20 tysięcy za "lepszą operację" raka trzustki. Interwencje NFZ i Rzecznika Praw Pacjenta
W poniedziałek media ujawniły, że pacjenci z rakiem trzustki, oczekujący na operację, byli zmuszani w warszawskim szpitalu MSWiA do wpłacania pieniędzy za prawo do zabiegu robotem daVinci. Do akcji wkracza CBA, NFZ, Rzecznik Praw Pacjenta i resort Izabeli Leszczyny.

Chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, dlaczego sprawa ujawniona przez dziennikarzy Wirtualnej Polski i Rynku Zdrowia jest tak bulwersująca oraz co najmniej wątpliwa nie tylko pod względem etycznym.
Rak trzustki to diagnoza, która budzi grozę, paraliżuje, oznacza fatalne rokowania. Informowanie chorych w tym stanie, że wybór metody ich leczenia w państwowym szpitalu jest zależny od pieniędzy wtedy, gdy nie jest to prawda, odbiera wiarę w drugiego człowieka.
Nawet jeśli nie był to przymus bezpośredni, a jedynie "subtelna sugestia" lekarza, który pacjentowi jawił się jako ostatnia nadzieja na ocalenie, stało się coś bardzo niewłaściwego i nic dziwnego, że sprawą zajmują się najważniejsze instytucje w kraju, a ministra zdrowia Izabela Leszczyna nie kryje oburzenia.
Pytanie tylko, czy za nim pójdą kontrole w wielu fundacjach działających przy szpitalach, których działalność także może budzić wątpliwości.
Rak trzustki: "Darowizna" w wysokości 20 tys. warunkiem "lepszej operacji"?
Przypomnijmy, co wg dziennikarskiego śledztwa, było praktykowane od paru lat w Państwowym Instytucie Medycznym MSWiA w Warszawie.
Pacjenci z rakiem trzustki płacili za "lepsze" operacje - oczywiście nie bezpośrednio, do czyjejś kieszeni, ale za pośrednictwem wskazywanej przez lekarza fundacji.
Chodzi o operacje z wykorzystaniem robota da Vinci.
- Pacjenci z rakiem trzustki byli namawiani do wpłacenia darowizny w wysokości 20 tys. zł, by otrzymać szansę na mniej inwazyjną operację, a droga ku niej prowadziła przez prywatny gabinet lekarza, który miał operować – poinformowali dziennikarze.
Co więcej, z relacji pacjentów wynika, że osoby, które nie zdecydowały się na wpłatę, były operowane metodą klasyczną, która – jak twierdzą – dawała gorsze efekty terapii. Proceder miał trwać od co najmniej 2022 do 2024 roku.
Na dowód dziennikarze przedstawili choćby zapis nagranej rozmowy między prof. Markiem Durlikiem, chirurgiem przeprowadzającym zabiegi a pacjentem, który marzył o zabiegu u tego wybitnego specjalisty:
Marek Durlik: Aha, operacja robotem da Vinci łączy się z dopłatą na fundację jeszcze.
Pacjent: Jakiej wysokości?
Marek Durlik: Około 20 tysięcy . (..) Niestety nie jest to mało, ale te narzędzia są bardzo drogie, my je kupujemy. To nie jest refundowane przez NFZ.
Skandal w MSWiA: "Bóg od trzustki" nie ma sobie nic do zarzucenia
Cytowane nagranie trafiło już do CBA, a w centrum afery znalazł się prof. Marek Durlik, chirurg i transplantolog, szef Kliniki Chirurgii Gastroenterologicznej i Transplantologii w PIM MSWiA, nazywany przez pacjentów "Bogiem od trzustki". To właśnie on miał sugerować pacjentom konieczność wpłaty darowizny na fundację, aby móc skorzystać z operacji robotycznej.
Konsultacja u profesora w prywatnym gabinecie kosztuje 500 zł, a wizyta kwalifikacyjna u innego lekarza – 650 zł. Pacjenci, którzy decydowali się na operację robotyczną, mieli wpłacać na rzecz fundacji 20 tys. zł z dopiskiem "darowizna na cele statutowe dla transplantologii".
Sam prof. Durlik podkreśla w rozmowie z Onetem, że możliwość leczenia w MSWiA nie jest związana z konsultacją prywatną w jego gabinecie. Mozna dostać skierowanie od lekarza rodzinnego.
Generalnie lekarz nie widzi w swoim postępowaniu niczego złego. Twierdzi, że sugerując wpłatę darowizny, chciał utrzymać program operacji robotycznych i uchronić szpital przed zadłużeniem.
- Mogliśmy zawiesić program robotowy i dzisiaj nie musielibyśmy rozmawiać na ten temat. Ale jestem przede wszystkim lekarzem i życie każdego pacjenta jest dla mnie najważniejsze. Nie miałem poczucia, że robię coś złego – powiedział prof. Durlik.
