Agata Rubik przyznała, że musiała skorzystać z pomocy terapeuty. "Dostałam po du***"
Agata Rubik, choć często udziela się w mediach społecznościowych, raczej stroni od wywiadów. Niedawno jednak postanowiła się nieco otworzyć w podcaście Żurnalisty, gdzie opowiedziała o swoich problemach. Wyznała, że zdecydowała się podjąć terapię.
Agata Rubik od blisko 14 lat jest żoną znanego polskiego kompozytora Piotra Rubika. Para, mimo sporej różnicy wieku, jest szczęśliwa i spełnia się w roli rodziców dwóch córek: Heleny i Alicji.
Mimo pozytywnego podejścia do życia i optymizmu, którym Agata dzieli się ze swoimi obserwującymi na Instagramie, okazało się, że miewała również spore problemy z samopoczuciem.
Agata Rubik o terapii i dzieciństwie
Jak sama przyznała, Agata jest typem perfekcjonisty, zawsze chce być jak najlepsza dla bliskich jej osób. Dlatego problemy osobiste skłoniły ją do skorzystania z pomocy terapeuty, w celu odnalezienia przyczyny jej spadków nastroju.
- Poszłam na terapię w gorszym czasie w swoim życiu, nie tak dawno, a jestem typem, który nie lubi okazywać słabości, bo chce być dla najbliższych osób najlepsza, idealna - podkreśliła.
Dzięki terapii odkryła, co było przyczyną jej problemów z samopoczuciem. Okazało się, że Agata zbyt angażowała się w życie swoich rodziców, w szczególności matki.
- Zaczęliśmy rozmawiać o mnie, o moim dzieciństwie i dużo rzeczy się okazało. Zadała mi fajne pytanie psychoterapeutka: "Czy ja chcę układać życie z moimi rodzicami, czy z moim mężem i moimi dziećmi". Oczywiście, że z moim obecnym życiem, dlatego pewne rzeczy trzeba zakończyć. Nie można być jednocześnie córką, żoną i matką na wyjeździe, a lubiliśmy z moimi rodzicami jeździć. Mam bardzo dobry kontakt z moimi rodzicami, moja mam traktowała mnie jak przyjaciółkę i dlatego dostałam po du*** – powiedziała Agata.
Jej relacja z mamą była na tyle zażyła, że w dzieciństwie Agata wolała spędzać czas z nią, niż ze swoimi rówieśnikami.
- Jak przychodziła koleżanka mojej mamy, to ja sobie z nimi siedziałam i uczestniczyłam w tych rozmowach. (...) Jednak bardzo trzeba to oddzielić, że dziecko, to dziecko, a przyjaciółka to przyjaciółka - przyznała.
Choć wtedy ta zażyłość sprawiała jej przyjemność, dziś okazała się źródłem problemów emocjonalnych.
- Nie potrafiłam radzić sobie z moimi emocjami, dlatego, że żyłam życiem moich rodziców zbyt mocno. Przede wszystkim miałam duże napięcie w sobie, które rozładowywałam np. krzyczałam albo jadłam dużo słodyczy. Nigdy nie miałam tak, że próbowałam poradzić sobie ze stresem sięgając po alkohol. Lubiłam pić, ale wiązało się tylko i wyłącznie z dobrym towarzystwem - mówi.
Polecany artykuł: