Karetka nie zabrała rodzącej, bo "nie jest taksówką". Skończyło się porodem przed szpitalem
Niedzielny poranek z pewnością zostanie na długo w pamięci pani Bożeny. Kobieta zaczęła rodzić przed szpitalem chwilę po tym, jak medycy odmówili jej transportu do szpitala. Załoga karetki stwierdziła, że „nie jest taksówką”, a szef pogotowia broni decyzji medyków podkreślając, że postąpili zgodnie z procedurami.
Karetka odmówiła transportu do szpitala. Ciężarną w ostatniej chwili zawiozła sąsiadka
Ciężarna mieszkanka Twardogóry przeżyła niezwykle stresujące chwile przed samym porodem. Jak podaje portal MojaOlesnica.pl, pani Bożena z przyczyn zdrowotnych musiała spędzić noc z czwartku na piątek w szpitalu w Oleśnicy. W wyniku poprawy stanu zdrowia wypisano ją do domu. Jednak 2 października, trzy dni przed terminem porodu, kobieta nagle zaczęła odczuwać silne skurcze. Pan Igor, mąż kobiety, wezwał pogotowie, mówiąc, że prawdopodobnie kobieta zaczęła rodzić. Choć karetka przyjechała w odpowiedzi na wezwanie, ratownicy nie chcieli zawieźć pani Bożeny do szpitala.
„Żona się obudziła i powiedziała, że ma ból i jest coraz gorzej. Szybko się zebraliśmy i zadzwoniłem po pogotowie, że żona zaczęła rodzić. Przyjechał zespół pogotowia i powiedziano nam, że oni nie są taksówką i nie będą wozić jej rzeczy niezbędnych przy porodzie oraz dla dziecka. Zasugerował znalezienie innego środka transportu. Mówili, że ją samą mogą zabrać, ale rzeczy już nie. Żona ledwo stała, oni widzieli to wszystko” – relacjonuje mąż kobiety.
Niestety, kobiecie odmówiono transportu do szpitala. Mąż nie mógł jej zawieźć osobiście, gdyż musiał zostać w domu z ich malutkim dzieckiem, poza tym rodzina nie posiadała własnego środka transportu. Z pomocą przyszła sąsiadka, która zaoferowała, że zawiezie rodzącą kobietę do szpitala. Niestety, w ten sposób stracili cenny czas.
„Skoro był problem z transportem, to przecież dyspozytor lub ktoś z pogotowia mieli nasz numer i mogli powiedzieć, że nie przyjadą. Wtedy załatwilibyśmy transport bez tracenia czasu” – mówi pan Igor.
Sąsiadka zdążyła dosłownie w ostatniej chwili. Gdy dojechały do szpitala, widać już było główkę dziecka. Sąsiadka szybko poprosiła przechodnia, by o sytuacji poinformował pracowników szpitala i przysłał pomoc. Personel ostatecznie zajął się panią Bożeną. Kobieta urodziła córeczkę ok. godziny 5 nad ranem w samochodzie na parkingu przed szpitalem. Na szczęście ani matce, ani dziecku nic się nie stało, a poród przebiegł prawidłowo.
Sytuację skomentowała sama poszkodowana: „Dla mnie to jest katastrofa. Wszyscy płacimy podatki, a do tego w naszym kraju rzekomo tak mocno dba się o nowo narodzone dzieci” – powiedziała pani Bożena.
Sprawę komentuje kierownik pogotowia
Portal MojaOlesnica.pl poprosił o zabranie głosu w tej sprawie dr. Pawła Gawłowskiego, kierownika oleśnickiego pogotowia ratunkowego. Według niego, jeśli u kobiety pojawiają się bóle, ale akcja porodowa jeszcze się nie rozpoczęła, pogotowie nie ma obowiązku przewieźć kobiety do szpitala.
„Jeśli mamy do czynienia z trwającą akcją porodową, to jak najbardziej możemy przewieźć taką pacjentkę. Jest to jasna sprawa, bo może chodzić o zagrożenie dla zdrowia zarówno dla kobiety, jak i dziecka. Jeśli mamy bóle porodowe bez rozpoczętej akcji, to tak mamy skonstruowany w Polsce system, że karetki nie służą do przewożenia takich osób” – tłumaczy.