Koronawirus: tak się nim zarażamy w autobusie [NOWE BADANIA]
Badacze przeanalizowali przebieg zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2 w autobusie. I doszli do ciekawych wniosków – to, czy zarazimy się wirusem zależy w dużym stopniu od tego, co zrobi, lub czego nie zrobi kierowca. O co konkretnie chodzi?
Badania, których wyniki opublikowało pismo JAMA Internal Medicine, przeprowadzili naukowcy z Chin, analizując przebieg zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2, do którego doszło we wschodniochińskiej prowincji Zhejiang 19 stycznia 2020 r. Do dwóch autobusów wsiadło wtedy w sumie 128 osób (15 mężczyzn i 113 kobiet, średnia wieku 58,6 lat), mieszkańców tej samej dzielnicy Haisho miasta Ningbo.
W pierwszym z autobusów jechało w sumie 60 osób (46,9 proc.), w drugim – 68 (53,1 proc.). Podróż autobusem w obie strony trwała 100 minut, a będące jej celem buddyjskie obrzędy na wolnym powietrzu odbywały się w świątyni w dzielnicy Yinzhou miasta Ningbo i trwały 150 minut.
Jak poinformowali badacze, źródłem zakażeń był pasażer drugiego autobusu. Objawy COVID–19 – takie jak kaszel, dreszcze i bóle mięśniowe - pojawiły się u niego wieczorem. Następnego dnia poczuł się dużo lepiej. Dopiero gorączka oraz kaszel u żony i dzieci, jakie pojawiły się 22 stycznia sprawiły, że udał się do szpitala, gdzie rozpoznano u niego COVID-19, co miało miejsce 25 stycznia.
Jak okazało się później, tylko ten mężczyzna spośród wszystkich pasażerów obu autobusów i uczestników obrzędów miał wcześniej kontakt z mieszkańcami dotkniętego chorobą Wuhan - jadł obiad w ich obecności 17 stycznia.
Naukowcy porównali ryzyko zakażenia SARS-CoV-2 wśród osób z grupy ryzyka podróżujących oboma autobusami oraz 172 innych uczestniczących w obrzędach osób.
Miejsca w autobusie podzielono na strefy wysokiego i niskiego ryzyka w zależności od odległości od pacjenta źródłowego, a ryzyko zachorowania na COVID-19 porównano w każdej strefie.
W obu autobusach centralne klimatyzatory pracowały w trybie recyrkulacji w połączeniu z ogrzewaniem. Tryb recyrkulacji umożliwia zamknięcie dopływu powietrza z zewnątrz i uruchomienie cyrkulacji wewnętrznej. Z recyrkulacji korzysta się na przykład, gdy powietrze napływające z zewnątrz odznacza się gorszymi parametrami, niż to wewnątrz (chociażby z powodu smogu).
Jak się okazało, osoby które jechały drugim autobusem wraz z chorym na COVID-19 przy włączonej recyrkulacji powietrza oraz uczestniczyły w obrzędach, były bardziej narażone na zakażenie, od osób które jechały pierwszym autobusem.
Różnica była bardzo wyraźna - w pierwszym autobusie nie wykryto zakażenia u żadnej z 60 osób, w drugim natomiast – tym, którym podróżował zakażony koronawirusem, zainfekowane zostały 24 z 68 osób.
Natomiast różnice pomiędzy strefami "wysokiego" i "niskiego" ryzyka okazały się niewielkie. Spośród 172 innych osób, które nie jechały autobusami, ale uczestniczyły w obrzędach (w tym pięciu mnichów) zakażenie stwierdzono u 7 osób (4,1 proc.). Wszyscy zakażeni z tej grupy stwierdzili, że mieli bliski kontakt z osobą zakażoną.
Jak zaznaczają autorzy badania, wirus łatwo przenosi się drogą powietrzną, a w zamkniętych pomieszczeniach ryzyko zakażenia znacząco rośnie, zwłaszcza, jeśli kierowca włączy system recyrkulacji powietrza.
Źródło: PAP
Polecany artykuł:
Porady eksperta