Co może oznaczać dla kobiet rejestr ciąż? Zapytaliśmy eksperta
O nowym projekcie Ministerstwa Zdrowia zakładającym m.in. rejestrowanie w Systemie Informacji Medycznej danych o ciąży pacjentek, poinformował senator Koalicji Obywatelskiej. Prawo ma wejść w życie od 1 lipca 2022 roku. Zwróciliśmy się zatem z prośbą o komentarz do tej sprawy do eksperta Rafała Janiszewskiego, właściciela Kancelarii Doradczej, która świadczy usługi z zakresu organizacji ochrony zdrowia na rzecz podmiotów leczniczych i praw pacjentów.
Senator Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Brejza poinformował we wtorek na jednym z serwisów społecznościowych, że rząd ma w planach wprowadzenie rejestru ciąż.
„Rząd od 1.l wprowadza rejestrację ciąż. Wszelkie podmioty lecznicze będą wprowadzać do Systemu Informacji Medycznej info o pacjentkach z ciążami” – napisał w poście. Dodał też, że skierował w tej sprawie zapytanie do Ministerstwa Zdrowia w celu wyjaśnienia, „kto zainicjował tę zmianę i jakie jest jej faktyczny cel”.
Czego dokładnie dotyczy nowy projekt?
Powołując się też na doniesienia portalu gazety.pl, rzeczywiście 8 listopada na stronach rządowych ukazał się projekt rozporządzenia ministra zdrowia. Ta nowelizacja dotyczy rozporządzenia ws. szczegółowego zakresu danych zdarzenia medycznego przetwarzanego w Systemie Informacji Medycznej (SIM) oraz sposobu i terminów przekazywania tych informacji.
Zmiana dotyczy 2 ust. 1 pkt 2 tego przepisu, który określa jakie dane pacjenta trafiają do SIM. Obecnie figurują tam informacje umożliwiające identyfikację pacjenta. Natomiast projekt przewiduje wprowadzić nowe informacje m.in. o implantach medycznych, alergiach, grupie krwi i o ciąży do katalogu danych dotyczących pacjenta.
„Usługodawcy udzielający świadczeń zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych, ale także realizujący je komercyjnie, będą mieli obowiązek raportowania do Systemu Informacji Medycznej faktu ciąży u pacjentki” – czytamy w projekcie ustawy. Oznacza to, że o ciąży pacjentki będą musiały informować zarówno placówki NFZ, jak i prywatne. Nowe prawo ma obowiązywać od 1 lipca 2022 roku.
Według polityka Krzysztofa Brejzy wejście w życie ostatniej wzmianki w nowym projekcie MZ może „stanowić zagrożenie dla praw kobiet”. Jak podkreślił w rozmowie z portalem gazeta.pl, „to jest realizacja projektu radykałów PiS”.
Zagrożeniem jest to, do czego taki „rejestr" może być wykorzystany
Zapytaliśmy Rafała Janiszewskiego, właściciela Kancelarii Doradczej o stanowisko w sprawie i po co Ministerstwu Zdrowia potrzebne są informacje na temat ciąż pacjentek. Oto krótki komentarz eksperta.
Regulacja, która wywołała tak ogromne poruszenie w mediach, to nie jest rejestr ciąż.
Jest to nowelizacja przepisu, który mówi o zakresie danych, jakie są wprowadzane przez usługodawców - przez wszystkie podmioty lecznicze: tak publiczne, jak i prywatne, udzielające świadczeń zdrowotnych - do Systemu Informacji Medycznej (SIM).
Regulacja ta weszła w życie już dawno, a obowiązek raportowania danych zaczął obowiązywać 1 lipca tego roku.
Co jest raportowane? Ogólnie rzecz ujmując: wszystkie istotne procedury medyczne wykonywane u pacjentów. Informacje te każdy z nas może znaleźć w swoim koncie IKP.
Czy dane, które są sprawozdawane, są danymi wrażliwymi? Bardzo często tak!
I dziś różne grupy społeczne mogłyby być oburzone, że taka czy inna informacja na ich temat jest raportowana do SIM, bo np. moglibyśmy zrobić rejestr wazektomii. Tyle że taki rejestr nie istnieje. Podobnie, jak nie istnieje rejestr ciąż.
Czy raportowany jest fakt, że kobieta jest w ciąży?
Tak. To prawda. I jest w tym fakcie sporo potencjalnych dobrodziejstw, jak i sporo zagrożeń.
Mówiąc o dobrodziejstwach, mam na myśli np. to, że już od dłuższego czasu w Polsce kobiety, które są w ciąży, mają w systemie ochrony zdrowia zagwarantowaną uprzywilejowaną pozycję. Mają wszak prawo do uzyskiwania świadczeń poza kolejnością!
I jeśli spojrzymy na sprawę od tej strony, jeśli spojrzymy na sprawę praktycznie, to możemy założyć, iż znajdująca się w SIM informacja będzie dla wszystkich placówek medycznych jasną wskazówką, że tej właśnie kobiecie musi być udzielone świadczenie poza kolejnością.
To mogłoby być dobrodziejstwo, ponieważ po pierwsze kobieta nie musi iść do lekarza i prosić o stosowane zaświadczenie, po drugie - podchodząc do okienka w rejestracji, nie musi tym zaświadczeniem machać i wszem wobec krzyczeć: „Jestem w ciąży” i wreszcie, po trzecie: może być to bat na świadczeniodawców, którzy specjalnych praw ciężarnych nie respektują. Bo jeśli usługodawca zapisze kobietę w ciąży do kolejki, czego robić mu nie wolno, to NFZ takie naruszenie prawa natychmiast będzie mógł wychwycić.
Nie jestem jednak idealistą i marzycielem! Doskonale zdaję sobie sprawę z potencjalnych zagrożeń nowego stanu rzeczy. Zagrożeniem jest oczywiście to, do czego taki „rejestr" może być wykorzystany.
Z innej perspektywy
Ale spójrzmy na sytuację inaczej. Szerzej! Czy dziś nie ma takiego systemu i danych, na podstawie których moglibyśmy utworzyć rejestr ciąż?
Oczywiście, że jest! Bo zarówno w SIM w znowelizowanym projekcie, jak i w raportach placówek do NFZ, fakt wystąpienia ciąży pojawia się w momencie, kiedy tylko ciężarna przyjdzie do lekarza!
I bez tej nowelizacji i tak system doskonale wie, że kobieta jest ciąży od momentu, kiedy po raz pierwszy jej ciążę stwierdzi lekarz, a następnie w raporcie z wizyty sprawozda rozpoznanie ciąży wraz z numerem PESEL pacjentki. To już się dzieje!
Różnica polega na tym, że dziś system widzi to w zakresie świadczeń finansowanych ze środków publicznych, a w przypadku SIM będzie już widział zawsze. We wszystkich zakresach. Również, kiedy ciążę stwierdzi lekarz w gabinecie prywatnym.
Oburzenie wielu środowisk z powodu tej nowelizacji odczytuję jako obawę przed tym, do czego uzyskane w ten sposób dane, mogą być użyte.
Ale każdego narzędzia można użyć w dobrym i złym celu.
Polecany artykuł:
Porady eksperta