Endometrioza omal jej nie zabiła. “Obudziłam się na oddziale intensywnej terapii”

2025-01-16 15:38

Nadine Dirks to młoda kobieta, która od 8 lat żyje z endometriozą, jednak pierwsze objawy towarzyszyły jej już od 15 lat. Na łamach Medical News Today opowiedziała swoją historię. I choć nie jest Polką, to narodowość w obliczu choroby nie ma żadnego znaczenia. Zwłaszcza w odniesieniu do tak skomplikowanej przypadłości jak endometrioza.

Endometrioza omal jej nie zabiła. “Obudziłam się na oddziale intensywnej terapii”
Autor: Fot. Getty Images

Zakłada się, że w Polsce z endometriozą mierzy się ok. milion Polek w okresie rozrodczym. Niemniej te dane mogą być mocno niedoszacowane, ponieważ wciąż wiele kobiet nie otrzymało właściwej diagnozy. Nadine także przyznała, że lekarze wciąż potrafią ignorować sygnały dawane przez pacjentkę. Przykładem są choćby bóle miesiączkowe i dolegliwości w trakcie cyklu miesiączkowego uznawane przez ginekologów za “normalne”.

Poradnik Zdrowie: Gadaj Zdrów, odc. 5 endometrioza

Wyniszczający ból

Nadine borykała się z wyniszczającym bólem, któremu towarzyszyły wymioty i silne bóle miesiączkowe. Przez długi czas szukała pomocy, a kiedy ostatecznie udało się jej trafić na właściwego specjalistę, okazało się, że jest w czwartym, ciężkim stadium endometriozy. 

Gdyby mnie wysłuchano znacznie wcześniej, prawdopodobnie wynik byłby zupełnie inny. Odmowa odpowiedniej opieki nad endometriozą sprawiła, że ​​tkwiłam w tym samym miejscu, szukając odpowiedzi, nie znajdując niczego i będąc odrzucaną przez lata

 - wspomina młoda kobieta.

Okazuje się, że wcześniej lekarz nie tylko bagatelizował zgłaszane przez nią objawy, ale też dawał do zrozumienia, że choć nie ma lekarstwa na endometriozę, to jednak nie jest to rak i jej nie zabije. No cóż, trudno oczekiwać, że taka postawa mogła w czymkolwiek pomóc. Poza tym wciąż czuła, że samo mówienie o chorobie jest traktowane jak oznaka słabości i zamiast narzekać, powinna być wdzięczna, że nie spotkało ją nic gorszego.

Nadal czułam się chora każdego dnia, a każdy dzień jest wyzwaniem. Brak poważnej interwencji ze strony pracowników służby zdrowia sprawił, że mój stan nadal się pogarszał, a objawy, na które się skarżyłam, nie były leczone

- opowiada.

Niestety czas mijał i w 2021 roku poza ciągłym silnym bólem, walczyła także z przewlekłym zmęczeniem. Miała problem z chodzeniem, a brzuch był tak wrażliwy, że założenie i zapięcie spodni było wręcz niemożliwe.

Wizyta u specjalisty i nadzieja na normalność

Nasilenie dolegliwości sprawiło, że Nadine nie była w stanie dłużej tak funkcjonować. Kolejny raz szukała specjalisty, który byłby w stanie jej pomóc i przynieść ulgę w cierpieniu. Szybko okazało się, że jej stan jest poważny. Lekarz wyjaśnił, że nawet operacja nie zmieni całkiem jej życia, bo endometrioza osiągnęła zaawansowane stadium.

Miałam najcięższy przypadek choroby, jaki kiedykolwiek widział specjalista. Powiedział mi, że prawdopodobnie będzie to bardzo długa operacja i że według szacunków zajmie około 5 godzin. Obudziłam się na oddziale intensywnej terapii, ze sprzętem medycznym na sobie, przymocowanym do mnie i wokół mnie - mówi o swojej chorobie Nadine.

Jednak kiedy się przebudziła, otrzymała informację od pielęgniarki, że operacja wcale nie trwała pięć, ale 12 godzin. To właśnie dlatego ostatecznie wylądowała na OIOMie.

Byłam zaskoczona. Przez całe moje doświadczenie medyczne lekarze zawsze mówili, że chociaż jest to nieuleczalna choroba przewlekła, to nie jest niebezpieczna i mnie nie zabije. A jednak czułam się wyjątkowo źle i trafiłam na OIOM

- zaznacza.

Lekarz wyjaśnił Nadine, że komórki błony śluzowej macicy rozprzestrzeniły się niemal na cały organizm. Miała zajętą miednicę, nerki, jelita przyczepiły się do macicy, a endometrium opanowało nawet więzadła maciczno-krzyżowe co wpłynęło na układ nerwowy, powodując ból podczas chodzenia. Choroba zwężała także moczowód dlatego i w tym miejscu konieczna była interwencja chirurgiczna.

