Genetyczny kryminał. Skąd się wziął koronawirus?
Czy koronawirus to broń biologiczna? I jak to wszystko się zaczęło? Takie pytania zadają sobie tysiące ludzi na całym świecie. Teorii na temat pochodzenia wirusa z Chin jest mnóstwo, a naukowcy ścigają się, by rozwiązać tę genetyczna zagadkę. Co już wiemy, a co ciągle pozostaje tajemnicą?
Lektura artykułów poświęconych pochodzeniu koronawirusa z Chin niejednokrotnie przypomina lekturę wciągającego kryminału. Bo też teorie, jakie się w nich mnożą, potrafią przyprawić czytelnika o duży niepokój.
Nic dziwnego: naukowcy ciągle nie mają stuprocentowej pewności co do pochodzenia wirusa z Chin, który sieje spustoszenie na całym świecie - a brak takiej pewności to wyjątkowo żyzny grunt dla rozwoju wszelkich teorii spiskowych. Jedne są mocno nieprawdopodobne, inne "tylko" wątpliwe, jeszcze inne brzmią na tyle wiarygodnie, by zyskać szerokie grono odbiorców.
Najpopularniejsze teorie spiskowe
W internecie możemy więc przeczytać, że wirus z Chin to broń biologiczna celowo wyprodukowana przez Chińczyków po to, by szybko wyeliminować najsłabsze, najmniej przydatne społeczeństwom jednostki. Możemy też dowiedzieć się, że wirus sprowadziła do Wuhan armia USA po to, by przetrzebić większość chińskiej populacji. Pojawiają się również głosy, że wirusa wypuścili ... ekolodzy, przewidując pozytywne skutki pandemii dla klimatu.
Jedną z najodważniejszych teorii, którą wysunęli dwaj chińscy naukowcy utrzymuje, że wirus wyciekł z jednego z laboratoriów w Wuhan w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Teoria ta została stanowczo zdementowana przez chiński rząd i jedno z tych laboratoriów. Ale mimo to niektórzy eksperci, np. profesor biologii chemicznej i ekspert broni biologicznej dr Richard Ebright z Rutgers University, zasugerował w kilku wywiadach, że teoria wypadków laboratoryjnych może być wiarygodna i dlatego nie powinno się jej odrzucać.
W odpowiedzi na te (i inne) rewelacja naukowcy z całego świata już jakiś czas temu połączyli siły, by udowodnić, skąd pochodzi koronawirus. Naukowcy twierdzą, że nie ma dowodów na to, że to chiński i lub amerykański rząd celowo spowodował epidemię koronawirusa. Nadal są jednak podzieleni w kontekście tego, skąd faktycznie pochodzi wirus, który rozpętał ogólnoświatową pandemię.
Łowcy wirusów na tropie nietoperzy
Obecnie jedna rzecz wydaje się niemal pewna: wirus pochodzi od nietoperzy. Jest to „najprostsze, oczywiste i prawdopodobne wyjaśnienie” - powiedział stacji CNN dr Simon Anthony, profesor Szkoły Zdrowia Publicznego Columbia University i kluczowy członek zespołu PREDICT, finansowanego ze środków federalnych USA globalnego programu badającego te odzwierzęce wirusy, które mają potencjał pandemiczny.
Badacze zgadzają się w tym, że koronawirus przeskoczył ze zwierzęcia na człowieka i jest to zjawisko znane jako „odzwierzęcy efekt uboczny”. Na początku lutego naukowcy opublikowali artykuł w czasopiśmie Nature, w którym stwierdzili, że „SARS-CoV-2 jest w 96 proc. identyczny na poziomie całego genomu z koronawirusem nietoperza”. Jednym z badaczy, który skłania się ku tej hipotezie, jest dr Peter Daszak, wybitny "łowca wirusów", który pracuje w Chinach od 10 lat.
W cytowanym artykule naukowiec stwierdził: "Jesteśmy pewni, że SARS-CoV-2 pochodzi od nietoperzy. Nie wiemy jednak, z którego rejonu Chin konkretnie pochodzi i które gatunki nietoperzy go roznoszą".
Póki co nie wiadomo również, czy wirus wywołujący COVID-19 przeniesiony został bezpośrednio z nietoperza na człowieka, czy też między nimi znajdowało się ogniwo pośrednie - na przykład zwierzę dzikie lub hodowlane.
