Dla genetycznego bliźniaka przeleciał przez ocean. Przyjaźń Macieja i Briana zaczęła się od białaczki

2023-07-14 12:00

Ta opowieść wygląda jak scenariusz amerykańskiego serialu medycznego. Tyle, że wydarzyła się naprawdę, a w dodatku jej bohaterem jest Polak - Maciej Bochnowski z Pruszkowa. Jego historia udowadnia, że idea dawstwa nie zna granic. To także przykład na to, że każdy z nas może zmienić los nieznajomej - ale zarazem tak do nas podobnej genetycznie - osoby.

Dla genetycznego bliźniaka przeleciał ocean. Przyjaźń Macieja i Briana zaczęła się od białaczki
Autor: materiały prasowe Dla genetycznego bliźniaka przeleciał ocean. Przyjaźń Macieja i Briana zaczęła się od białaczki

Średnio co 40 minut ktoś dowiaduje się, że choruje na nowotwór krwi lub inną chorobę układu krwiotwórczego. Dla wielu chorych jedyną szansą na życie jest przeszczepienie krwiotwórczych komórek macierzystych ze szpiku lub krwi zgodnego dawcy. 75 proc. z nich nie uzyska pomocy od dawcy z rodziny. Dla nich ratunkiem może być pomoc dawcy niespokrewnionego. Osoby, które rejestrują się w bazach dawców szpiku powinny być gotowe, że któregoś dnia odbiorą "ten" telefon.

- Jest taka książka Antoine’a de Saint-Exupery’ego „Ziemia, planeta ludzi”, mówiąca o tym, że wszyscy jesteśmy jedną rodziną, może ściślej - jednym gatunkiem. Nawet to, co nazywamy „rasami”, nie spełnia definicji rasy pod względem liczby różnic, jakie definiują rasy w innych gatunkach. Niezależnie od koloru skóry, wszyscy jesteśmy Homo sapiens. Różnimy się oczywiście pod względem HLA, czyli tego zestawu cech, w oparciu o który dobiera się dawcę i biorcę komórek krwiotwórczych. -  tłumaczy prof. dr hab. n. med. Wiesław W. Jędrzejczak, hematolog, onkolog kliniczny, transplantolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

- Tych zestawów cech są miliony i występują one z różną częstością w różnych populacjach. Jest np. taki zestaw, który u Polaków występuje z częstością około 5 proc. a jest rzadki w Azji czy Afryce, lecz nie ma tu wyłączności i dlatego może się zdarzyć, że Polak znajdzie dawcę w Chinach a Amerykanin z Jamajki w Polsce. Nigdy nie wiemy, gdzie w razie choroby może się znaleźć nasz genetyczny „bliźniak”, ale na całym świecie będzie lepiej, jeśli potencjalnych dawców będzie więcej, gdyż ciągle - zwłaszcza tych z rzadkimi zestawami cech HLA - jest zbyt mało. - dodaje prof. Jędrzejczak.

Maciej Bochnowski, szef kuchni z Pruszkowa, dowiedział się o istnieniu swojego genetycznego bliźniaka we wrześniu 2017 roku. Gdy zadzwonił telefon, był akurat na spacerze. "Pana bliźniak genetyczny walczy z nowotworem krwi" – usłyszał. I  bez wahania zdecydował się pomóc.   

Maciej pomógł mężczyźnie z USA 

Procedura ruszyła od razu: badania wstępne, potwierdzanie zgodności pomiędzy dawcą a biorcą, badania szczegółowe. W końcu nadszedł dzień pobrania krwiotwórczych komórek macierzystych. Od Macieja pobrano je metodą aferezy (czyli z krwi obwodowej), która przypomina donację krwi i jest obecnie stosowana w 90 proc. procedur pobrania od dawców.

- Cały proces pobrania krwiotwórczych komórek macierzystych – nie będę ukrywał – jest dość nudny. Nudny, ponieważ przez około 6 godzin twoja krew jest filtrowana, a ty po prostu siedzisz w fotelu - jednak to nic w porównaniu z celem, dla którego to robisz. – wspomina Maciej Bochnowski.

