"Jest 10 procent szans". Pacjent zaryzykował i przeżył czwarty przeszczep wątroby

2025-04-16 10:49

Lekarze ze szpitala w Szczecinie stanęli przed trudnym wyborem. Zastanawiali się, czy warto ryzykować czwartym przeszczepem wątroby u jednego pacjenta. Ostatecznie zadecydowała determinacja chorego, mimo że specjaliści dawali mu jedynie 10 proc. szans na przeżycie. Niedawno wrócił do domu w dobrej formie.

Jest 10 procent szans. Pacjent zaryzykował i przeżył czwarty przeszczep wątroby
Autor: Getty Images

Czwarty przeszczep wątroby u tego samego pacjenta

Chirurdzy ze Szpitala Wojewódzkiego przy ul. Arkońskiej po raz czwarty wykonali przeszczepienie wątroby u ponad 60-letniego pacjenta, który pierwszą transplantację przeszedł w 2005 r. To prawdopodobnie pierwszy taki przypadek w Polsce.

Operacja odbyła się pod koniec marca br., ale szpital poinformował o niej dopiero teraz, kiedy pacjent jest już w domu, na południu Polski. Lekarze określają jego stan jako dobry.

Mamy nadzieję, że sprawy potoczą się dobrze. Poprzednim razem, po trzecim przeszczepie, dosyć szybko okazało się, że coś jest nie tak. Teraz takich okoliczności nie ma, co daje nam nadzieję na dużo lepszą przyszłość

- powiedziała PAP prof. Marta Wawrzynowicz-Syczewska, kierująca oddziałem chorób zakaźnych, hepatologii i transplantacji wątroby w Samodzielnym Publicznym Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym przy ul. Arkońskiej w Szczecinie.

Poradnik zdrowie: Zdrowo odpytani - wątroba
Poradnik Zdrowie Google News

Historia pacjenta, który się nie poddał

Ponad 60-letni pacjent jest pod opieką lekarzy SPWSZ od 2005 r. Wtedy trafił do zakaźników, z powikłaniami po wirusowym zakażeniu wątroby typu C. Zdiagnozowano marskość. Konieczny był przeszczep. Mimo leczenia przeciwwirusowego doszło do reaktywacji zakażenia. W 2008 r. transplantolodzy jeszcze raz „wymienili” mu wątrobę. I znów została ona zaatakowana przez wirusa. Tym razem walka trwała dłużej. Leczenie przerywano z powodu powikłań.

Co chwila lądował u nas, a to z powodu wodobrzusza, a to z powodu płynu w klatce piersiowej, a to z powodu żółtaczki 

- wspominała Wawrzynowicz-Syczewska.

Podkreśliła, że pacjent „po drodze” pokonał chorobę nowotworową. A w 2015 r. podjęto skuteczne leczenie przeciwwirusowe. Stan mężczyzny ustabilizował się. Wykorzystano to m.in. na wymianę uszkodzonych bioder, ponieważ z powodu marskości wątroby pacjent cierpiał na metaboliczną chorobę kości.

Po remoncie ortopedycznym odzyskał sprawność, ale w ubiegłym roku miał objawy marskości wątroby tak zdekompensowanej, że właściwie nie było innej możliwości, jak trzecie przeszczepienie. Było ono jednak niefortunne z powodów technicznych. Kiepska tętnica, połączenie nie najlepsze, i z tego powodu unaczynienie wątrobowe było niedostateczne

- wyjaśniła Wawrzynowicz-Syczewska.

Efektem powikłań naczyniowych była niewydolność dróg żółciowych i liczne infekcje. Jedynym ratunkiem był kolejny, czwarty już przeszczep wątroby.

Etyczne dylematy, medyczne ryzyko i decyzja

Szanse na przeżycie bez kolejnego przeszczepu były znikome. Pacjent był niewypisywalny ze szpitala, ciągle przyjmował antybiotyki, bez których jego stan stawał się ciężki z powodu sepsy

- zaznaczył dr Samir Zeair, kierujący oddziałem chirurgii ogólnej i transplantacyjnej SPWSZ w Szczecinie.

W rozmowie z PAP lekarze z Arkońskiej przyznali, że mieli wątpliwości natury medycznej i etycznej.

Zawsze zadajemy sobie pytanie: Czy jest jakiś limit przeszczepień? Czy to jest fair w stosunku do innych pacjentów czekających?

- powiedziała Wawrzynowicz-Syczewska.

Podkreśliła, że w zespole transplantologów doszło do sporu, jedna z lekarek stanowczo stwierdziła, że w tym przypadku przeszczepu nie należy wykonywać. Najważniejszym argumentem okazało się to, że pacjent „stracił” trzy przeszczepione wątroby nie ze swojej winy. Stosował się do zaleceń lekarzy, brał leki, nie pił alkoholu itd. Dbał o formę, nadal pracował.

Historia tego pacjenta to materiał na niezły thriller. Ta jego walka, żeby utrzymać się przy życiu w jako takim zdrowiu. I nasza determinacja, żeby go uratować. Naszym obowiązkiem moralnym jest leczyć ludzi, ratować życie za wszelką cenę. Ale oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że jest jakiś kres możliwości i tutaj o ten kres bardzo się spieraliśmy

- powiedziała Wawrzynowicz-Syczewska. 

Przełomowy przeszczep i nowe życie

Dr Zeair, który kieruje zespołem transplantologów w SPWSZ w Szczecinie, powiedział PAP, że przeszczepowi wykonanemu 29 marca towarzyszył ogromny stres i wątpliwości dotyczące m.in. technicznego aspektu operacji.

Za każdym razem, kiedy wymieniamy wątrobę, to skracamy naczynia, które trzeba łączyć. Czwarty raz! Czy ja będę miał jakieś naczynie, do którego będę podłączał. Nie mówiąc o zrostach, o krwawieniu śródoperacyjnym. Te wszystkie problemy były hamulcem, żeby nie podjąć takiej decyzji

- wyjaśnił Zeair.

Słynnego chirurga przekonała rozmowa z pacjentem i jego determinacja, chęć do życia.

Nie miałem odwagi powiedzieć mu nie. Zaznaczyłem, że jest 10 procent szans, a 90 procent, że może zostać na stole operacyjnym

- zastrzegł Zeair.

Prof. Warzynowicz-Syczewska również otwarcie przedstawiła sytuację: albo przeszczep, albo kilkanaście miesięcy życia. Chory poprosił o kilka dni namysłu. Po rozmowie z żoną i córką postanowił podjąć ryzyko. I 8 kwietnia opuścił szpital. Lekarze ocenili pierwsze dni po przeszczepie jako „bardzo optymistyczne”.

Wątroba podjęła funkcję, pacjent w dobrej formie wyszedł do domu, a teraz czas pokaże, co będzie działo się w przyszłości. Jesteśmy dobrej myśli

- podsumowała Wawrzynowicz-Syczewska.

Szczecińscy transplantolodzy w rozmowie z PAP zwrócili uwagę, że w Europie zdarzają się przypadki wykonywania czterech przeszczepów tego samego organu u jednej osoby. O takim pacjencie w Polsce nie ma informacji w literaturze medycznej. W 2024 r. w SPWSZ przy ul. Arkońskiej wykonano 79 przeszczepień wątroby. W tym roku już 22.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki