Czy możemy ufać danym dotyczącym epidemii? Czy liczby, o których słuchamy są prawdziwe?
Każdego dnia śledzimy dane dotyczące liczby zachorowań, zgonów i wyzdrowień, obserwujemy wykresy, pokazujące przewidywany rozwój epidemii. Czy jednak dane zawarte w tabelkach i modelach są wiarygodne?
Od momentu wybuchu epidemii instytucje naukowe i media zalewają świat setkami liczb. Są dane ogólnoświatowe i lokalne, dotyczące liczby wyzdrowień i ofiar, mamy wreszcie modele, które na podstawie tych właśnie danych prognozują przebieg epidemii.
Czy jednak informacje te są prawdziwe? I nie chodzi o to, czy są celowo zafałszowane (tak jak było to robione na początku epidemii w Chinach), ale o to, czy naprawdę pokazują stan rzeczywisty?
Problemy z diagnozą
Trzeba pamiętać, że dane na temat COVID-19 są dalekie od doskonałości – twierdzą dziennikarze brytyjskiej telewizji informacyjnej Sky News – Dotyczy to wszystkich liczb - zarówno tych publikowanych przez rządy, lekarzy, jak media.
Dlaczego? Ponieważ w obecnych warunkach nie da się dokładnie oszacować najważniejszej danej, jaką jest liczba chorych na COVID-19. Z rożnych względów.
Aby określić prawdziwą liczbę zakażonych, trzeba by przeprowadzić test u każdego człowieka. To oczywiście niemożliwe fizycznie, ale również nieopłacalne. Testy kosztują, jest ich ograniczona liczba, dlatego wykonuje się je tylko u osób, które mają objawy wskazujące na infekcje.
Nie można – przynajmniej na razie - tak po prostu wykonać sobie testu, jeśli nie mamy gorączki czy duszności.
Ponieważ bada się tylko najcięższe przypadki, dlatego wiele osób, które chorowały lub aktualnie chorują na COVID nie jest brana pod uwagę w statystkach. A jest to liczba bardzo ważna, ponieważ osoby niezdiagnozowane, z łagodnymi objawami, nadal zakażają – podkreśla amerykański dziennik The Hill.
Nieznana liczba testów
Jak podaje brytyjska stacja Sky News, COVID-19 jest nową chorobą, a opracowanie dokładnego i wiarygodnego testu wymaga czasu. Trudno też powiedzieć, który kraj przeprowadza najwięcej testów, trudno też określić, czy są dokładne. Obecnie wykonuje się dwa rodzaje testów w kierunku COVID: molekularne i serologiczne.
Testy molekularne opierają się na identyfikowaniu oznak aktywnej infekcji. Wykonuje się je na próbkach wymazu z tylnej części gardła. Ten rodzaj testu potwierdza diagnozę, jeśli zidentyfikuje dwa specyficzne geny SARS-CoV-2.
Jeśli zidentyfikuje tylko jeden z tych genów, da niejednoznaczny wynik. Nie dają też odpowiedzi, czy ktoś wcześniej przeszedł infekcję, ale wyzdrowiał, co w oczywisty sposób zaniża statystyki.
Drugi rodzaj testu, serologiczny (z krwi), wykrywa przeciwciała wytwarzane przez organizm w celu zwalczania wirusa. To pozwala ocenić, czy pacjent był wcześniej zakażony, doskonale sprawdza się również do wykrywania przypadków infekcji z łagodnymi objawami lub bez nich.
Zdaniem dziennikarzy z brytyjskiej stacji Chanel4, statystyki podawane przez rządy poszczególnych krajów opierają się głównie na wynikach testów molekularnych. Są one powszechne, jednak często (w ok. 30 proc. przypadków) dają fałszywy wynik, zwłaszcza w początkowej fazie infekcji.
