Ciężarna 34-latka zmarła w szpitalu. "Zawołali córkę na USG. Po chwili lekarz biegł"
Tragedia w szpitalu we Włocławku. Nie żyje 34-letnia kobieta, która była w 28. tygodniu ciąży. Nie udało się uratować również dziecka. Prokuratura prowadzi dochodzenie w tej sprawie, ustalając okoliczności tragedii i czy doszło do nieumyślnego spowodowania śmierci.
Włocławek: nie żyje kobieta w ciąży
O tragicznych zdarzeniach, jakie miały miejsce 12 lutego b.r. we włocławskim szpitalu, jako pierwszy napisał lokalny portal wloclawek.naszemiasto.pl. 34-latka będąca w zaawansowanej ciąży, trafiła do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Włocławku. Tam stwierdzono zgon zarówno kobiety, jak i dziecka.
„Fakt” podaje nieoficjalne ustalenia dziennikarzy, że przypuszczalną przyczyną śmierci 34-latki mógł być zator.
– Nie jesteśmy w stanie potwierdzić tego, czy dziecko zmarło u nas, czy nie żyło już wcześniej. Natomiast pacjentka zmarła. Powody medyczne były bardzo poważne. W związku z tym, że jest to sprawa wątpliwa, prowadzone jest postępowanie wyjaśniające – poinformowała dyrektorka włocławskiego szpitala, Karolina Welka w rozmowie z serwisem wloclawek.naszemiasto.pl.
Śledztwo ws. śmierci ciężarnej kobiety w szpitalu we Włocławku
Pogrzeb zmarłej odbył się 21 lutego. Przedtem wykonano sekcję zwłok, na której pełne wyniki wciąż czekają śledczy. Jak podał prokurator Arkadiusz Arkuszewski w rozmowie z włocławskim portalem, zabezpieczono już część dokumentacji medycznej, kolejne dokumenty są gromadzone.
Z uwagi na trudny charakter sprawy, nie jest wykluczone, że przejmie ją Prokuratura Regionalna w Gdańsku. Prokuratura potwierdza, że doszło do śmierci kobiety w ciąży, natomiast oficjalnie nie podaje, jak zaawansowana była ciąża.
- Postępowanie prowadzone jest w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci kobiety. Zakres postępowania dotyczy też błędu w sztuce medycznej – wyjaśnił prokurator Arkuszewski.
Co się stało w szpitalu we Włocławku? "To było przerażające"
Dziennikarze „Faktu” podali do wiadomości publicznej zeznania świadkiń tych tragicznych zdarzeń. Inna ciężarna kobieta tego dnia była na oddziale patologii ciąży, gdzie czekała na badanie USG, towarzyszyła jej matka.
– Zawołali moją córkę na USG. Po kilku minutach lekarz, który zabrał ją na to badanie, biegł i wolał: "Szykujcie salę, będzie cesarskie cięcie, zatrzymanie akcji serca, 28. tydzień". Po chwili na korytarzu zebrały się pielęgniarki i lekarze. Wszyscy biegali i szykowali się do operacji, był respirator, inkubator i inne sprzęty – cytuje „Fakt”.
- Dalej nie wiem, co się działo. Poprosili nas, abyśmy weszły do pokoju dziennego pobytu i zamknęły drzwi. Słychać było tylko, jak ktoś biega po korytarzu, to było przerażające - relacjonowała świadkini w rozmowie z "Faktem".
Dokładny przebieg wydarzeń ma wyjaśnić śledztwo.