Najbardziej prawdopodobne pochodzenie koronawirusa wyjaśnia ten film:
Mokre targi - fabryki wirusów
Wielu ekspertów uważa, że do zakażenia po raz pierwszy doszło na tzw. mokrym targu w Wuhan. Zwolennicy tej teorii uważają, że krwawa natura tych zatłoczonych rynków wypełnionych ludźmi i dzikimi zwierzętami przeznaczonymi na rzeź czyni z nich najbardziej prawdopodobny punkt początkowy epidemii.
Peter Daszak uważa, że bardzo możliwy jest taki scenariusz: nietoperz zainfekował zwierzę dzikie lub hodowlane, które zostało sprowadzone na targ i trzymane razem z ludźmi w jednym z najdoskonalszych inkubatorów infekcji wirusowej: tzw. mokrym targu. - „Gdy po raz pierwszy udajesz się do Chin jako człowiek z Zachodu, szokiem dla ciebie będzie wizyta na targu zwierząt, gdy zobaczysz, jak ogromna ilość zwierząt jest stłoczona w klatkach jedna nad drugą oraz gdy ujrzysz wnętrzności wyciągniętych ze zwierząt wyrzucone wprost na ziemię.
Idąc, dosłownie ślizgasz się w odchodach i krwi. To idealne miejsce do rozprzestrzeniania się wirusów. Ludzie tam pracują… dzieci tam się bawią. Wiele rodzin praktycznie tam mieszka" - twierdzi naukowiec w wypowiedzi dla CNN.
Ku teorii, wedle której do zakażenia doszło na "mokrym targu", skłania się również profesor Andrew Cunningham z Zoological Society of London. Twierdzi on, że targi zwierząt są główną przyczyną wywoływania odzwierzęcych chorób, które, jak powiedział, stały się bardziej powszechne w ciągu ostatnich 30 lat.
- „Jeśli złapane na wolności różne gatunki dzikich zwierząt upchniemy w klatkach obok siebie na małej przestrzeni, staną się one prawdziwymi wylęgarniami wirusów, którymi mogą zarazić się ludzie mający bliski kontakt z tymi zwierzętami, a więc przede wszystkim klienci przychodzący na takie mokre targi".
A może jednak nie tu?
Równie wielu badaczy nie zgadza się jednak z teorią, że wirus wywodzi się ze zwierzęcego targu w Wuhan. Krytycy tej teorii powołują się na badanie wskazujące, że wielu, bo aż jedna trzecia z pierwszych 41 zarażonych pacjentów nie miała bezpośredniego kontaktu ze zwierzęcym targiem. Wśród nich był pierwszy znany pacjent, u którego niepokojące objawy nieznanej wcześniej choroby zaczęły pojawiać się 1 grudnia.
Jeśli masz mocne nerwy, zobacz, jak wygląda chiński mokry targ w Wuhan:
Czyżby winni byli rolnicy?
Vincent Racaniello, profesor mikrobiologii na Columbia University, przedstawia jeszcze inną teorię: epidemia wybuchła przez nieostrożnych rolników. - U nietoperzy koronawirusy, takie jak ten z Wuhan, są wirusami jelitowymi i zakażają odchody nietoperzy, które potoczni, podobnie jak odchody innych ptaków, nazywane są guano.
W każdej jaskini, w której żyją nietoperze, guanem usłane jest całe podłoże. To zarazem cenny nawóz naturalny, który rolnicy - nie tylko chińscy - zbierają i wykorzystują do nawożenia pól - wyjaśnia naukowiec. I spekuluje, że wirusem obecnym w guanie mógł zarazić się rolnik, który następnie przyjechał do Wuhan i, nie mając prawdopodobnie żadnych objawów infekcji, zaczął zarażać innych ludzi.
Kiedy dowiemy się prawdy?
Prawdopodobnie jednak nieprędko dowiemy się, skąd naprawdę pochodzi koronawirus z Chin: pracę naukowców mocno spowolniły zarówno napięcia na linii Chiny-USA, jak i nałożone przez wiele krajów na świecie ograniczenia w przemieszczaniu się, co bardzo utrudnia przeprowadzanie jakichkolwiek badań.