23-latek zmarł, bo przez 2 lata lekarze nie zauważyli raka. "Błagam lekarzy, aby nie bagatelizowali..."
Choć uporczywe objawy utrzymywały się bardzo długi czas, lekarze nie zlecali Bradleyowi dodatkowych badań. Przez dwa lata mężczyzna chodził z nowotworem. Dopiero po tym czasie wykryto u niego raka, niestety, było to już czwarte stadium. 23-latek zmarł.
Po dwóch latach dowiedział się, że ma raka
Bradley Coombes zmagał się dolegliwościami ze strony układu pokarmowego już od 2018 roku. Początkowo walczył z uporczywym refluksem. Lekarz jednak nie zlecił mu dodatkowych badań, tylko przepisał leki zobojętniające kwas żołądkowy, by zniwelować objawy refluksu. Specjalista sugerował, że refluks jest wywołany przewlekłym stresem.
Dolegliwości jednak nie mijały. Po kilku miesiącach doszły nowe objawy: Bradley zaczął odczuwać ból po lewej stronie brzucha. Zaniepokojony, udał się ponownie do lekarza. Medycy stwierdzili, że prawdopodobnie ma zespól jelita drażliwego lub zapalenie wyrostka robaczkowego. Podobne objawy występują niestety przy raku jelita grubego. Lekarze nie zlecili jednak dodatkowych badań diagnostycznych.
Z czasem stan zdrowia Bradleya zaczął się znacznie pogarszać. Mężczyzna zaczął chudnąć, a dodatkowo pojawiło się u niego krwawienie z odbytu. Lekarze twierdzili jednak, że ta dolegliwość spowodowana jest hemoroidami i bardzo intensywnym trybem życia.
Kiedy dolegliwości nie ustępowały, Bradley udał się do innego lekarza. „Tym razem lekarz potraktował go całkiem poważnie. Zauważył, że chodził tam i z powrotem z problemami żołądkowymi, więc powiedział „zróbmy badanie krwi, tak na wszelki wypadek” – wspomina mama Bradleya.
Wykonano badanie krwi, które wykazało niedobór żelaza oraz niedokrwistość. Dopiero wtedy Bradleyowi zlecono kolonoskopię, która ujawniła prawdziwą przyczynę tych wszystkich dolegliwości. Okazało się, że mężczyzna ma raka jelita grubego.
Zbyt późna diagnoza
Niestety, ze względu na bagatelizowanie objawów przez lekarzy oraz brak badań, które mogłyby wykryć wcześniej chorobę, rak jelita grubego był już w czwartym stadium. Mimo wszystko Bradley chciał pokonać chorobę. Chciał poddać się operacji usunięcia guza oraz założenia stomii. Niestety, okazało się, że usunięcie guza jest niemożliwe, gdyż doszło do przerzutów na otrzewną. Zlecono mu więc chemioterapię, która niestety nie przynosiła pożądanych skutków. Mężczyzna został objęty opieką paliatywną. zmarł w domu 19 lutego 2021 u boku rodziców, babci, dziewczyny Alice i psa Bustera.
„Po prostu spojrzał na mnie i powiedział: „mamo, już dłużej nie mogę”. 14 godzin później odszedł” – wspomina Caroline, mama Bradleya.
Historię Bradleya opowiedziała jego mama. Wszystko po to, by ostrzec inne osoby przed bagatelizowaniem niepokojących objawów przez lekarzy i dążyć do wykonania badań diagnostycznych. W przypadku Bradleya, gdyby nowotwór został wykryty wcześniej, szanse na jego wyleczenie były by znacznie większe.
„Opowiedziałam naszą historią, żeby zachęcić innych do badań. Błagam lekarzy, aby nie bagatelizowali więcej potencjalnych pacjentów z rakiem tylko dlatego, że są w młodym wieku” – powiedziała mama Bradleya w rozmowie z dziennikiem „Metro”