Czy koronowirus sprawi, że zabraknie rowerów? W Australii już znikają ze sklepów
Australijscy cykliści apelują do rządu o wyznaczenie nowych pasów dla jednośladów na jezdniach, aby zmniejszyć natężenie ruchu na drogach rowerowych. Kraj przeżywa prawdziwy szał zakupowy związany z tym środkiem transportu.
Użytkownicy rowerów w dobie koronawirusa czują się bezpiecznie. Nie dość, że nie muszą korzystać z transportu publicznego, to mają też znikomy kontakt z ludźmi mijanymi na ulicach miast. Przełożyło się to na prawdziwy zakupowy boom. Każdy chce mieć rower!
Podczas gdy pierwsze polskie firmy produkujące rowery zgłaszają się do Rządu o finansowe wsparcie z powodu spadku obrotów ich australijscy odpowiednicy próbują dotrzymać kroku postępującej liczbie zamówień na nowe jednoślady.
Grant Kaplan, manager jednego z największych sklepów oferujących rowery przyznaje, że stały się one równie popularne, co papier toaletowy na początku pandemii. Firma zanotowała 4-krotny wzrost sprzedaży w ostatnich tygodniach.
Nathan Ziino, właściciel sklepu rowerowego w Melbourne, w ciągu weekendu sprzedaje teraz 45 jednośladów, zazwyczaj są to podstawowe modele dla początkujących. Jego zdaniem oznacza to, że ta forma aktywności to dla wielu użytkowników nowość.
- Ludzie mają dość chodzenia wszędzie pieszo, a także spacerów jako jedynej formy aktywności, dodatkowo rower to nie tylko rekreacja, ale i praktyczne urządzenie do bezpiecznego, w stanie pandemii, przemieszczania się po dużym mieście - wyjaśnia Ziino.
Jak zauważają australijscy eksperci od transportu obłożenie w komunikacji miejskiej w Sydney spadło w marcu o 75%. To najniższy poziom od początków XX wieku. Tamtejsza organizacja zrzeszająca cyklistów [Bicycle Network] zachęca do zmiany przeznaczenia niektórych jezdni w mieście. Chcą żeby, wzorem niektórych niemieckich miast, część z nich przeznaczona była na dodatkowe pasy dla rowerów. W największych australijskich miastach notuje się wzrost ruchu rowerowego o 79% względem analogicznego okresu w ubiegłym roku.
Dla niektórych czas w zamknięciu to możliwość rozwinięcia nowego hobby, na które do tej pory nie mieli czasu, z powodzeniem może nim być jazda na rowerze.
Wzrosła też sprzedaż rowerów stacjonarnych. Ci co nie muszą się ruszać z domu do pracy, a boją się przebywać na zewnątrz w obawie przed zarażeniem, też chcą pozostać aktywni i stawiają na taką formę ćwiczeń.
Producenci, zarówno tradycyjnych rowerów, jak i tych treningowych, zauważają jednak pewien problem. Wiele części, z których składają oferowane produkty pochodzi z Chin, a tamtejsze fabryki ograniczyły produkcję.
- Boimy się, że nie będziemy mogli sprostać popytowi - kwituje Grant Kaplan.
Tymczasem w Polsce ruch rowerowy również rośnie. Organizacje zrzeszające cyklistów apelują do Ministerstwa Zdrowia o ponowne uruchomienie systemów rowerów publicznych. Według zapewnień Łukasza Szumowskiego ma się to stać w ciągu najbliższych dwóch tygodni.