Dlatego też testy często są powtarzane, co również zaburza statystyki: mówimy o przykładowo stu wykonanych testach, ale w praktyce chodzi o 70 pacjentów, ponieważ reszta to testy powtórzone u osób, które były już badane.
To wszystko sprawia, że liczba chorych ze stwierdzoną diagnozą jest w rzeczywistość dużo niższa od liczby osób, które naprawdę zachorowały na COVID. Główny brytyjski doradca naukowy Sir Patrick Vallance twierdzi, że w Wielkiej Brytanii obecnie są dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy przypadków, które nie zostały i nie zostaną zidentyfikowane.
Zaniżona liczba zgonów
Zgony, jakkolwiek to brzmi, są najbardziej wiarygodnym źródłem informacji o rozwoju epidemii, ale nawet tutaj specjaliści mają sporo wątpliwości. Każdego dnia mówi się nam o liczbie osób, które uzyskały wynik pozytywny dla COVID-19 i zmarły, ale nie wiemy, czy to było również przyczyną ich śmierci.
Co więcej, wielu zmarłym nie wykonuje się pośmiertnie testów wiec nie wiadomo, co było w ich przypadku przyczyną zgonu.
Często przyczynami zgonu są tak zwane choroby współistniejące – trwa spór, czy uznanie chorób przewlekłych towarzyszących jako przyczyny śmierci jest prawidłowe. Bo jeśli uznamy, że 80-letni pacjent z koronawirusem zmarł w wyniku niewydolności oddechowej, a nie COVID, to czy zaniżamy statystyki epidemiczne?
Tonie wszystko: profesor Neil Ferguson, który kieruje zespołem Imperial College London, podkreśla, że dane o zgonach spowodowanych koronawirusem pochodzą za szpitali i nie obejmują osób, które zmarły we własnych domach w czasie kwarantanny czy w domach opieki.
Dziennik The Hill dodaje natomiast, że przytłoczone szpitale skupiają się na opiece nad chorymi, a nie na gromadzeniu danych, co oznacza to, że liczba faktycznych zgonów z powodu wirusa jest prawdopodobnie wyższa niż liczba zgłoszonych.
W Polsce, zgodnie z zaleceaniami WHO wprowadzono w marcu nowe wytyczne dotyczące klasyfikowania zgonów z powodu koronawirusa. Do tej pory uwzględniano w nich tylko zmarłych, którym przed śmiercią wykonano test, obecnie lekarze podają jako przyczynę zgonu rozpoznanie COVID-u albo podejrzenie COVID-u oraz mają możliwość wpisania tzw. "chorób współistniejących".
Zafałszowane modele statystyczne
Dane o liczbie zakażeń i zgonów oraz dane o przyroście zachorowań na przestrzeni czasu wykorzystywane są przez naukowców do tworzenia modeli statystycznych. Na ich podstawie potrafią oni prognozować tempo i skalę rozwoju epidemii w innych krajach.
Niestety, jak podkreśla dziennik The Hill, niedokładne dane o liczbie zachorowań i zgonów, o których wspominaliśmy wyżej, sprawiają, że modele również nie pokazują prawdy. "Jeśli masz słabe dane, wyniki będą niewiarygodne" – podkreślają dziennikarze.
Jeśli dane nie są idealne, to dlaczego z nich korzystać?
Odpowiedź brzmi: tak, bo to jest wszystko, co mamy. Pomimo tego, że te dane są niekompletne, a czasami nawet mylące, nadal stanowią kluczową część całego obrazu pandemii. Koronawirus jest nowym patogenem i nadal okrytym tajemnicą. Trzeba mieć świadomość, że to co o nim wiemy, to i tak sukces.
Polecamy również:
Jak można zarazić się koronawirusem z Chin?
Koronawirus - objawy, leczenie. Czy koronawirus jest wyleczalny?
Sto dni, które wstrząsnęły światem - kalendarium epidemii koronawirusa na świecie
Wiemy, ilu Polaków zachoruje na COVID-19!
Porady eksperta