38-latek miał pięć zawałów serca w ciągu jednego dnia i żyje. Lekarze mówią o cudzie
Ten dzień miał wyglądać zupełnie inaczej. Patrick „Patch” Kettleborough z Bolsover w Wielkiej Brytanii zamierzał spędzić go na Krecie wraz z żoną, wypoczywając i świętując urodziny. Los jednak chciał inaczej - mężczyzna doznał pięciu zawałów serca, jednego po drugim. Lekarze uratowali mu życie, ale z powodu komplikacji Patrick po kilku tygodniach nadal jest przykuty do łóżka w greckim szpitalu.
Patrick ma 38 lat i wraz z żoną Lisą prowadzi niewielki pub Blue Bell w Bolsover niedaleko Chesterfield. Wakacje na Krecie były jego urodzinowym prezentem od żony. Jak jednak stwierdziła Lisa, zaplanowana przez nią niespodzianka zmieniła się w "absolutny koszmar".
Ból w klatce piersiowej był jedynym objawem zawału
Para przybyła na Kretę w piątek 23 września. Zatrzymali się w jednym z hoteli w Malii, znanej miejscowości wypoczynkowej położonej niedaleko Heraklionu i słynącej z pięknej, piaszczystej plaży. Wieczorem poszli na drinka z przyjaciółmi. Następnego ranka - w dniu 38. urodzin Patricka - Lisa zauważyła, że jej mąż podczas śniadania nietypowo się zachowuje. Jej zdaniem nie był sobą, skarżył się również, że kilka razy poczuł silny ból w klatce piersiowej.
To ją zmyliło, gdyż zawał serca daje często również inne objawy - oprócz bólu za mostkiem może to być również drętwienie ręki, duszności, zimne poty, uczucie lęku czy kołatanie serca.
Jak wspomina, sądziła że to nic poważnego, ale zdecydowała, że mimo wszystko konieczna jest wizyta w lokalnym centrum medycznym. Tam mężczyznę zabrano na badania, zaś Lisa musiała wypełnić dokumenty ubezpieczeniowe.
Po chwili z pokoju wyszła zaniepokojona pielęgniarka. - Powiedziała coś do mnie po grecku, nic nie zrozumiałam, ale z jej zachowania wywnioskowałam, że jest źle - relacjonowała później kobieta.
Mężczyzna miał pięć zawałów serca jeden po drugim
Patricka przewieziono karetką do szpitala w pobliskim mieście, a stamtąd do Szpitala Uniwersyteckiego w Heraklionie. Od razu trafił na stół operacyjny, a do serca wszczepiono mu stent. Stent to niewielka rurka, określana również jako "proteza naczyniowa".
Jak się okazało, stent był w przypadku Patricka niezbędny, gdyż jego tętnice wieńcowe były niemal całkowicie zablokowane. Jak wspomina Lisa, jedna tętnica miała 60 proc. niedrożności, druga była zwężona w aż 90 procentach. To, jak ocenili lekarze, było przyczyną pięciu w sumie zawałów serca - dwóch większych i trzech małych - które następowały jeden po drugim. - Lekarze powiedzieli mi, że nie wiedzą, jak mój mąż mógł w ogóle to przeżyć. Miał ogromne szczęście, że żyje - wspomina Lisa.
"Po prostu siedziałam i płakałam"
Po operacji Patrick od razu trafił na oddział intensywnej terapii. Lisa mogła zobaczyć go dopiero po dwóch dniach, jednak codziennie zjawiała się w szpitalu, chociaż ten był oddalony o godzinę drogi od hotelu. - Siedziałam przed drzwiami oddziału, chciałam być blisko na wypadek, gdyby coś się stało. - wspomina.
27 września - trzeciego dnia po przyjęciu Patricka do szpitala - Lisa mogła się z nim zobaczyć. Wizyta trwała pięć minut, kobieta musiała założyć fartuch, maseczkę i nie wolno było go jej przytulić. Wszystko z powodu złego stanu zdrowia i wysokiego ryzyka infekcji.
Wstrząśnięta kobieta relacjonowała, że jej mąż cały był obwieszony rurkami i podłączony do szpitalnych urządzeń. Tego samego dnia na Kretę przyleciały dzieci pary - Jamie i Lily. Każde z nich mogło zobaczyć tatę przez piętnaście minut. - Przy nich starałam się być silna, ale gdy wróciły do hotelu, a ja zostałam w szpitalu, po prostu siedziałam i płakałam - relacjonuje Lisa. - Nie jestem religijna, ale kilkakrotnie modliłam się do Boga, by zachował mojego męża przy życiu. - dodaje.
Póki co nie wiadomo, co było przyczyną zawałów
Patrick z dnia na dzień czuł się lepiej i po kilku dniach - 30 września pozwolono mu wrócić do hotelu. Miał w nim jednak zostać, nosić monitor pracy serca i trzy razy dziennie mierzyć ciśnienie krwi. Para miała nadzieję, że choć trochę zdążą się nacieszyć urlopem przed powrotem do Anglii.
Ich nadzieje okazały się jednak płonne - 6 października, 13 dni po pięciokrotnym zawale serca, mężczyzna znów trafił do szpitala, gdyż jego stan gwałtownie się pogorszył. Para nadal przebywa w Grecji, jednak jest szansa, że wkrótce uda się im wrócić do domu. - Boimy się, jak będzie wyglądał lot, jak Patrick go zniesie - mówi Lisa. - Rozmawialiśmy z lekarzem rodzinnym, po wylądowaniu mamy natychmiast się zameldować i dowiemy się, co dalej.
Lisa ma nadzieję, że uda im się również uzyskać informację na temat przyczyn zawałów serca. Wcześniej nie było bowiem żadnych znaków ostrzegawczych, nic nie wskazywało na to, że mężczyźnie coś dolega. Greccy lekarze podejrzewają, że być może mężczyzna ma wrodzoną wadę serca, która dotąd nie dawała żadnych objawów.
Polecany artykuł: