13 lat temu uratował ponad 200 osób. Teraz kapitan Wrona sam prosi o pomoc
Pilot Tadeusz Wrona uratował wiele żyć, a o jego popisowym lądowaniu rozpisywały się media w całej Polsce. Teraz jednak kapitan sam musi prosić innych o pomoc. Jego syn walczy z ostrą białaczką szpikową. Nawrót choroby sprawił, że młody mężczyzna musi poddać się leczeniu poza Polską. Trwa zbiórka na pokrycie kosztów terapii.
Tadeusz Wrona - to nazwisko rozbrzmiało w całej Polsce 1 listopada 2011 roku. Wówczas kapitan LOT-u, przez awarię maszyny, został zmuszony do wylądowania Boeingiem 767 na lotnisku Chopina w Warszawie bez wysuniętego podwozia.
Uratował ponad 200 osób. Teraz prosi o pomoc - ale nie dla siebie
Na pokładzie jego samolotu znajdowało się wówczas 231 osób i żadna z nich nie ucierpiała. Teraz nazwisko pilota znów zyskuje rozgłos. Tym razem jednak z bardzo smutnego powodu.
Okazuje się bowiem, że syn słynnego pilota potrzebuje pomocy. Obecnie 40-letni Mikołaj poszedł w ślady ojca i również pracuje jako pilot. Niestety, cierpi on na poważną chorobę. Kapitan był więc zmuszony prosić o pomoc dla swojego syna.
Mikołaj zmaga się z ostrą białaczką. Niestety, choroba jest wyjątkowo podstępna. Ujawniła się bowiem z zaskoczenia. Lotnik ze względu na swoją pracę musi wykonywać regularne badania. Choroba jednak nie dawała żadnych objawów, aż do momentu kiedy musiał on rozpocząć leczenie stomatologiczne. Wówczas dentystka zauważyła u niego stan zapalny dziąseł i zasugerowała, by wykonał badanie morfologiczne.
Mikołaj Wrona choruje na białaczkę. W Polsce opcje leczenia się wyczerpały
Fundacja Zdrowia i Kultury Kochaj Życie założyła zbiórkę dla Mikołaja na portalu siępomaga.pl.
Dwa lata temu Mikołaj usłyszał diagnozę - ostra białaczka szpikowa. Ta informacja przerwała jego karierę i wywróciła do góry nogami życie osobiste
- czytamy na stronie zbiórki.
Ostatnie dwa lata były wypełnione chemioterapiami. Syn kapitana Wrony dwukrotnie musiał przejść też przeszczep szpiku. W pewnym momencie wydawało się, że sytuacja zaczyna się stabilizować. Niestety, wówczas doszło do nawrotu choroby.
Niestety, w październiku usłyszeliśmy druzgocącą wiadomość. Wznowa białaczki. (...) W tej chwili dotarliśmy do ściany. Zmęczony walką organizm Mikołaja nie wytrzyma kolejnego leczenia, które się nie powiedzie. Mamy właściwie tylko jedną szansę, by go uratować
- mówi żona Mikołaja Wrony.
Polscy lekarze niestety nie są już w stanie mu pomóc. Jak zaznaczyła kobieta, jedyną szansą dla Mikołaja jest leczenie inhibitorami meniny, które dostępne jest za granicą. Aktualnie jedynie szpitale w USA, Walencji i Barcelonie są gotowe podjąć się leczenia z użyciem tej metody.
Na razie udało im się zebrać ponad 670 tysięcy złotych. Zbiórkę można znaleźć pod tym linkiem.