na SOR w Krotoszynie w woj. wielkopolskim z 18-miesięcznym dzieckiem, które połknęło agrafkę. Chłopcu wykonano badanie USG, które potwierdziło obecność ciała obcego w przełyku. Lekarka nie przyjęła dziecka, odsyłając je do innego szpitala. Nie zleciła jednak przewozu dziecka karetką, tylko zasugerowała rodzicom, by przewieźli je własnym środkiem transportu do szpitala w Ostrowie Wielkopolskim, oddalonego o 30 km. Rodzice zawieźli więc małego pacjenta prywatnym samochodem pod eskortą krotoszyńskiej policji.
Decyzja pielęgniarki mogła narazić dziecko na śmierć
Po dotarciu na SOR w Ostrowie Wlkp., lekarz dyżurujący stwierdził, że agrafka utknęła w okolicy tchawicy i stanowiła realne zagrożenie dla pacjenta. Wszystko dlatego, że w czasie podróży doszło do jej przemieszczenia. Lekarze z Ostrowa jednoznacznie stwierdzili, że zalecenie dotyczące transportu prywatnego było nieprawidłowe.
Po konsultacjach stwierdzono, że ze względu na wiek chłopca i lokalizację agrafki, niezbędne będzie przewiezienie go do Szpitala Klinicznego nr 1 im. Marii Curie-Skłodowskiej we Wrocławiu. Tym razem przewieziono go karetką w asyście lekarza, pielęgniarki i ratownika medycznego. W szpitalu dokonano usunięcia agrafki z gardła dziecka. Po dwóch dniach dziecko zostało wypisane ze szpitala. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze.
Rodzice postanowili poinformować o sprawie Prokuraturę Rejonową w Krotoszynie. Postępowanie przejęła Prokuratura Regionalna w Łodzi. Jak poinformował w 2020 roku prokurator Krzysztof Bukowiecki, lekarce z krotoszyńskiego szpitala postawiono zarzuty umyślnego narażenia chłopca na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Za ten czyn kobiecie groziło do pięciu lat pozbawienia wolności.
Prokuratura twierdzi, że lekarka nie zleciła dodatkowych badań dziecka i nie zleciła transportu medycznego, mimo że w szpitalu dostępne były dwie wolne karetki. Ponadto skierowała chłopca do szpitala, nie ustalając wcześniej, czy placówka ma możliwość leczenia dziecka w takim zakresie.
Lekarka nie przyznała się do winy i złożyła wyjaśnienia.
Sprawę skomentowały także władze krotoszyńskiego szpitala. „Ubolewamy jednak, że lekarka pełniąca dyżur na SOR, kierując się dobrym stanem zdrowia dziecka w chwili jego pobytu na oddziale, nie podjęła obowiązku zabezpieczenia dowozu dziecka transportem medycznym do szpitala w Ostrowie Wlkp. Była to jej samodzielna decyzja. Za zaistniałą sytuację szpital przeprasza rodziców dziecka. Dyrekcja szpitala ocenia postępowanie lekarki w zakresie przekazania pacjenta do szpitala w Ostrowie Wlkp. jako niewłaściwe" – czytamy w oświadczeniu.
Rodzice nie chcą kary dla oskarżonej
W lipcu 2021 roku Sąd w Krotoszynie uznał lekarką za winną zarzucanego czynu i skazał ją na grzywnę w wysokości 45 tys. zł i obowiązek pokrycia kosztów postępowania karnego w wysokości 8 tys. zł.
Jednocześnie Sąd zmienił kwalifikację czynu, oceniając zachowanie lekarki jako nieumyślne. Prokurator i obrona złożyli Apelację do Sądu najwyższego.
Sąd Okręgowy w Kaliszu uchylił wyrok sądu pierwszej instancji i umorzył postępowanie, wskazując, że brakowało wniosku o ściganie pochodzącego od pokrzywdzonych – powiedział prokurator Bukowiecki.
Zgodnie z prawem przestępstwo umyślne jest ścigane z urzędu, natomiast w przypadku nieumyślności, wniosek o ściganie musi pochodzić od pokrzywdzonych.
Sąd w Krotoszynie po zmianie kwalifikacji czynu nie zwrócił się do pokrzywdzonych z pytaniem, czy w związku z oceną zachowania lekarki jako nieumyślnego, chcą złożyć wniosek o ściganie i ukaranie lekarki. Zrobił to dopiero sąd odwoławczy w apelacji. Jednak ze strony rodziców nie otrzymano informacji o chęci ukarania oskarżonej lekarki.
„Pokrzywdzeni złożyli oświadczenie, że nie żądają ścigania i ukarania oskarżonej. W związku z tym sąd postępowanie umorzył, co zamknęło drogę do tego, żeby próbować kasacji” – powiedział prokurator. „Może upływ czasu miał znaczenie” – dodał.