Ekspert o szczepie koronawirusa z Wielkiej Brytanii. „Może wyrwać się spod kontrtoli"
Szczep koronawirusa z Wielkiej Brytanii rozprzestrzenia się na całym świecie, o czym poinformowała w ubiegłym tygodniu Światowa Organizacja Zdrowia (WHO). Zdaniem eksperta „dopóki liczba zakażeń brytyjskim wariantem koronawirusa jest wciąż na niskim poziomie, są szanse na podjęcie działań, które zahamuję jego szerzenie się”.
Jest to opinia dr Moritza Gerstunga z Europejskiego Laboratorium Biologii Molekularnej (EMBL) w Hinxton w Wielkiej Brytanii, którą podzielił się w rozmowie z Polską Agencją Prasową (PAP). Dokładniej chodzi mu o wprowadzenie bardziej restrykcyjnego lockdownu, a ponadto śledzenie wszystkich „osób z kontaktu” zakażonego pacjenta w celu ich szybkiej izolacji.
Dr Moritz Gerstung wraz ze swoim zespołem badawczym przeprowadził analizę, jak w trakcie listopadowego lockdownu (od 5 listopada do 2 grudnia 2020 r.) na wyspach brytyjskich rozprzestrzeniał się nowy wariant SARS-CoV-2, tj. B.1.1.7 nazywany też jako wariant brytyjski.
Rygorystyczne ograniczenia to podstawa?
Biorąc pod uwagę wyniki badania, naukowcy doszli do wniosku, że potrzebne są bardziej rygorystyczne ograniczenia, niż te zastosowane w listopadzie. One mogą zahamować transmisję tego wariantu. Rząd brytyjski posiłkował się danymi uzyskanymi z analizy podczas podejmowania decyzji o wprowadzeniu w kraju pełnego lockdownu od 4 stycznia br.
14 grudnia 2020 roku brytyjski minister zdrowia Matt Hancock przekazał, że w Londynie i w południowo-wschodniej Anglii pojawiły się przypadki zakażenia nowym, zmutowanym wariantem SARS-CoV-2. Wariant B.1.1.7 został po raz pierwszy wykryty 20 września 2020 r. w hrabstwie Kent przez brytyjskie Konsorcjum Genomu Koronawirusa COG-UK. Nowy wariant, choć nie powoduje cięższego przebiegu COVID-19, okazał się być ok. 50 proc. bardziej zakaźny niż starsze warianty.
Badanie, jak wirus rozprzestrzeniał się w czasie lockdownu
Zespół badaczy pod kierunkiem dr Moritza Gerstunga przeprowadził szczegółową analizę na terenie każdej jednostki samorządowej w Wielkiej Brytanii. Sprawdzano liczbę nowych infekcji SARS-CoV-2 na ich terenie w okresie od 1 września do 22 grudnia 2020 r. Dane te porównywano z wynikami do sekwencjonowania genomu wirusa przez konsorcjum COG-UK, co pozwoliło bardzo dokładnie prześledzić szerzenie się nowego wariantu SARS-CoV-2.
W opinii dr Gerstunga „podczas listopadowego lockdownu ogólna liczba przypadków zakażeń SARS-CoV-2 spadła o około połowę.” Mimo to w niektórych regionach odnotowano stabilizację liczby nowych zakażeń, bądź wzrost. Dotyczyło to zwłaszcza południowo-wschodniej Anglii.
Jak wyjaśnił ekspert, badanie, jakie przeprowadził ze swoim zespołem naukowców, wykazało, że „w 85 proc. regionach liczba nowych zakażeń wywołana przez starsze warianty koronawirusa malała, podczas gdy liczba zakażeń wywołanych przez nowy wariant – rosła”. - W listopadzie liczba zakażeń starymi wariantami spadła dwukrotnie, ale liczba zakażeń wariantem B.1.1.7 – wzrosła od trzech do czterech razy – dodał.
- Ktoś mógłby zasugerować, że szerzenie się tego wariantu mogło być efektem tego, że w niektórych regionach nie przestrzegano zasad lockdownu. Jednak nasze wyniki dowodzą, że podczas listopadowego lockdownu nowy wariant po cichu rozprzestrzenił się niemal w każdy zakątek kraju, ponieważ ze względu na jego wyższą zakaźność zasady tego lockdownu nie były wystarczająco rygorystyczne – tłumaczył dr Moritz Gerstung w rozmowie z Polską Agencją Prasową (PAP). Jak podkreślił, te same ograniczenia powstrzymały natomiast transmisję w populacji starych wariantów SARS-CoV-2, które wówczas dominowały, dlatego ostatecznie liczba nowych zakażeń spadła.
- W grudniu, gdy poluzowano ograniczenia, liczba zakażeń starymi wariantami wzrosła o 40 proc., a nowym wariantem - aż 10-krotnie (o 900 proc. – red.) - zaznaczył specjalista. Przypomniał, że ostatecznie w grudniu pandemia na wyspach brytyjskich całkowicie wymknęła się spod kontroli. - Mieliśmy przepełnione szpitale, znaczny skok dziennej liczby nowych zakażeń oraz liczby zgonów. Dlatego 4 stycznia 2021 r. podjęto decyzję o wprowadzeniu bardziej restrykcyjnego lockdownu niż w listopadzie, kiedy to szkoły i inne instytucje związane z edukacją były otwarte i można było brać udział w spotkaniach sześciu osób z dwóch różnych gospodarstw domowych – powiedział dr Moritz Gerstung.
Poniżej dalsza część artykułu.
W ramach nowego lockdownu zamknięto szkoły i ograniczono liczbę osób, które mogą się gromadzić w jednym miejscu. Z domu wychodzić mogą osoby, które muszą dotrzeć do pracy (nie mogą pracować w domu), szukają pomocy medycznej, uciekają przed przemocą domową, chcą zrobić niezbędne zakupy lub poćwiczyć przez godzinę dziennie.
Przeczytaj także: Kwarantanna w walce z pandemią COVID-19. Jakie kraje europejskie przedłużają ograniczenia?
Brytyjski „wirus może się wyrwać spod kontroli”
Według eksperta te ograniczenia „przynajmniej na razie przyczyniły się do ograniczenia liczby zakażeń nowym wariantem”. - Trzeba jednak zaznaczyć, że choć rosła ona bardzo szybko (do 60 tys. dziennie), to jej spadek jest wolniejszy, niż w czasie pierwszego narodowego lockdownu w marcu 2020 r. Wtedy mieliśmy jednak do czynienia z mniej zakaźnymi wariantami SARS-CoV-2 – podkreślił. Dodał, że przy zakaźności B.1.1.7. wyższej o 30-50 proc. można szacować, iż liczba nowych zakażeń tym wariantem wzrośnie od sześciu do ośmiu razy w ciągu miesiąca.
Bazując na doświadczeniach brytyjskich – według dr Moritza – można stwierdzić, że „jeśli początkowo pojawiają się pojedyncze przypadki zakażeń nowym wariantem w danym kraju, to w ciągu miesiąca czy dwóch ten wirus może się wyrwać spod kontroli”. - Wiedząc to, można podjąć decyzję choćby o wydłużeniu lockdownu, czy wprowadzeniu większych ograniczeń - ocenił specjalista.
Naukowcy szacują, że ściślejszy lockdown, wystarczający do zredukowania przypadków zakażeń starszymi wariantami o 90 proc. w ciągu miesiąca, może ograniczyć liczbę zakażeń nowym wariantem o 20-40 proc. - Mimo że w Wielkiej Brytanii mamy bardzo ścisły nadzór genetyczny nad koronawirusem, nie byliśmy w stanie zahamować szerzenia się nowego wariantu. Jednak mogliśmy przynajmniej ocenić, że jest to bardzo zakaźny wariant, który powinien być poważnie traktowany i ostrzec resztę świata, by podjęła odpowiednie działania, zanim nie jest za późno, kiedy jeszcze można go powstrzymać – tłumaczył dr Moritz Gerstung.
Przeczytaj także: Koronawirus szaleje w Wielkiej Brytanii. Rośnie liczba zgonów
Co trzeba zrobić, by go zatrzymać? Są rozwiązania
Zdaniem eksperta „na tym etapie pandemii poradzenie sobie z nią wymagałoby albo wprowadzenia bardzo ścisłego lockdownu – co będzie niemożliwe – albo zaszczepienia wystarczająco wysokiego odsetka populacji.” - Myślę, że obecnie musimy pomyśleć, jak skutecznie przyspieszyć nasze programy szczepienia ludzi, ponieważ jedynym sposobem wyjścia z pandemii jest to, by wystarczająca liczba osób zyskała odporność na wirusa – oznajmił dr Moritz. W jego opinii dobrą wiadomością jest to, że obecnie dostępne szczepionki chronią też przed nowym wariantem.
Dodatkowo wyjaśnił dr Moritz Gerstung, że niektóre standardowe testy PCR mogą wykryć nowy wariant wirusa. - To naprawdę szczęśliwy traf. Wystarczy zaadaptować standardowe testy PCR, żeby wykrywać zakażenie nowym wariantem – bez konieczności sekwencjonowania genomu wirusa - i od razu podejmować interwencję. Można wówczas śledzić wszystkie kontakty osoby zakażonej nowym wariantem i je izolować. Ponieważ jest on tak zakaźny, trzeba dążyć do odizolowania naprawdę każdego pojedynczego przypadku, a być może nawet poszerzyć definicję „osoby z kontaktu” - wyjaśnił dr Moritz Gerstung.
Według niego, dopóki w innych krajach liczba zakażeń nowym wariantem jest wciąż na niskim poziomie, jest szansa na podjęcie takich działań, które zahamują jego szerzenie się - tak, by liczba zakażeń nie rosła 6-8 razy na miesiąc, ale np. jedynie dwukrotnie. Dr Moritz Gerstung zaznaczył w rozmowie z PAP, że dokładne biologiczne mechanizmy odpowiedzialne za wyższą zakaźność brytyjskiego wariantu wciąż nie są znane. Jak dodał, pojawienie się nowych mutacji to normalny element ewolucji wirusów, jednak w tym przypadku nietypowe jest to, że ten wariant nabył aż 23 nowe mutacje w jednym czasie.
Eksperymenty, jakie przeprowadzono, wykazały, że „mutacje te zmieniają sposób interakcji wirusa z komórką gospodarza, co sprawia, że ma on większe szanse do niej wniknąć”. Na razie badacze nie znają dokładnego pochodzenia wariantu B.1.1.7. W ich opinii wykazuje on jednak podobieństwa do wariantów izolowanych od pacjentów z niedoborami odporności, u których infekcja SARS-CoV-2 utrzymywała się przez kilka miesięcy. Doniesienia o takich pacjentach, np. chorych na nowotwory, pochodzą z różnych krajów. Chorzy ci byli bardzo długo leczeni i otrzymywali przeciwciała ozdrowieńców. Dlatego ewolucja koronawirusa mogła u nich przyspieszyć. - Nie wiemy na pewno czy tak jest, ale to na razie stanie najlepsza hipoteza. Wymaga to jednak dalszych badań, by odpowiedzieć na pytanie, czy to długi okres choroby, czy metody leczenia stymulowały ewolucję wirusa – mówił dr Moritz Gerstung.
Jedna z mutacji, którą posiada wariant B.1.1.7, znajduje się w pozycji 501 (mutacja N501Y) i występuje też w wariancie z Brazylii i z Południowej Afryki. - Choć te warianty nie są spokrewnione to fakt, że te same pozycje są zmutowane, wskazuje, iż jest to coś, co czyni wirusa bardziej skutecznym w zakażaniu większej liczby ludzi – podsumował specjalista.
Źródło: PAP
Polecany artykuł: