Chore serce nie poczeka na koniec wojny. Kardiolodzy leczą pacjentów w huku bomb
Jak wygląda sytuacja w Instytucie Kardiologii w Kijowie i leczenie pacjentów przy dźwięku syren alarmowych, jak często lekarze muszą przenosić chorych do schronów, jakie są najpilniejsze potrzeby ukraińskich kardiologów? Poruszającą rozmowę na ten temat można obejrzeć w filmie zamieszczonym na portalu YouTube.
Prof. Maciej Banach to wybitny kardiolog, prezes Polskiego Towarzystwa Lipidologicznego, a od niedawna również przewodniczący Zespołu Pomocy Lekowej dla Ukrainy przy Prezydencie RP. Ekspert zaangażował się w pomoc Ukrainie, a o bieżącej sytuacji w kijowskim Instytucie Kardiologii, potrzebach w zakresie leczenia pacjentów i kontynuacji opieki w obliczu trwającej wojny rozmawiał z dr Oleną Mitchenko, kierownikiem Departamentu Dyslipidemii w Instytucie Kardiologii w Kijowie.
Chore serce nie poczeka
Mimo, że spora część mieszkańców opuściła Kijów, większość lekarzy została przy pacjentach. W Instytucie Kardiologii - w porównaniu do czasu sprzed wojny - leczona jest mniej więcej połowa pacjentów. Zmieniły się jednak ich proporcje: w klinice, którą kieruje dr Olena Mitchenko, na jedną kobietę przypada trzech mężczyzn. - Musimy zapewnić im wszelką opiekę kardiologiczną, bo choroba niedokrwienna, dyslipidemia i nadciśnienie nie zniknęły, podobnie nadczynność tarczycy czy cukrzyca. To są nasze codzienne problemy - opowiada.
Jak przyznaje, każdego dnia jest od 5 do 10 alarmów bombowych. - Gdy słyszymy syreny, musimy przenieść pacjentów do podziemia, by ocalić ich życie. - mówi lekarka. I dodaje, że zdarza się to coraz rzadziej: zagrożenie wprawdzie nie minęło, ale wszyscy już do niego przywykli. - Nie spędzamy w podziemiach zbyt dużo czasu, godzinę lub dwie dziennie. Przez większość czasu jesteśmy w oddziale na piętrze - mówi.
Ukraińcy proszą o leki
Lekarze borykają się jednak również z innym problemem. Minister zdrowia Ukrainy największą pomoc kieruje do oddziałów chirurgicznych, gdzie przebywają osoby, które ucierpiały w wyniku ataków bombowych. Na pozostałych oddziałach, w tym na kardiologii, potrzeba wsparcia w postaci niezbędnych leków, których brakuje w wyniku ograniczenia dostaw i zamówień.
- To szczególnie leki na dyslipidemię, cukrzycę, czy l-tyroksyna, stosowana w nadczynności tarczycy, na którą po katastrofie w Czarnobylu cierpi prawie 30 proc. populacji, głównie kobiet. - wylicza lekarka. - Nie jest tak, że nie mamy ich wcale, jednak zdarza się, że niektórych brakuje i bliscy pacjentów muszą wykupić je w aptece.
W każdej ilości potrzeba również leków na na nadciśnienie, hiperlipidemię, czy wielospecjalistycznych, gdyż na oddziałach przebywają także pacjenci z z ostrym zespołem wieńcowym, wymagający podania leków przeciwzakrzepowych, przeciwpłytkowych, które ratują życie po angioplastyce. Wielospecjalistycznych leków potrzebują zresztą wszystkie oddziały, nie tylko kardiologia. Organizację zakupu leków wraz z transportem na Ukrainę można wesprzeć finansowo (link do zbiórki zorganizowanej przez Fundację To Się Leczy znajduje się w opisie filmu na YouTube), a całą rozmowę można obejrzeć w poniższym materiale:
Polecany artykuł: