Anna Gołębicka o wypaleniu zawodowym w ochronie zdrowia: To brak szansy na lepszą opiekę

2025-03-26 15:42

Wypalenie zawodowe dosięga nawet studentów medycyny - wskazuje Anna Gołębicka, D.B.A., ekonomistka, strateżka, ekspertka ds. komunikacji i zarządzania, specjalistka w obszarze funkcjonowania rynku, gospodarki, rozwoju społecznego i ochrony zdrowia. Często zapominamy, że kondycja personelu medycznego ma bezpośredni wpływ na sytuację pacjentów.

Wypalenie zawodowe lekarzy dotyka pacjentów. Anna Gołębicka: Frustracja rośnie
Autor: Fot. Redakcja

Wielu z nas mogło doświadczyć frustracji, zniechęcenia i poczucia bezradności zderzając się z obliczem ochrony zdrowia. Ma ona jednak wiele ogniw i to sprawia, że często dostrzegamy wyłącznie jedną stronę medalu. W rozmowie z Anną Gołębicką D.B.A. (Doctor of Business Administration) znaną i cenioną ekonomistką oraz ekspertką ds. komunikacji i zarządzania omawiamy problem wypalenia zawodowego wśród lekarzy, pielęgniarek i innych osób pracujących w sektorze zdrowia. 

Wypalenie zawodowe w ochronie zdrowia. O przyczynach, skutkach oraz możliwościach rozwiązania opowiada dr Anna Gołębicka

Wypalenie zawodowe w ochronie zdrowia. Problem już wśród studentów

Anna Gołębicka wskazuje, że choć starszym osobom ciężko w to uwierzyć, to wypalenie zawodowe dostrzegane jest już wśród studentów medycyny. Do oceny zjawiska służą głównie metoda psycholog społecznej Christiny Maslach oraz metoda Oldenburg Burnout Inventory (OLBI). Uczestnikom zadawane są odpowiednio skonstruowane pytania, a następnie po zliczeniu punktacji można ocenić czy wypalenie zawodowe dotyczy danej jednostki. Niemniej jak wskazuje ekspertka, najlepszym sposobem, by to, sprawdzić jest zadanie pytania, czy po prostu ktoś czuje się wypalony, czy chce mu się pracować.

Z obserwacji wynika, że jeżeli mówimy o ochronie zdrowia, to problem dotyka już nie tylko samych lekarzy, ale nawet osoby, które dopiero rozpoczęły swoją karierę w medycynie, a przynajmniej próbują. Po pierwsze mają za sobą wyjątkowo obciążające studia, na które trudno było się dostać, a po drugie nie mają nikogo, kto ich pokieruje kiedy już pojawią się w szpitalu klinicznym.

- Idą jak kaczki za dużą kaczką i mają się czegoś nauczyć, a jest ich na przykład pięcioro. I nie mogą się nauczyć, bo stoją pod ścianą i czekają na kogoś, kto się nimi zajmie. I to już jest pierwsze zderzenie. Kolejne zderzenie ze ścianą się zaczyna podczas stażu po studiach, kiedy stażuje się 13 miesięcy, chodząc po różnych klinikach, oddziałach i szukając trochę miejsca dla siebie, gdzie będzie to miejsce, gdzie chce być, jaką specjalizację chce zrobić. I tamten młody lekarz, bo to jest już lekarz, który skończył studia, jest popychadłem. Czyli ty zrobisz papiery, ty tutaj postój, ty zrób to, ty zrób tamto. Nikt o nich nie dba, nie mają mistrza, nie mają mentora, nie mają przewodnika - podkreśla Anna Gołębicka.

Sam fakt braku mentora, jasnych wskazówek, wsparcia i traktowania jak kogoś, kto nie ma pojęcia o medycynie i jest zmuszony wypełniać papiery, zamiast się uczyć, sprawia, że z każdym dniem narasta frustracja. 

- Mają bardzo dużą odpowiedzialność na sobie. Spycha się na nich różnego rodzaju prace, których nie powinni robić zgodnie ze swoim planem specjalizacji. I znowu frustracja rośnie. I znowu te nasze wyobrażenia o tym, kim ja będę, czyli jak ja będę, jak to lekarze mówią, lekarzował, kontra jakby to, co jest naprawdę w moim życiu, to jest przepaść. I między tymi wyobrażeniami a realiami robi się taka przepaść, że pojawia się właśnie to wypalenie zawodowe. Czy ja dobrze wybrałem, czy ja chcę to robić? - dodaje Gołębicka.

