Anna miała 36-lat, zmarła przez błąd pielęgniarki. Rodzina dostanie rekordowe odszkodowanie
36-letnia Anna K. zmarła na skutek błędu pielęgniarki. Przebywała wówczas w tzw. klinice medycyny naturalnej. W wyniku zaniedbania młoda kobieta osierociła 8-miesięczne bliźniaczki. Do tragedii doszło w 2019 roku, jednak sprawa w sądzie dopiero teraz znalazła swój finał.
Jak informuje Polska Agencja Prasowa, w miniony czwartek Sąd Okręgowy w Poznaniu wydał wyrok, zasądzając 1,6 mln złotych odszkodowania dla rodziny zmarłej pacjentki. Dyżurująca wówczas pielęgniarka pomyliła dawkę preparatu, w wyniku czego 36-letnia Anna K. zmarła.
Pomyliła dawkę i nie zgłosiła tego faktu?
Lucyna P. podała pacjentce roztwór perhydrolu, czyli wodę utlenioną w stężeniu wielokrotnie przekraczającym zalecaną dawkę, która byłaby bezpieczna. Warto jednak podkreślić, że zgodnie z opinią sądu nie ma naukowych dowodów poświadczających, jakoby tego rodzaju roztwór posiadał działanie terapeutyczne.
Pacjentka jednak przebywała w tzw. klinice medycyny naturalnej, stąd prawdopodobnie zastosowano taką formę leczenia.
Kluczowym i rażącym działaniem była forma popełnionego błędu medycznego. Wspomniana pielęgniarka nie zastosowała się do instrukcji obowiązującej w klinice. Jak wskazuje sąd, pracownica przez nieuwagę i na skutek zaniedbania podała śmiertelną dawkę perhydrolu. Co gorsza, w momencie gdy pojawili się ratownicy medyczni, Lucyna P. nie zgłosiła im faktu podania substancji, co uniemożliwiło podjęcie właściwych działań w celu uratowania życia kobiety.
Wysokie odszkodowanie i nieprawomocny wyrok
Jak wskazuje PAP, w 2021 roku sąd uznał Lucynę P. jako winną zarzucanego jej czynu, czyli narażenia pacjentki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia. Pielęgniarka została skazana na karę roku i 6 miesięcy pozbawienia wolności oraz zakaz wykonywania zawodu na okres trzech lat, a także na wypłatę nawiązki wobec oskarżyciela posiłkowego w wysokości 10 tys. złotych.
To jednak nie koniec tej historii. Rodzina zmarłej kobiety walczyła o zadośćuczynienie, a kwota, której się domagali, wynosiła 1,8 mln złotych. Oznaczało to, że mąż i dzieci zmarłej 36-latki mieliby otrzymać po 600 tys. złotych każdy, plus - dla dzieci wnioskowano o comiesięczną rentę.
"Sąd okręgowy zasądził zadośćuczynienie na rzecz męża zmarłej w kwocie 400 tys. zł - z zastrzeżeniem, że kwota 200 tys. zł ma zostać zapłacona solidarnie przez klinikę i pozwaną pielęgniarkę, zaś kolejne 200 tys. zł przez klinikę. W odniesieniu do dzieci Anny K., zasądził na rzecz każdego z nich - po 600 tys. zł - także z zastrzeżeniem odnośnie kwoty zasądzonej dla każdego z dzieci - że kwota 300 tys. zł zapłacona ma zostać solidarnie przez klinikę i pozwaną pielęgniarkę, zaś kolejne 300 tys. zł przez klinikę" - informuje PAP.
Na rzecz poszkodowanych dzieci zasądzono również rentę skapitalizowaną w kwocie 36 tys. dla każdego dziecka, plus rentę comiesięczną w kwocie tysiąca złotych na każde z nich. Połowa ma być zapłacona przez pielęgniarkę, a połowa przez klinikę. Sędzia Anna Pijańska zaznaczyła, że wina pielęgniarki nie budzi wątpliwości, gdyż została już stwierdzona prawomocnym wyrokiem w 2021 roku.
Sąd wskazał, że klinika odpowiada za działania Lucyny P. i podkreślił, że obowiązujące w placówce procedury budzą wątpliwości pod względem bezpieczeństwa pacjentów.
- Spółka zajmowała się proponowaniem tzw. leczenia naturalnego, alternatywnego, preparatami, które nie są zbadane naukowo, nie są dopuszczone jako środki, które są podawane według jakichś procedur medycznych. One oczywiście w odpowiednim stężeniu nie są szkodliwe i podawanie ich wówczas nie jest nielegalne, natomiast procedura przygotowywania tych roztworów, które następnie były podawane dożylnie pacjentom, sama w sobie nie była bezpieczna - wyjaśnia sędzia Anna Pijańska.
Warto jednak podkreślić, że wydany wyrok nie jest prawomocny. Co więcej, klinika nie zajęła stanowiska w przedmiotowej sprawie, choć korespondencja była przekazywana na adres, który cały czas widnieje w wykazie KRS. Dlatego orzeczenie w stosunku do pozwanej kliniki jest wyrokiem zaocznym, a sąd nadal mu rygor natychmiastowej wykonalności.
Duże kwoty i trudna sytuacja pielęgniarki
Z informacji udostępnionych przez PAP wynika, że Lucyna P. przebywa na emeryturze i ma pod opieką niepełnosprawną córkę. Sytuacja finansowa pielęgniarki sprawia, że kobieta nie jest w stanie spłacić tak dużych sum.
Jednak jak wskazuje jej pełnomocnik pytany o ewentualną apelację, Lucyna P. postanowiła zdać się na decyzję sądu, a biorąc pod uwagę uzasadnienie winy, wszczęcie apelacji może być nieskuteczne, natomiast nie podjęto jeszcze ostatecznej decyzji.
Pełnomocnik Lucyny P. dodał również, że pielęgniarka cały czas ponosi odpowiedzialność za popełniony czyn. Od momentu gdy sąd wydał decyzję o zabezpieczeniu środków, kobiecie zostaje 995 złotych na rękę, by przeżyć miesiąc. Jej stan zdrowia nie pozwala na podjęcie zatrudnienia.