- Po kilku godzinach od oddania krwiotwórczych komórek macierzystych dostałem telefon od Fundacji DKMS z informacją, że pomogłem dwudziestokilkuletniemu mężczyźnie ze Stanów Zjednoczonych. Dopiero wtedy dotarło do mnie, co tak naprawdę się stało i jak duże ma to znaczenie. Poczułem ogromną radość i szczęście - w tak prosty sposób mogłem dać komuś szansę na wyleczenie, na lepsze życie. Oczywiście pojawiły się łzy szczęścia oraz silne emocje - tak jest za każdym razem, kiedy sobie o tym przypominam, nawet teraz czuję wewnętrzną eksplozję radości. – dodaje Maciej.

Biorca odnalazł go przez internet

Jakiś czas później Maciej dowiedział się, że przeszczepienie się udało, a biorca żyje. Wymienili również między sobą kilka anonimowych listów, gdyż zgodnie z polskim prawem żaden z nich nie mógł zdradzić swojej tożsamości. Dopiero po dwóch latach, jeśli obaj wyraziliby zgodę, mogliby się dowiedzieć kim są.

Obaj tego chcieli. Gdy minął czas określony przepisami Maciej otrzymał od Fundacji DKMS numer telefonu i adres email Briana. Napisał do niego, nikt mu jednak nie odpisał. Okazało się, że przez drobną pomyłkę w numerze telefonu do Briana nie dotarły wiadomości, z kolei maile wpadały do spamu.

W drugim dniu świąt Bożego Narodzenia Brian skontaktował się z Maciejem za pomocą mediów społecznościowych - jemu równie mocno zależało na poznaniu swojego bliźniaka genetycznego, dlatego znalazł go przez internet. Od tego czasu byli ze sobą w kontakcie.

"Najwięksi twardziele płakali ze wzruszenia. Masa emocji, masa miłości"

W listopadzie 2022 roku Maciej otrzymał przemiłą wiadomość: "Cześć, jestem tatą Briana i chcielibyśmy z całą naszą rodziną, abyś był obecny na jego ślubie, oczywiście w tajemnicy przed Brianem. Przyjęcie weselne jest w drugiej połowie czerwca 2023 r. i nie wyobrażamy sobie, by Ciebie na nim nie było". I tym razem się nie wahał. Po dwóch dniach podróży, trzech przesiadkach i pokonaniu ponad 8 tys. kilometrów, rodzina Briana odebrała Macieja z lotniska w Jacksonville na Florydzie.

- Gdy dojechaliśmy do ich domu, Brian akurat brał prysznic. Po chwili tata zawołał go, żeby przyszedł do kuchni się przywitać, ponieważ ma gościa, i gdy wszedł, zapytałem go o to, jak się ma. Oczywiście poznał mnie, ale chyba był w takim szoku, że potrzebował chwili, by tak naprawdę zorientować się, kto przed nim stoi. – opowiada Maciej.

- Brian urodził się w Ameryce, ale jego rodzice są z Jamajki. W ich żyłach płynie krew wielu kultur i narodowości, dlatego też w domu i na przyjęciu weselnym gościła rodzina chyba z całego świata. Nie da się opisać miłości, wsparcia i ciepła, jakie czuć w tej rodzinie. To niesamowici ludzie, którzy przyjęli mnie jak członka rodziny. Każdy podczas wesela chciał się ze mną przywitać i podziękować mi za to, co zrobiłem. To były momenty, w których najwięksi twardziele płakali ze wzruszenia. Masa emocji, masa miłości.  – dodaje Maciej. - Śmiało mogę powiedzieć, że przez te kilka dni byłem w innym świecie, jakbym spadł z nieba wprost do amerykańskiego filmu – ale to się wydarzyło naprawdę. To było piękne wydarzenie. – podsumowuje.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki