Dżuma gryzoni może zagrażać ludziom. Pojawia się w Polsce. Jest się czego bać?
Skażona żywność lub woda, a nawet kurz, mogą być źródłem groźnej dla ludzi bakterii Francisella tularensis. Teraz zrobiło się o niej głośno za sprawą serii ciężkich zakażeń w Słowenii. Szpitale zapełniły się pacjentami z ciężką postacią zapalenia płuc. To trzeba wiedzieć o tularemii, nawet jeśli nie planujesz urlopu w tym kraju.
Tularemia, nazywana też dżumą gryzoni, gorączką króliczą, czy chorobą zajęczą, to przede wszystkim choroba odzwierzęca, ale groźnymi bakteriami zakażamy się nie tylko od zainfekowanych zwierząt. Nierozpoznana na czas, niewłaściwie leczona, może skończyć się śmiercią.
Fala zakażeń w Słowenii dotyczy przede wszystkim rolników, którzy z groźnymi pałeczkami Francisella tularensis najpewniej mieli kontakt podczas koszenia traw.
Tularemia zdarza się w Polsce. Jeśli faktycznie gryzonie (np. zające, króliki) zaczną w Europie masowo chorować, może być ciężko.jeszcze gorzej, gdy problem upowszechni się wśród kotów (do tej pory odnotowywano pojedyncze przypadki).
Bakteria jest wysoce zaraźliwa, roznosi się przez wszystko, co zostało skażone odchodami chorych zwierząt: żywność, wodę, kurz (wystarczy jego wdychanie). Uważa się nawet, że mogłaby być użyta jako broń biologiczna.
Czy sytuacja w Słowenii jest poważna?
Teoretycznie kilka hospitalizowanych osób w sezonie zakażeń to nie jest powód do paniki. Trzeba jednak pamiętać, że sytuacja może rozwijać się dynamicznie, a niepokojące jest potencjalne źródło zakażeń.
Eksperci słoweńscy sugerują, że winne mogą być kleszcze. Tak, roznoszą tę chorobę. Prawdopodobnie robią to też komary.
Zjadliwa pałeczka odpowiedzialna za króliczą gorączkę jest bardzo odporna: może przetrwać nawet przez kilka tygodni w niskiej temperaturze, w wodzie, wilgotnej glebie, sianie czy padlinie zwierzęcej. Jeśli będziemy mieć z nią kontakt, ryzyko zakażenia jest duże.
Za grupy najbardziej narażone na zakażenie uważa się leśników, myśliwych, osoby, które mają kontakt z dziczyzną, pracowników zakładów futrzarskich, rzeźników, rolników, pracowników cukrowni, weterynarzy.
W Polsce ogniska endemiczne tularemii stwierdzano najczęściej w okolicach Białegostoku, Gdańska, Bydgoszczy, Szczecina oraz Poznania.
Tularemia - jak się objawia
Słoweńska specjalistka chorób zakaźnych Barbara Biteżnik z kliniki Golnik apeluje, by pacjenci, u których pojawił się kaszel, podwyższona temperatura, bóle głowy, mięśni, gardła, zgłaszali się do lekarzy.
Ostrzeżeniem powinna też być biegunka i powiększone węzły chłonne, a jeśli dana osoba wcześniej miała kontakt z sianem lub została ugryziona przez kleszcza, trzeba o tym koniecznie powiedzieć.
Objawy przypominają wiele różnych infekcji, także wirusowych. Tymczasem dżuma gryzoni wymaga podania specjalnego antybiotyku, jeśli kuracja ma być skuteczna.
Warto dodać, że w zależności od drogi zakażenia i postaci tularemii, objawy są różne.
Przykładowo w postaci wrzodziejąco-węzłowej, częstej po ukąszeniu kleszcza, pojawiają się rumieniowate grudki, które w ciągu 48 godzin powiększają się do 1-2 cm i przekształcają w krosty, a następnie we wrzody.
W postaci oczno-węzłowej pojawiają się owrzodzenie spojówek i guzki okolic oczu.
U 50-80 proc. osób z chorobą króliczą niewłaściwie leczoną stwierdza się wtórne zapalenie płuc z ropną plwociną i dusznością o wysokiej śmiertelności.
Dżuma gryzoni - jak uniknąć zakażenia
Dżuma gryzoni nie przenosi się z człowieka na człowieka, a jednak łatwo się nią zakazić.
Od lat mówi się o potrzebie stworzenia bezpiecznej, powszechnie dostępnej szczepionki przeciw gorączce króliczej, ale wciąż to tylko plany.
Przestrzeganie obowiązujących zasad higieny, zwalczanie gryzoni polnych tam, gdzie zagrażają ludziom i stosowanie ochrony przed kleszczami to w zasadzie wszystko, co można zrobić.