Joannę otoczyli policjanci, bo zażyła tabletkę poronną. Kazali się rozebrać, zabrali telefon i laptop
Joannie kazano się rozebrać, otoczono kordonem, skonfiskowano laptop i telefon. A wszystko z powodu zażycia tabletki poronnej. Joanna poinformowała o tym lekarkę, która z kolei zawiadomiła policję, mimo że przerwanie własnej ciąży to nie przestępstwo.
Zażyła tabletkę poronną, otoczyła ją policja
Joanna zażyła tabletkę poronną, ponieważ była w ciąży, o której mówi, że zagrażała jej zdrowiu. Był to dla niej dramat, ponieważ marzyła o dziecku. Po zażyciu tabletki źle się poczuła, fizycznie i emocjonalnie.
Poinformowała o tym lekarkę, która wezwała policję. Zamiast pomocy medycznej, Joanna doświadczyła brutalnego przesłuchania już w szpitalu.
Pacjentka została otoczona przez czterech policjantów. Skonfiskowano jej laptop i telefon. Policjantki towarzyszyły pacjentce w gabinecie ginekologicznym. Kazano się rozebrać i robić przysiady, pokasłując. To praktyka stosowana w więzieniach i aresztach, mająca na celu weryfikację, czy osoba nie ukrywa niedozwolonych przedmiotów np. w odbycie.
Od tamtego dnia minęły już trzy miesiące, a Joanna wciąż jest zdruzgotana. - Było to dla mnie upokarzające, poniżające. (...) Ta interwencja policji mnie kompletnie złamała. Zniszczyła mnie – przyznała pacjentka w rozmowie z Faktami TVN.
Lekarzy wylegitymowano, przyjechał kolejny patrol
Osoby dyżurujące na SOR-ze próbowały pomóc pacjentce. Lekarz interweniował w sprawie jej zabranego laptopa, a inny pracownik nagrywał zdarzenie. Komputer został ukradkiem wyjęty z torby bez zgody i wiedzy pacjentki.
Jeden z funkcjonariuszy powiedział lekarzowi, który rozważał wezwanie policji z powodu zniknięcia laptopa, że nieuzasadnione wezwanie jest wykroczeniem. Lekarz z SOR-u, proszący o anonimowość, dodaje w rozmowie z TVN: - Czterech mężczyzn pilnowało jednej przestraszonej kobiety. Utworzyło kordon wokół pacjentki, utrudniało nam to pracę. Oni nie byli w stanie podać, dlaczego ta pacjentka jest przez nich zatrzymywana.
Lekarze zostali wylegitymowani, a pacjentka przewieziona do kolejnego szpitala w eskorcie policji. Tam czekał kolejny patrol, po czym wezwany został następny zespół policjantów, a kobiecie odebrano też telefon. Finalnie sąd nakazał jego zwrot, ponieważ pani Joanna nie była nawet podejrzaną, nie przedstawiono jej żadnych zarzutów.
Pełnomocniczka pani Joanny, adwokatka Kamila Ferenc zwróciła uwagę: - Można się poczuć jak w państwie policyjnym, jak w państwie totalitarnym, jak w sytuacji kafkowskiej.
Prokuratura podaje, że prowadzi śledztwo z artykułów o pomocnictwie w aborcji i namowie do samobójstwa. Joanna zapewnia, że nie chciała sobie nic zrobić, a tabletki zamówiła sama w internecie. Należy pamiętać, że przerwanie własnej ciąży nie jest przestępstwem.