Studenci to jedna kwestia, druga to lekarze z większym lub mniejszym doświadczeniem. Specjalistka wskazuje, że wyobrażenia o tym jak wygląda ten zawód, mocno zderzają się z brutalną rzeczywistością. Przede wszystkim często nie jest tak jak na filmach, a to oznacza, że współpracownicy wcale nie są dla siebie sympatyczni, brakuje wzajemnego szacunku także od pacjentów.

Wtedy człowiek sobie myśli, nie chce mi się, nie chce mi się chodzić do pracy, to nie jest praca dla mnie, nie mam energii, nie chcę się rozwijać. I to jest taki marazm. Najgorsze, co możemy zrobić pracownikowi, to doprowadzić, żeby był wypalony zawodowo, czyli żeby nie miał energii, pasji, żeby mu się po prostu przestało chcieć

- wyjaśnia.

Wypalenie lekarza kontra dobro pacjenta. “Konkurs na frajera”

Anna Gołębicka podkreśliła, że na kwestię komunikacji oraz wypalenia zawodowego wpłynęła także miniona pandemia COVID-19. To właśnie ten okres pokazał, że zaangażowanie nie popłaca, że bycie na pierwszej linii frontu nie wynagradza w żaden sposób poniesionych kosztów. 

- Potem kończy się ta rewolucja, czy kończy się ta wojna. A potem się okazuje, że ci, którzy byli gdzieś z daleka, którzy nie tracili sił przychodzą i spijają całą śmietankę. W wielu przypadkach tak dokładnie wydarzyło się po pandemii. Czyli ci, którzy faktycznie ciężko pracowali, wszystko robili, poświęcali się, nie dostali za to właściwie żadnej nagrody. Czyli jak to się mówi w ochronie zdrowia, wygrali konkurs na frajera. Jeżeli ktoś raz w życiu wygrał konkurs na frajera, to już drugi raz nie stanie w szranki. To ukradło ideały, że warto się poświęcać, warto być z ludźmi, warto ryzykować swoje życie, warto być idealnym lekarzem czy super pielęgniarką. No bo co ja na koniec dnia z tego mam i cała ochrona zdrowia trochę jest o tym - komentuje specjalistka.

Jako przykład ekspertka podaje historię jednego pacjenta, który otrzymał zlecenie na założenie holtera jeszcze w kwietniu minionego roku. Długo musiał czekać, bo aż do grudnia. Wynik trafił do lekarza i był interpretowany w  lutym, bo taki specjalista musi każdego dnia odczytać ileś wyników. W kolejnym kwietniu pacjent wraca na wizytę z opisem.

Okazuje się, że pacjent ma bardzo krytyczną sytuację w tym holterze. Co może zrobić lekarz? Może zapisać, że ma krytyczną sytuację i odłożyć holter do systemu. A może zadzwonić do pacjenta, zaprosić go na jutro rano na badania, zadbać o jego życie i zdrowie. No więc lekarz dba o jego życie i zdrowie, dzwoni do niego, na drugi dzień mu organizuje badania, stara się go przeprowadzić przez ten proces. Traci właściwie 6-8 godzin, bo się poświęca. I co się dzieje w poniedziałek? Dostaje burę o swojego szefa, że nie przeczytał reszty holterów

 - podsumowuje Gołębicka.

Ta prosta historia pokazuje dwie strony. Po każdej z nich są emocje, frustracja, zmęczenie, próba realizacji zamierzonych celów. Niestety drogi te nie raz się rozmijają. Z kolei brak właściwej komunikacji, zarówno ze strony pacjenta jak i personelu medycznego, natłok obowiązków, konieczność funkcjonowania w określonym systemie sprawia, że u lekarzy dochodzi do spadku zaangażowania i motywacji. A to prowadzi do wypalenia zawodowego i wpływa na poziom opieki zdrowotnej.

To brak szansy na lepszą opiekę, bo ten lekarz nawet jak jest wypalony, to on nie robi krzywdy pacjentowi, on wykonuje to, co ma wykonywać. Ale podstawowo, czyli leczy tak, jak się umówił, ale nie ma siły i motywacji, żeby zrobić cokolwiek ponadto, żeby więcej nam opowiedzieć, żeby się postarać, żeby być uskrzydlonym

- wyjaśnia.

Więcej szczegółów na temat wypalenia zawodowego w ochronie zdrowia znajdziesz w filmie zamieszczonym powyżej.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki