Leczenie boreliozy w podziemiu. Tak się robi interes na zdesperowanych chorych
Leczenie boreliozy w „podziemiu”? Tak, to możliwe. W środku Europy, w XXI wieku, wciąż są osoby, które zamiast korzystać z pomocy profesjonalnych medyków, wybierają „podziemne” usługi – bez weryfikacji postawionej tam diagnozy.
"Podziemie" leczy boreliozę
O tym, że polska opieka medyczna ma swoje wady, nie trzeba nikogo przekonywać. O tym, że dostęp do specjalistów bywa utrudniony, to wszyscy wiemy. Ale fakt, że są pacjenci, którzy decydują się na porzucenie klasycznych metod leczenia, na rzecz alternatywnych – i bardzo drogich terapii – może zaskakiwać. I nie tylko ten fakt, ale przede wszystkim skala zjawiska.
W TOK FM powstał nowy serial dokumentalny, zatytułowany „Podziemie”. Materiał powstał dzięki wielomiesięcznemu śledztwu dziennikarskiemu. Dotyczy rozbudowanej struktury paramedycznej. Znajdziemy w niej „leki” i „terapie”, diagnostów, hochsztaplerów, ale i lekarzy, którzy wyszli z oficjalnego systemu leczenia.
W podziemiu, w alternatywnym systemie, często przypisywaną diagnozą jest borelioza. I wraz z diagnozą padają zapewnienia o możliwości wyleczenia problemu tylko w tym „boreliozowym podziemiu”. Chorym podawane są antybiotyki i inne środki, niekiedy całymi latami. Problem dotyczy tysięcy osób.
Leczono ją kilka lat, choć nie wie, na co chorowała
Pani Karolina, nauczycielka spod Sochaczewa, w 2012 roku wypoczywała w Tunezji. Gdy wróciła, zauważyła na skórze nietypowe zmiany. Później pojawiło się drętwienie, ból oka, opuchlizna oka, silne bóle kręgosłupa, które powodowały, że nie była w stanie wstać z łóżka. Leczenie nie przynosiło efektów, specjaliści rozkładali ręce, szukając diagnozy.
Aż z pomocą przyszedł Facebook. A przynajmniej tak się pani Karolinie wydawało.Dowiedziała się z jednej z grup, że wiele osób ma podobne problemy. I że jest na te problemy lekarstwo, opieka specjalistów, wsparcie. Tak pani Karolina trafiła do medycznego podziemia, gdzie powiedziano jej, że zmaga się z boreliozą.
Chociaż zalecenia diagnostyczne w zakresie tej choroby są ściśle określone, jest grono medyków, którzy nie uznają tych metod rozpoznania. Wysyłają swoich pacjentów do konkretnych laboratoriów, na niesprawdzone badania. I po ich wynikach ordynują antybiotykoterapię. Często na wiele lat. A nadużywanie antybiotyków to prosta droga do uszkodzeń narządów, oporności bakterii na leki, w konsekwencji zwiększone ryzyko śmierci wskutek zakażeń.
U pani Karoliny też nie obyło się bez zdrowotnych konsekwencji. Miała problemy z układem pokarmowym. Zachorowała na depresję, miała myśli samobójcze. Dziennie brała nawet 40 tabletek. To wszystko w ramach terapii na boreliozę, której mogła nigdy nie mieć – dziś nie jest w stanie tego zweryfikować.
Borelioza to „wdzięczny” temat dla fałszywych terapeutów i sprzedawania niesprawdzonych leków, bo może dawać różne objawy. Można ją przypisać prawie każdemu. Pacjenci z podziemia otrzymują nie tylko leki. Czasem terapia bazuje na medycynie ludowej, naturalnej (lub jakiejś wariacji na ten temat), a także na niesprawdzonych metodach, paramedycznych i magicznych gusłach.
A to wszystko jest ogromnym biznesem, w którym cierpi zdesperowany pacjent. Leczenie wmawianej pacjentom boreliozy okazało się świetnym interesem, nie tylko na polskim nielegalnym rynku. Niektóre z badań miały kosztować nawet kilka tysięcy złotych. Zdespoerowani pacjenci organizowali zbiórki środków, aby opłacić rzekome leczenie.
Kolejne informacje na temat leczenia w podziemiu mają się pojawiać się w podcastach TOK FM w każdy czwartek. Obecnie przekazano informacje o zawieszeniu praw wykonywania zawodu 14 lekarzom. Zawieszenie ma obowiązywać w okresie postępowania przed rzecznikiem odpowiedzialności zawodowej. Rada Ekspertów Najwyższej Izby Lekarskiej przekazała również komunikat ze sprzeciwem wobec długotrwałej antybiotykoterapii po rozpoznaniu boreliozy (tzw. metoda ILADS).
"Terapia ta nie posiada wystarczających podstaw klinicznych oraz wiąże się z wieloma działaniami niepożądanymi (...) Obecność przeciwciał przeciw boreliozie zarówno w klasie IgG i IgM jest tylko dowodem przebytego zakażenia i nie może być wykorzystywana do oceny jego aktywności. Leczenie antybiotykami tylko z powodu obecności przeciwciał jest postępowaniem niezgodnym z aktualną wiedzą medyczną, a zatem nieprawidłowym" — podkreśla Naczelna Izba Lekarska w swoim stanowisku. Zaapelowano również o zgłaszanie przypadków tego typu praktyk.