Ekspert: strategia nie działa, pandemia roznieciła pożar. Będzie gorzej, niż we Włoszech?
Jak ocenił prezes Naczelnej Rady Lekarskiej (NRL) prof. Andrzej Matyja, obostrzenia w Polsce należało wprowadzić dużo wcześniej, co najmniej o tydzień lub dwa. Dodał, że mamy polski scenariusz epidemii, który jest chyba jeszcze bardziej tragiczny, niż ten z początku epidemii we Włoszech.
Od soboty w związku z epidemią koronawirusa w życie weszły kolejne restrykcje, a cała Polska objęta została czerwoną strefą.
- Nie było innego wyjścia. Początkowo też byłem większym optymistą, że uda nam się to zrobić. Patrząc nie tylko na nasze polskie podwórko, ale i na europejskie podwórko, kiedy ta ilość zachorowań z dnia na dzień rośnie, że rośnie ilość zgonów, te restrykcje były i są konieczne. Mam tylko wątpliwość czy zostały we właściwym czasie podjęte. Należało je podjąć dużo, dużo wcześniej, chociażby o tydzień, czy o dwa tygodnie - powiedział w niedzielę w Radiu ZET prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Pytany o strategię rządu na jesień dotycząca walki z epidemią odpowiedział, że jego zdaniem osoby, które odpowiadały za jej opracowanie nie przewidziały tego, co się może dziać i co się dzieje w tej chwili. "To nie jest żadna strategia" - powiedział. I podkreślił: "Myśmy nie uczestniczyli w pracach, opracowywaniu tej strategii, w związku z tym nie wiemy tak naprawdę jakie były dyskusje. Efekt mamy, jaki mamy. Strategia się nie sprawdziła".
Zdaniem szefa NRL nie ma już mowy o scenariuszu włoskim. - Mówmy o scenariuszu polskim - on jest chyba jeszcze bardziej tragiczny, niż ten z początku epidemii we Włoszech. Naprawdę brak jakiejkolwiek koordynacji na szczeblu nie centralnym, czasami nawet wydaje się, że z pokoju, gabinetu wojewody to fajnie wygląda. Ale rzeczywistość, jak wygląda to najlepiej ocenić, chociażby na nagraniach (publikowanych przez media - PAP), jakie dramatyczne głosy z karetek. A to nie wynika z tego, że my się lenimy i pijemy kawę po dyżurkach, tylko po prostu fizycznie nie dajemy rady, fizycznie nie ma respiratora, łóżka" - mówił profesor.
Prof. Matyja przyznał, że w ochronie zdrowia zawsze był chaos, zawsze było gaszenie pożaru. "W tej chwili ta pandemia roznieciła taki pożar, że ten chaos jest zdecydowanie jeszcze większy. Władza, wydaje mi się, przestała panować nad epidemią. (...) Ta szybkość infekcji, liczba pacjentów wymagających hospitalizacji, tlenoterapii przerosła wszelkie oczekiwania rządzących i myślę nas wszystkich" - powiedział.
Szef NRL zapytany o to, czy pacjenci chory na inne choroby mogą czuć się względnie bezpieczni odpowiedział: "To najbardziej tragiczna sytuacja. Brakowało personelu, brakuje, w tej chwili jeszcze personel zakażony. Ta strategia nie pomyślała o tych chorych. Myśmy się rzucili wszyscy - i słusznie - do walki z COVID-em, tylko mam wrażenie, że zapomniano, o pozostałych pacjentach, gdzie dostępność do terapii praktycznie w niektórych miejscach przestała istnieć. Nie tylko są braki w dostępności i wydłużanie się kolejki" - zauważył profesor. Jak dodał, "choroby nowotworowe nie ustąpiły COVID -19, one dalej istnieją, tylko ten szczyt zachorowań będziemy obserwować za kilka miesięcy".