Dwulatek niespodziewanie doznał paraliżu. Matka uważa, że zawinił koronawirus

2022-05-09 14:18

Mirko Ibrahim jeszcze pół roku temu był zdrowym chłopcem. Wszystko się zmieniło, gdy dwulatek zaczął chorować. Na skutek choroby pojawiły się zaburzenia neurologiczne i problemy z poruszaniem się. Matka chłopca długo walczyła, by uzyskać jednoznaczną diagnozę, a czas nie działał na ich korzyść.

Mirko Ibrahim, Facebook
Autor: Facebook Mirko Ibrahim, Facebook

Los dwulatka zmienił się w kilka tygodni

Mirko był zdrowym i aktywnym chłopcem, który nie odróżniał się niczym od innych dzieci w swoim wieku. Sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy zachorował. Jego mama, Kawzr, wyjawiła, że miała problemy z uzyskaniem jednoznacznej diagnozy. Sześć miesięcy po wystąpieniu objawów grypopodobnych i wysokiej temperatury okazało się, że syn pani Ibrahim nie jest w stanie samodzielnie chodzić.

Poradnik Zdrowie powikłania po COVID-19

Mirko nie jest już radosnym chłopcem

Chłopiec, który uwielbiał zabawę i czas spędzany z rodziną, stał się przygnębiony i apatyczny. Jego matka nieustannie podejmuje walkę o leczenie. Pragnie jedynie, by jej syn odzyskał sprawność i dawną radość z życia.

Chłopcu nie zapewniono wymaganej opieki

Kawzr Ibrahim twierdzi, że syn nie otrzymał należytej opieki, gdy zachorował w październiku zeszłego roku. Mirko był wielokrotnie odsyłany ze szpitala do domu.

"Czuję, że go straciłam"

27-latka rozpacza, ponieważ jej syn nie przypomina chłopca sprzed okresu choroby i wyznaje: "Czuję, że go straciłam". Powodem przeciągającego się procesu diagnostycznego chłopca była pandemia. Matka Mirko nie mogła udać się do lekarza pierwszego kontaktu, by ten zobaczył syna. W trakcie teleporady musiała opisać objawy. Na tej podstawie chłopcu przepisano antybiotyki.

Nietypowe objawy 

Kilka dni później Mirko zaczął się trząść, co bardzo zmartwiło jego mamę. Od razu udali się do szpitala w Hull, gdzie chłopca zatrzymano na noc na obserwacji, a następnie odesłano do domu i kazano czekać na kontakt ze strony neurologa.  „Powiedziałam szpitalowi, że to nie jest normalne zachowanie mojego syna. Nigdy dotąd nie chodził ani nie poruszał się w ten sposób. W głębi duszy wiedziałam, że coś jest nie w porządku. Czułam złamane serce, jakby nikt mnie nie słuchał” - wyznała matka dwulatka.

Tydzień później stan Mirko znacznie się pogorszył, wystąpiła także wysoka gorączka. Matka zadzwoniła po pogotowie.

„Przyjechała karetka i zabrano nas do szpitala. Chciałam tylko, żeby mój syn wyzdrowiał, ale po kilku godzinach wysłano nas ponownie do domu. Byłam tak zła, że ​​nikt nic nie robił”.

Trzy dni później zabrała Mirka z powrotem do szpitala, gdzie powiedziano jej, że stan zdrowia dwulatka nie jest poważny i że inne dzieci bardziej potrzebują opieki. Kawzr twierdzi, że kazano jej opuścić szpital z powodu polityki covidowej.

Chłopiec przestał chodzić

Zaledwie kilka dni później wydarzyła się tragedia - Mirko zupełnie przestał chodzić. Został zabrany z powrotem do szpitala, gdzie przebywał przez cztery dni i przeszedł liczne badania, w tym rezonans magnetyczny.

„Znów odesłano nas do domu i nadal nie wiedziałam, co się dzieje. Wyniki były dobre, a jego stan nie poprawiał się” – powiedziała matka chłopca.

Mirko w ciągu kilku tygodni został sparaliżowany i wymagał ciągłej opieki. Matka dwulatka musiała zrezygnować z pracy, aby się nim zająć. 

Gdy znowu trafił do szpitala, stwierdzono u niego poinfekcyjną ataksję móżdżkową - stan, który wpływa na funkcję lub strukturę mózgu. Kawzr twierdzi, że lekarze powiedzieli jej, żeby się nie martwiła i że jego stan polepszy się dzięki fizjoterapii.

Nie była to jednak oficjalna diagnoza. 

W listopadzie 2021 r. oko Mirko zaczęło "uciekać" do wewnątrz, przez co jego wzrok stał się bardzo słaby. Jego mama znalazła już wtedy w Niemczech prywatną klinikę specjalizującą się w neurologii dziecięcej. 19 stycznia br. Mirko został przyjęty do lekarza specjalisty w Niemczech, gdzie wykonano mu kolejne badania, które potwierdziły, że dziecko przeszedł infekcję COVID-19 oraz, że doznał poinfekcyjnej ataksji móżdżkowej. Stan ten występuje zazwyczaj u ofiar poważnych urazów głowy, udarów i guzów lub po infekcjach mózgu.

Chłopca leczono sterydami, które dały zamierzony efekt - Mirko zaczął ponownie raczkować. Lekarze zalecili regularne sesje fizjoterapeutyczne. Matka malucha obiecuje walczyć o zdrowie swojego syna.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki