Kilka godzin stali nad ciałem w oczekiwaniu na koronera. "Takiej spychologii to ja jeszcze nie widziałem"

2023-02-17 9:20

Do absurdalnej sytuacji doszło w Potęgowie pod Słupskiem. Rodzina zmarłego czekała kilka godzin na stwierdzenie zgonu. Ciało pana Zygmunta przez ten czas leżało na podwórku przykryte kocem. Powód? Brak osoby upoważnionej do wypisania aktu zgonu.

Kilka godzin stali nad ciałem w oczekiwaniu na koronera. Takiej spychologii to ja jeszcze nie widziałem
Autor: Getty Images Nikt nie miał uprawnień do stwierdzenia zgonu. Ciało mężczyzny leżało kilka godzin na podwórku.

Pan Zygmunt pomieszkiwał w Potęgowie pod Słupskiem u pani Ireny - siostry. To ona znalazła lego ciało.

- W poniedziałek wieczorem powiedział, że idzie rozprostować kości. Długo nie wracał, martwiłam się, więc do niego zadzwoniłam. Powiedział, że zostaje na noc u kolegi, już łóżko ma pościelone. Rano na podwórku znajomego znalazłam ciało brata. Nie wiem, co się stało, może w nocy wyszedł się przewietrzyć i się przewrócił? - powiedziała pani Irena w rozmowie z "Głosem Pomorza".

Na miejsce od razu zjawił się syn zmarłego, pan Piotr.

- Wezwaliśmy pogotowie i policję. Przyjechali sami ratownicy, w karetce nie było lekarza. Powiedzieli, że ojciec nie żyje, ale nie mogą wypisać aktu zgonu i że trzeba wezwać lekarza koronera. Policjanci gdzieś wydzwaniali. Ciało taty przykryliśmy kocem, przecież tak nie powinien był leżeć - opowiada rozżalony.

Pierwsza pomoc - jak udzielić pierwszej pomocy?

Lekarz nie mógł wypisać aktu zgonu. Koroner nie przyjeżdzał

Skoro koroner nie przyjeżdżał, pani Irena próbowała skontaktować się z lekarzem rodzinnym, by uzyskać jakąkolwiek pomoc.

- Zadzwoniłam do naszego lekarza rodzinnego, ale ten stwierdził, że mój brat nie był jego pacjentem i nie może wypisać aktu. Godziny mijały, a mój nieżyjący brat jak leżał na tej ziemi, tak leżał. Do teraz nie mogę tego pojąć, to brak poszanowania godności osoby zmarłej, jak i nas, rodziny - mówi zdenerwowana.

Sprawę skomentował Marcin Prusak z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Słupsku. Jak sam wyjaśnia, zespół ambulansu nie ma uprawnień do stwierdzania zgonu, dlatego ratownicy będący na miejscu, nic nie mogli zrobić.

- Do godziny 18 w dni powszednie zgon stwierdza lekarz podstawowej opieki zdrowotnej, do którego zapisany był pacjent. Na terenie Słupska po godzinie 18 i w weekendy zgon stwierdza natomiast lekarz koroner - wyjaśnia Prusak.

Ciało pana Zygmunta zostało znalezione około godziny 7 rano w poniedziałek. Zgodnie z przepisami akt zgonu powinien wypisać koroner, powołany przez powiat.

Powiat nie ma umowy z koronerem

Okazało się jednak, że powiat słupski koronera nie posiada. Po próbie telefonicznego kontaktu ze Starostwem Powiatowym w Słupsku, urzędniczka poinformowała, że starosta jest zajęty, ale wie o leżącym ciele pana Zygmunta, a rozwiązywanie problemu jest w toku.

Wreszcie udało się skontaktować z Pawłem Lisowskim, starostą. Na pytanie, dlaczego na miejscu nie ma koronera i dlaczego procedury trwają tak długo, Lisowski odpowiedział, że czynności policji się przeciągnęły, a ponadto powiat słupski nie ma żadnej umowy z koronerem. Dlaczego?

- Nie ma chętnych osób, które podjęłyby się tej pracy. W najbliższym czasie przygotujemy zapytanie ofertowe. Poprzednia umowa wygasła wiosną ubiegłego roku wraz ze śmiercią koronera. Ale zgodnie z rozporządzeniem w tym przypadku, gdy nie ma osoby z uprawnieniami, zgon powinien stwierdzić lekarz Podstawowej Opieki Zdrowotnej - wyjaśnił starosta Paweł Lisowski.

Jednak warunkiem wypisania aktu zgonu przez lekarza POZ jest to, żeby zmarły był jego pacjentem. A jak wspomniała siostra zmarłego, tak nie było.

Dopiero około godziny 15 na miejsce zdarzenia przyjechał koroner, który ma umowę ze Słupskiem. Cała akcja trwała więc ok. 8 godzin.

- Przyjechał około godz. 15 - mówi pan Piotr. - Wypisał akt zgonu. Mogliśmy wreszcie zająć się pochówkiem ojca.

Do sprawy odniósł się również wójt gminy Potęgowo - Dawid Litwin. Mężczyzna był oburzony zaistniałą sytuacją.

- Szlag mnie trafił! Takiej spychologii to ja jeszcze nie widziałem. Kilka godzin próbowałem pomóc rodzinie, ciało leżało blisko zabudowań. Nawet nie chcę myśleć, co czuli, patrząc tyle czasu na zwłoki najbliższej osoby. W poszukiwaniu koronera dzwoniłem do starostwa, komendanta policji, Narodowego Funduszu Zdrowia, nawet zakładu pogrzebowego. Nic. Poprosiłem o pomoc naszego lekarza rodzinnego, ale on nie może stwierdzić zgonu, bo nie ma takich kompetencji - powiedział.

A dlaczego cała akcja trwała tyle godzin? Jak się okazuje, chodziło o pieniądze.

- Wie pani, dlaczego tak długo to trwało? Bo przez kilka godzin trwały rozmowy, kto ma zapłacić za usługę koronera. Powiat słupski chciał zaoszczędzić i nie podpisał umowy. I z tego, co wiem, to nie pierwszy tego typu przypadek, że ciało leżało byle gdzie i nie miał kto stwierdzić zgonu - powiedziała w rozmowie telefonicznej z Głosem Pomorza Anna Rożek, radna miejska ze Słupska.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki