Czy w twoim ciele jest bisfenol A? Naukowcy z Gdańska znaleźli sposób, by to zbadać
Bisfenol A szkodzi zdrowiu, a do naszego organizmu może trafiać na różne sposoby. Jak sprawdzić, czy - i ile - mamy go w ciele? Wkrótce, dzięki naukowcom z Gdańska, będzie to możliwe: badacze opatentowali właśnie test, pozwalający wykryć bisfenol A w próbkach materiału biologicznego.
Bisfenol A (oznaczany skrótem BPA) to substancja wykorzystywana niegdyś podczas produkcji poliwęglanu (PC), z którego wytwarzane są m.in. niektóre pojemniki do przechowywania żywności, artykuły plastikowe, a nawet butelki do karmienia niemowląt. Badania wielokrotnie dowiodły, że śladowe jej ilości mogą uwalniać się z tworzywa i trafiać do organizmu.
A to nie jest dla nas korzystne: BPA naśladuje działanie hormonów, może być więc przyczyną zaburzeń hormonalnych, zwiększać ryzyko nowotworów, uszkodzeń serca, cukrzycy. Dlatego obecnie wiele krajów ogranicza jego stosowanie podczas produkcji środków mających kontakt z żywnością (o tym, że go w nich nie ma, świadczy informacja „BPA Free” albo „Bez BPA” na opakowaniu). Nadal jest jednak wykorzystywany m.in. podczas produkcji zabawek, szczoteczek do zębów czy papieru termicznego.
Z problemem możliwego narażenia ludzi na szkodliwy dla zdrowia bisfenol A postanowił się zmierzyć zespół naukowców z Politechniki Gdańskiej i Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
Jak czytamy w komunikacie zamieszczonym na stronie www Politechniki Gdańskiej, badacze opracowali zestaw do wykrywania bisfenolu A w próbkach materiału biologicznego. Opatentowany właśnie test powstał przy współpracy z Gdańskim Uniwersytetem Medycznym i Narodowym Instytutem Zdrowia Publicznego – Państwowym Zakładem Higieny.
Test umożliwia monitorowanie narażenia na kontakt z tą jedną z najczęściej występujących w substancji endokrynnie czynnych.
– Związki endokrynnie czynne to substancje, które swoją strukturą przypominają budowę ludzkich hormonów. Po przedostaniu do organizmu naśladują ich działanie lub wpływają na ich wiązanie i rozkład, oddziałują na docelowe receptory hormonalne, potrafią zaburzyć wydzielanie naturalnych hormonów i transportujących je białek. Gospodarka hormonalna działa wówczas nieprawidłowo, przez co znacznie zwiększa się ryzyko wystąpienia m.in. zaburzeń płodności, wad rozwojowych dzieci, otyłości, chorób układu sercowo-naczyniowego, cukrzycy, a nawet nowotworów hormonozależnych, takich jak np. rak piersi czy rak prostaty, a więc tych wszystkich chorób, które uznajemy obecnie za cywilizacyjne – tłumaczy dr hab. inż. Błażej Kudłak, prof. PG z Katedry Chemii Analitycznej Wydziału Chemicznego Politechniki Gdańskiej, cytowany w komunikacie wydanym przez PG.
Obecnie naukowcy pracują nad opracowaniem pierwszego na świecie szybkiego zestawu diagnostycznego, który będzie ogólnodostępnym narzędziem do wykrywania substancji endokrynnie czynnych w moczu.
– Tradycyjny test laboratoryjny to koszt 300 euro, a jego wykonanie trwa minimum dobę, nasz test ma kosztować dziesięć razy mniej, a jego wykonanie w warunkach domowych będzie trwało pięć minut. Jesteśmy obecnie na etapie poszukiwania inwestora. Prowadzimy pierwsze negocjacje z potencjalnymi inwestorami europejskimi – mówi dr Aleksandra Rutkowska, prezes spółki DetoxED, powołanej przez wynalazców w celu wdrożenia pomysłu.
Polecamy także:
- Te maski zwiększają ryzyko zakażenia koronawirusem!
- Nowe zasady wizyt u fryzjera i kosmetyczki
- Szczepionka jednak później, niż przewidywano?
- Chcesz schudnąć? Nadal możesz jeść, co lubisz. Wypróbuj nasz program dietetyczny
- Do kiedy maseczki będą obowiązkowe? Co grozi za brak maseczki?
- Jak nie zarazić się koronawirusem u fryzjera lub kosmetyczki?
- Ile osób naprawdę umarło z powodu epidemii?
- W Polce jest mniej udarów mózgu - ale to nie oznacza nic dobrego