L4 na żądanie? Propozycja lekarzy pod ostrzałem: "To pole do nadużyć"
System opieki zdrowotnej w ostatnim czasie jest wyjątkowo obciążony. Winna jest przede wszystkim tridemia, czyli obecnie trwająca epidemia trzech wirusów: grypy, koronawirusa oraz RSV. By odciążyć system, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej zaproponował rozwiązanie, które wywołało dyskusję. "To pole do nadużyć i kosztowny problem dla pracodawców" - uważa ekspert rynku pracy.
Ostatnie tygodnie dla placówek medycznych są wyjątkowo trudne. Szalejące wirusy spowodowały gigantyczne problemy z dostaniem się do przychodni. Ponadto oddziały wielu szpitali są przepełnione, w placówkach brakuje miejsc, a w aptekach powoli zaczyna brakować leków. By poprawić wydolność opieki zdrowotnej, lekarze wkroczyli z kontrowersyjnym pomysłem. Prezes Naczelnej Izby Lekarskiej, dr Łukasz Jankowski, zaproponował, że odciążeniem opieki zdrowotnej byłoby wprowadzenie czterodniowego zwolnienia lekarskiego pobieranego przez pracowników raz w roku na żądanie. Jednak według ekspertów takie rozwiązanie mogłoby stać się pretekstem do fali nadużyć.
L4 na żądanie bez konsultacji z lekarzem?
"L4 na żądanie nie byłoby nadużywane. Powinniśmy dążyć do tego, aby państwo miało pełne zaufanie do obywatela. To nie są czasy, gdy każdy z nas brałby co chwila takie L4, bo wywoływałoby to podejrzenia u pracodawcy i kolegów z pracy, że coś jest nie tak" - uważa dr Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Ponadto Jankowski sugeruje, że wzięcie takiego zwolnienia nie musiałoby być konsultowane z lekarzem. Taka strategia według prezesa znacznie odciążyłaby system opieki zdrowotnej.
Jankowski swoją propozycję podpiera argumentem, że w niektórych państwach można samodzielnie zgłaszać niedyspozycję zdrowotną. "W wielu państwach pracodawcy można zgłosić niedyspozycję zdrowotną, jeśli kogoś np. boli brzuch, bo popełnił błąd dietetyczny" - powiedział.
Burza wokół kontrowersyjnego pomysłu
Pomysł prezesa Naczelnej Izby lekarskiej spotkał się ze sprzecznymi opiniami. O ile dla lekarzy takie rozwiązanie nie stanowiłoby większego problemu, o tyle pracodawcy mają w tej kwestii więcej do powiedzenia.
Wprowadzenie tego pomysłu w życie skomentował Mikołaj Zając, ekspert rynku pracy oraz prezes Conperio, największej polskiej firmy doradczej zajmującej się problematyką absencji chorobowych. Według eksperta 4-dniowe zwolnienia znacznie odbiłyby się na budżecie pracodawców.
"W praktyce pracownicy zyskaliby zatem dodatkowe 4 dni urlopu. Propozycja NRL z pewnością nie rozwiązałaby bolączek służby zdrowia. Ponadto, poruszona nie została kwestia związana z pokryciem kosztów dodatkowej nieobecności pracowników w zakładzie pracy, pobieraniem przez nich wynagrodzenia za ten okres i choćby tego, czy chory miałby w tym czasie leżeć w łóżku czy może mógłby się przemieszczać" - tłumaczy Zając w rozmowie z "Super Expressem".
Według eksperta zwolnienie lekarskie na żądanie jest praktykowane tak naprawdę przez cały czas. Zając uważa, że teleporady sprzyjają łatwemu dostępowi do zwolnień. Wprowadzenie dodatkowego przywileju zwolnienia na żądanie wpłynęłoby na rozwój tego zjawiska.
Według danych Narodowego Funduszu Zdrowia, w ubiegłym roku teleporady stanowiły 25 proc. wszystkich świadczeń. W niektórych placówkach były nagminnie wykorzystywane i stanowiły aż 90 proc. usług.
"Odpowiedzialna opieka medyczna polega na badaniu pacjenta. Proporcje te i tak zostały w ostatnich miesiącach mocno zaburzone przez popularne teleporady i zwolnienia lekarskie w 5 minut, bez wstawania z kanapy" - podkreśla ekspert rynku pracy.
Głos w tej sprawie zabrał podczas konferencji prasowej minister zdrowia: "Żeby pokonać epidemię grypy, trzeba zaoferować pomoc, a nie zajmować się zwolnieniami lekarskimi" - podkreślił Adam Niedzielski.