Profesor podkreślił, że zabiegi z wykorzystaniem robota daVinci w raku trzustki nie są refundowane, a niezbędne narzędzia do robota bardzo drogie. Zaznaczył, że wpłaty były dobrowolne, nikt nie weryfikował, czy pacjent przekazał darowiznę przed operacją, a sam nie wziął z konta fundacji "ani złotówki".
Wiadomo za to, że w 2023 r. Fundacja przy Centralnym Szpitalu Klinicznym MSWiA w Warszawie na tzw. działalność statutową - czyli głównie wsparcie PIM MSWiA - przekazała 2,4 mln zł. 1,65 mln zł wydano na narzędzia na blok operacyjny robotyki na potrzeby Kliniki Chirurgii Gastroenterologicznej i Transplantologii, czyli oddziału kierowanego przez Durlika.
Ponadto wydano środki m.in. na sponsorowanie wyjazdów kadry naukowej na szereg konferencji, w tym do Bostonu, Mediolanu i Wiednia, na pokrycie kosztów publikacji artykułów w pismach naukowych. Kupiono także dwa ekspresy do kawy, w tym jeden za 8390 zł, a także zasponsorowano papier do ksero dla PIM MSWiA. Ogólnie: fundacja wspierała szpital.
Budowa anatomiczna trzustki
"Lepsze operacje" za pieniądze w MSWiA. Reakcja Rzecznika Praw Pacjenta
Rzecznik Praw Pacjenta, Bartłomiej Chmielowiec, odniósł się do sprawy we wpisie na portalu X:
Opisana przez dziennikarzy praktyka jest niedopuszczalna. O doborze metody leczenia powinny decydować wyłącznie kryteria medyczne, a nie pozamedyczne, w tym związane z organizacją świadczeń.
Rzecznik Praw Pacjenta podjął decyzję o wszczęciu postępowania w sprawie możliwego naruszenia zbiorowych praw pacjentów. Sprawa ma być szczegółowo kontrolowana i analizowana.
Reakcja Ministerstwa Zdrowia i MSWiA
Sprawa wywołała oburzenie w Ministerstwie Zdrowia. Minister Izabela Leszczyna zapowiedziała kontrolę fundacji działającej przy szpitalu. Sam szpital nie podlega bowiem ministrze, ale fundacja już tak.
- To niedopuszczalne. Nie może być tak, że pacjent korzystający z usług publicznego szpitala, operowany na publicznym sprzęcie przez lekarza opłacanego ze środków publicznych, musi dopłacać do operacji – oświadczyła minister Leszczyna.
Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji, Wiesław Szczepański, przekazał sprawę szefowi CBA i zapowiedział spotkanie z dyrekcją Państwowego Instytutu Medycznego.
- Każdy szczegół zostanie wyjaśniony, obiecuję – zapewnił wiceminister Szczepański.
Sprawą zajmuje się także NFZ. Fundusz poinformował o prowadzonej kontroli. zwróciliśmy się z pytaniem o jej szczegóły. Po uzyskaniu tych informacji, wrócimy do tematu.
NFZ, na co zwracają uwagę lekarze i dziennikarze, finansuje jedynie operacje trzustki metodą klasyczną. Operacja z wykorzystaniem robota jest droższa, a różnicę – zgodnie z prawem – powinien pokryć szpital.

Sprawa w MSWiA - wierzchołek góry lodowej?
Czy pacjenci "przymuszeni" do "dobrowolnych" wpłat na rzecz fundacji mają szansę odzyskać pieniądze? Raczej mało prawdopodobne i nie o to przede wszystkim chodzi w tej sprawie.
20 tys. zł za operację nieobjętą refundacją to nie są szokujące pieniądze. Niepokoi jednak brak przejrzystości w takich sprawach, niejasne zasady, kolejki dla równych i równiejszych.
Opowieści o przyszpitalnych fundacjach, powiązanych z lekarzami i kierownikami kliniki, krążą od dawna. Do tej pory brzmiało te jednak jak miejskie legendy, niewiarygodne opowieści ciężko chorych ludzi, których frustracja zamazuje obraz. Teraz jednak jesteśmy w innej rzeczywistości.
Fundacje pośredniczą w dostępie do unikalnego sprzętu medycznego, nieosiągalnych normalnie leków. Jeśli ich "dobrowolnymi" darczyńcami często są śmiertelnie chorzy ludzie, którzy chyba mają ważniejsze wydatki, może jest coś na rzeczy?
Zaufanie zostało podkopane i zapewne teraz, zarówno w interesie fundacji jak i państwa, jest wyjaśnienie sprawy do końca, nie tylko w MSWiA. Wszak nie chodziło o wybór ładniejszej plomby czy leczenia bez bólu, a o ludzkie życie.