Koronawirus w Hiszpanii: kraj stanął na 10 dni
Ponad 800 zgonów w ciągu doby, tysiące nowych zakażonych każdego dnia. Strach przed wirusem widać na ulicach. O tym, jak żyje się w kraju, który dogania Włochy pod względem ilości zachorowań i zgonów, opowiada mieszkający w Andaluzji Polak, Łukasz Rajski.
W chwili pisania tego artykułu hiszpański rząd wprowadził niemal całkowitą blokadę kraju: wyjęci spod obowiązkowej kwarantanny są jedynie producenci i dystrybutorzy żywności i leków, środków higieny i czystości, energii, paliw, a także niektóre przedsiębiorstwa kluczowe dla gospodarki. Czy to pomoże opanować wirusa?
Przerażające statystyki zachorowań i zgonów:
- Mieszkam w Andaluzji w mieście Almería (południowy wschód Hiszpanii) będącym stolicą prowincji o tej samej nazwie. W Andaluzji jest najmniejsza liczba chorych ze wszystkich wspólnot autonomicznych (mniej niż. 50 w przeliczeniu na 100 000 mieszkańców). Dla porównania, w Madrycie czy w leżących na północy wspólnotach takich jak Kraj Basków, Nawarra czy La Rioja współczynnik ten przekracza 200 chorych na 100 000 mieszkańców. Dzisiaj (29 marca) w całej prowincji Almería jest 173 chorych, a mieszka tutaj prawie 700 000 osób.
Diety bez wychodzenia z domu, opieka dietetyka, ponad 2000 przepisów! Wejdź na JeszCoLubisz.pl >>>
Czy sklepy, szkoły, urzędy funkcjonują normalnie?
- Nie, już trzeci tydzień życie toczy się zupełnie innym rytmem. Ograniczenia zaczęły się 9 marca i od tamtego dnia systematycznie są zaostrzane. Zajęć w szkołach nie ma. Supermarkety zamykane są o 19, wcześniej były otwarte do 21, niektóre do 22. Inne sklepy zamykane są o 14 i pozostają nieczynne do następnego dnia (w normalnych warunkach otwarte są też od 17 do 20:30).
Tak hiszpańska policja umila czas dzieciom na kwarantannie:
Jak z zakupami - czy sklepy są dobrze zaopatrzone, czy czegoś w nich brakuje?
- Najgorzej było dwa tygodnie temu, kiedy zaczęła się panika. Półki opustoszały niemal całkowicie. W poprzednim tygodniu było już lepiej. A w miniony piątek (27 marca) było całkiem normalnie, udało mi się kupić wszystko to co chciałem. Co dziwne, nadal każdego dnia rano, tuż przed otwarciem supermarketów ustawiają się kolejki.
Czy wielu Hiszpanów pracuje zdalnie?
- Ci co mogą pracować zdalnie, robią to. Nie mają innego wyjścia, ponieważ chodzenie do pracy jest mocno ograniczone rozrządzeniem rządu, a od 30 marca ograniczenia zostaną jeszcze bardziej zaostrzone. Do pracy pójdą tylko ci, których branże znajdują się na liście niezbędnych do funkcjonowania kraju.
Ulice hiszpańskich miast wyludnione z powodu koronawirusa:
Jak hiszpańska służba zdrowia radzi sobie z dużą liczbą zachorowań?
- Służba zdrowia w całym kraju jest postawiona w stan gotowości, a to jak sobie radzi zależy od regionu. Tam gdzie jest wielu zakażonych (jak w Madrycie) szpitale są przepełnione, nie są w stanie przyjąć wszystkich chorych, stawia się szpitale polowe. Wszystko co nie jest związane ze zwalczaniem epidemii jest ograniczane do niezbędnego minimum. Natomiast tu gdzie mieszkam ja, nie ma specjalnych problemów, ponieważ mamy relatywnie niewielką liczbę chorych.
Przeczytałam, że ponad 12 proc. wszystkich zakażonych koronawirusem w Hiszpanii to personel służby zdrowia. Dlaczego?
- To jest chyba nawet 14 proc. Myślę, że to nieuniknione przy takiej liczbie chorych. Chociaż nie czuję się kompetentny do podawania przyczyn takiej sytuacji.
Czy pańskim zdaniem hiszpańska służba zdrowia jest lepiej wyposażona, niż polscy medycy?
- System ochrony zdrowia w Hiszpanii stoi na wysokim poziomie. Jednak w obecnej sytuacji lekarze borykają się z takimi samymi problemami i niedostatkami co ich polscy koledzy. Tu też brakuje podstawowego sprzętu ochronnego. W ostatnich dniach mówi się dużo o szybkich testach do wykrywania wirusa, które zamówiono w Chinach. Okazało się, że dają prawidłowy wynik jedynie w 30% a zgodnie ze specyfikacją powinny w 80%. Testy zostaną zwrócone do producenta.
W hiszpańskich szpitalach zaczyna brakować miejsc, powstają szpitale polowe:
Jak wygląda obecnie pański dzień pracy? Jak bardzo różni się od tego, co było przed wybuchem pandemii?
- Jeszcze do piątku wyglądało całkiem normalnie. Co prawda od 16 marca zaczęto zalecać nam pozostanie w domu, a 25 marca uniwersytet został całkowicie zamknięty, ja jednak miałem specjalną zgodę rektora na kontynuowanie pracy. Zostało mi wydane zaświadczenie, które mogłem okazać policji. W przypadku braku takiego zaświadczenia groziła grzywna od 600 euro w górę. Co będzie jutro, nie wiem. Zgodnie z najnowszym rozporządzeniem rządu muszę zostać w domu. Aktywność zawodową mogą utrzymywać tylko osoby pracujące w branżach niezbędnych dla funkcjonowania kraju. Ograniczenie to ma funkcjonować od 30 marca do 9 kwietnia.
Co pan robi w wolnym czasie, czy pańskie życie bardzo się zmieniło od czasu ogłoszenia epidemii?
- Moje życie zmieniło się tak samo jak zmieniło życie ponad 40 milionów Hiszpanów. Od dwóch tygodni można wychodzić jedynie do pracy (i to też nie wszyscy), po zakupy spożywcze i do apteki. Wszelkie inne wyjścia są zabronione. Zamknięte są parki, kluby sportowe, siłownie, nie wolno spacerować, biegać, uprawiać sportu. Trzeba w domu czekać na koniec epidemii.
Czy odczuwalna jest atmosfera strachu przed wirusem?
- Ludzie się boją. Respektują zakaz wychodzenia z domu. Ci nieliczni, których widać na ulicach noszą maseczki.
Polecamy także:
- Jak bezpiecznie jeździć autem w czasach pandemii?
- Szwedzkie podejście do epidemii koronawirusa
- Naukowcy już wiedzą, skąd się wziął koronawirus
- Naukowcy potwierdzają: koronawirus może niszczyć wątrobę
- Jak bezpiecznie wyczyścić smartfon?