Powrót do domu, wymioty i karetka…

Kiedy wydawało się, że najgorsze już za nią, przeniesiono ją na zwykły oddział. Później wyszła do domu, ale to nie był koniec koszmaru. Niedługo po wypisie stan Nadine pogorszył się. Lekarz zasugerował, aby przyszła na wizytę w celu wykonania badań krwi i tomografii komputerowej.

Rano czułam się okropnie. Ból i mdłości nie chciały ustąpić. Nie mogłam nic jeść, ale wiedziałam, że muszę iść na badania. Wróciliśmy do domu, a ja położyłam się z powrotem do łóżka. Zasnęłam, a obudził mnie silny ból, cała spocona. Próbowałam dotrzeć do łazienki, gdzie zwymiotowałam i zawołałam mamę. Czułam, że nie mogę chodzić, więc powiedziałam mamie, żeby zadzwoniła po lekarza i karetkę. Kiedy przyjechała karetka, traciłam i odzyskiwałam przytomność, nie mogłam sama mówić ani chodzić. Byłam spocona i miałam gorączkę

 - opisuje swój stan Nadine.

Kiedy tylko pojawił się zespół pogotowia, młodą kobietę zabrano natychmiast do szpitala. Okazało się, że Nadine ma sepsę. Podano jej antybiotyki dożylne, płyny oraz leki przeciwbólowe. Specjalista wyjaśnił, że na skutek usuwania endometrium z moczowodu doszło do jego uszkodzenia i rozpoczął się proces martwicy. W dodatku mocz zaczął przedostawać się do brzucha, co spowodowało tworzenie się ropni w jamie brzusznej i przyczyniło się do wystąpienia sepsy.

Natychmiast podjęto decyzję o kolejnej operacji, w której uczestniczył również urolog. Dzięki szybkiej reakcji wszczepiono moczowód do pęcherza. Założono stent i półstały cewnik, a z brzucha usunięto wszelkie inspekcje i płyny pogarszające stan zapalny.

Spędziłam kilka tygodni na OIOM-ie na intensywnych antybiotykach, wymagając fizjoterapii i doświadczając dodatkowych powikłań z powodu wszystkich urazów medycznych. Przypomniałam sobie, jak powiedziano mi, że endometrioza nie jest śmiertelna i mnie nie zabije, a mimo to walczyłam o życie na oddziale intensywnej terapii, nie mogąc samodzielnie oddychać. Miałam żal do lekarzy, którzy przez tyle lat mnie lekceważyli, to przez ich zaniedbania mój stan osiągnął punkt bez odwrotu - wspomina Nadine.

Udało się uratować życie młodej pacjentki, ale już niebawem konieczna była następna operacja, ponieważ doszło do zrostu jelit, co wiązało się ze stanem zapalnym i silnym bólem. Ostatecznie doszło do tego, że stan zapalny spowodował zapadanie się płuc.

I znowu byłam w środku, walcząc o życie z powodu endometriozy. Nie mogłam jeść przez tygodnie, schudłam i musiałam być podtrzymywana kroplówką, dopóki w końcu nie mogłam pić płynów

- opowiada.

Nadine zaznacza, że najbardziej frustrujące w tym wszystkim i rozdzierające serce jest to, że każda z tych operacji była obarczona myślą, “co by było gdyby”, gdyby wcześniej ktoś wysłuchał jej, kiedy zgłaszała dolegliwości, gdyby potraktował jej objawy poważnie i zlecił dodatkowe badania.

- Moja historia i historia kilku innych osób z ciężką endometriozą są dowodem na to, jak bardzo zagraża ona życiu. Gdyby konsekwencje ciężkiej endometriozy były powszechnie znane, uważam, że zmusiłyby one pracowników służby zdrowia do podjęcia działań i zachowania odpowiedzialności oraz proaktywności w zapewnianiu dostępu do opieki nad endometriozą - dodaje.

Nadine wskazuje, że jej zdaniem endometrioza powinna być objęta szczególną opieką z naciskiem na wczesną interwencję, aby zapobiec rozwojowi choroby i spustoszeniu, jakie powoduje ta choroba.

- Mam nadzieję, że dzielenie się moją historią zainspiruje innych do walki o siebie, zmotywuje ludzi do dalszych badań nad endometriozą, a fundatorów do inwestowania w badania nad endometriozą. Nikt nie zasługuje na to, by być lekceważonym, gdy szuka pomocy medycznej - podsumowuje.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki