Jak pachnie pożądanie, czyli o uwodzeniu zapachem naszego ciała
Nasz indywidualny intymny zapach, wyczuwalny nie tylko w okolicach genitaliów i odbytu, ale również pod pachami, na tułowiu, głowie, sutkach, a nawet - w mniejszym stopniu - na twarzy, towarzyszy nam od okresu dojrzewania przez całą dorosłość. Choć często wykorzystujemy szereg zabiegów kosmetycznych, by się go pozbyć, nigdy nie będzie to do końca możliwe. Co więcej, ten intymny zapach uwodzi płeć przeciwną i wpływa na nasz dobór partnera.
Spis treści
- Jak nasz zapach przyciąga płeć przeciwną?
- Biochemiczny dobór partnera
- Przeczytaj również, czym są i jak działają feromony
- Dlaczego nie warto przesadzać z perfumami
W odróżnieniu od gruczołów potowych te zapachowe nie uchodzą bezpośrednio na powierzchnię skóry, tylko do mieszków włosowych. Oznacza to, że jedną z istotnych funkcji owłosienia łonowego, ale także włosów na głowie jest rozprzestrzenianie naszych naturalnych feromonów. Mokre od potu włosy obszarów łonowych i pach zapewniają też chłodzenie tych partii ciała oraz wymuszają pozostawienie wolnej przestrzeni między jednym fragmentem skóry a drugim, dzięki czemu trafia tu choć trochę powietrza. Gdybyśmy mieli włosy także pomiędzy palcami u nóg, problem brzydko pachnących stóp rozwiązałby się samoistnie. Włosy pod pachami i w okolicach genitaliów pozwalają też jednak na dłuższe zaleganie potu w tych miejscach, co ułatwia pracę rozkładającym go bakteriom odpowiedzialnym za niemiły zapach. Ten argument często przywołują zwolennicy depilacji. Ale nawet największe czyściochy zauważają, że mimo najbardziej skrupulatnego mycia okolic intymnych nigdy nie da się z nich całkowicie wyrugować charakterystycznej woni, a jeśli nawet, to tylko na krótką chwilę.
Jak nasz zapach przyciąga płeć przeciwną?
Gruczoły zapachowe nie dają się bowiem łatwo poskromić i po prostu robią swoje. Dzięki temu każdy człowiek od okresu dojrzewania ma swój indywidualny zapach, na który składają się wydzielane przez organizm substancje aromatyczne. Można go wyczuć w okolicach genitaliów i odbytu, pod pachami, ale także na tułowiu, głowie, sutkach, a nawet miejscowo na twarzy. I ma to głęboki sens, ludzie komunikują się bowiem ze sobą nie tylko za pomocą słów, mimiki czy gestów, lecz także przy wykorzystaniu zapachów. Część z nich rejestrujemy w pełni świadomie (jak choćby wyraźne zapachy zastarzałego potu i łoju czy intensywny odór stóp), część jednak jest przez nas odbierana z całkowitym pominięciem świadomości. U zwierząt substancje zapachowe służą do nadawania sygnałów. W ostatnich latach naukowcy znajdują coraz więcej świadectw, że podobnie jest u ludzi. Mowa tu o działaniu związków chemicznych zwanych feromonami. To feromony "wabią" niemowlę do matczynej piersi i to one w dużej mierze wpływają na nasze zachowania seksualne i dobór partnera. Ale za ich pomocą, a dokładniej przez opary ciała, których istnienia świadomie nawet nie rejestrujemy, można także przekazywać do otoczenia sygnały lęku i informacje o zagrożeniu. To właśnie dlatego psy zawsze z upodobaniem rzucają się akurat w stronę tych osób, którym sam widok czworonoga zapiera dech w piersiach. Odór strachu, który człowiek rozsiewa wokół siebie w takiej chwili, działa na takiego kundelka jak zapachowy magnes.
Inne sygnały zapachowe, wysyłane pod wpływem nagłego skoku adrenaliny, mogą z kolei nieść w sobie ostrzeżenie. Zawarte w nich informacje dosłownie dają prztyczka w nos potencjalnemu przeciwnikowi, mówiąc na przykład: "Uważaj, jestem niebezpieczny! Nie podchodź za blisko!". Z kolei gdy z miejsca nawiązujemy z kimś nić porozumienia, mówimy, że "jest między nami chemia". Zdarza się nawet – w sytuacji gdy chemia ta jest szczególnie silna – że wyraźny pociąg erotyczny czujemy do niemal nieznanej osoby. Szczególnie czułym węchem odznaczają się w tej kwestii kobiety. Jeśli dodać do tego fakt, że również znacznie lepiej niż mężczyźni odczytują one emocje malujące się na twarzy, przestaje dziwić, że o tyle lepiej radzą sobie w komunikacji pozawerbalnej. Mężczyzna, który chce pokazać wszem wobec, jaki to z niego macho, rozwala się na krześle z szeroko rozstawionymi nogami i od czasu do czasu nonszalanckim gestem splata ręce za głową. Obydwa te gesty aż krzyczą do damskiej publiczności: "Halo, halo! Obwąchajcie mnie!". Dzięki takim pozom mężczyzna "wietrzy" bowiem przyrodzenie i pachy, rozsiewając feromony dowodzące niezaprzeczalnych walorów jego męskości, której wprost nie sposób się oprzeć. Jeśli któraś z czytelniczek krzywi się teraz z niesmakiem, myśląc "Ach, ci faceci!", przypominam, że panie, które niby to przypadkowo dotykają włosów i odrzucają je do tyłu, też nie robią tego wyłącznie z kokieterii. Jest to tylko nieco subtelniejszy sposób odsłonięcia pach i rozprzestrzenienia w ten sposób własnych substancji zapachowych, które mają przywabić mężczyzn.
Pot, który pochodzi z naszych gruczołów zapachowych, jest gęsty, bardziej lepki i mlecznobiały, ponieważ zawiera znacznie więcej tłuszczów i białek niż pot "normalny". Podczas seksu, gdy, jak wiadomo, spocić się nietrudno, w pępku wyczerpanego kochanka zbiera się często mętnawy płyn – jeziorko miłości, napełnione wydzieliną gruczołów zapachowych. Stanowi ona pożywkę dla wygłodniałych bakterii z rodziny maczugowców, które dominują u płci męskiej. We florze bakteryjnej damskiej skóry przeważają inne bakterie – pakietowce. Dlatego właśnie po odbyciu stosunku mężczyźni intensywnie tchną potem, kobiety natomiast mają bardziej kwaśną woń. Wydzielanie potu o szczególnie przykrym zapachu ma nawet swoją medyczną nazwę: bromhydroza. Słowo to pochodzi z greki i oznacza dosłownie "cuchnący pot".
Biochemiczny dobór partnera
W ogóle warto wiedzieć, że przy okazji każdego flirtu odbywa się ożywiona wymiana informacji na płaszczyźnie biochemicznej. U mężczyzn występuje w dużych ilościach substancja uważana za ludzki feromon, tzw. androstadienon, obecny przede wszystkim w nasieniu, ale także na skórze i włosach pod pachami. Z początku bezwonny, androstadienon jest stopniowo rozkładany przez bakterie, w efekcie czego najpierw nabiera zapachu podobnego do moczu, potem zaś rozwija nuty piżma i drzewa sandałowego. Jak dowiodły badania, w odpowiednich sytuacjach wprawia to kobiety w zdecydowanie pozytywny nastrój. Z kolei wydzielany przez kobiety estratetraenol błyskawicznie pobudza mężczyzn, oddziałując na ich autonomiczny układ nerwowy. Dokładnie przeciwstawne działanie mają kobiece łzy, w których również można wykryć feromony. U mężczyzn wyczuwających damskie łzy ochota na seks natychmiast spada w okolice zera. Za sprawą substancji zapachowych u wspólnie mieszkających kobiet dochodzi do synchronizacji cyklu miesiączkowego (dla gospodarza haremu to raczej kiepska wiadomość…). Z kolei jeśli kobietom i mężczyznom zaproponuje się, by swobodnie wybrali jedno z wolnych miejsc, najchętniej usiądą na tych krzesłach, które wcześniej zajmowali przedstawiciele płci przeciwnej. Zjawisko to obserwowano także podczas badań laboratoryjnych z zastosowaniem feromonów w sprayu, którymi spryskiwano wybrane krzesła; uczestnicy eksperymentów podświadomie rejestrowali pozostawiony na krzesłach zapach i stosownie do tego wybierali miejsce.
W doborze partnera kierujemy się również tym, czy zdeterminowany genetycznie układ odpornościowy wybranki bądź wybranka pasuje do naszego. Odpowiedni wybór daje bowiem nadzieję na zdrowe potomstwo. Podczas pewnych badań proszono kobiety o obwąchanie używanych męskich T-shirtów. Jak się okazało, uczestniczki wybierały koszulki noszone wcześniej przez tych mężczyzn, u których tzw. główny układ zgodności tkankowej (MHC) był całkowicie odmienny od układu kobiet dokonujących wyboru. Białka tworzące MHC są podobne w obrębie jednej rodziny, a więc na ich podstawie można zidentyfikować poszczególne osoby jako wzajemnie spokrewnione. Wybieranie partnera o zdecydowanie różnym MHC w naturalny sposób zapobiega kazirodztwu.
Przeczytaj również, czym są i jak działają feromony
Polecany artykuł:
Dlaczego nie warto przesadzać z perfumami
Sterowany przez instynkt dobór partnera chroni więc przed połączeniem zbyt podobnych, ale także zbyt zróżnicowanych markerów genetycznych. Naturalnie, o wyborze partnera decydują także wygląd i charakter, jednak dopasowanie biochemiczne dwojga ludzi odgrywa naprawdę dużą rolę. Oznacza to także, że majstrowanie przy naturalnym zapachu, zmienianie go lub maskowanie może mieć poważne konsekwencje. Do zmian zapachu dochodzi na przykład wskutek przyjmowania tabletek antykoncepcyjnych. Syntetyczne hormony wpływają bowiem nie tylko na odczuwanie zapachów przez kobietę, lecz także na wydzielaną przez nią samą woń. Jeśli zatem dwoje ludzi nawiąże znajomość w okresie, w którym ona zażywa pigułkę, może się okazać, że po odstawieniu tabletki żadne z dotychczasowych partnerów nie będzie w stanie znieść zapachu drugiego. Wybierając perfumy, wiele osób instynktownie decyduje się na aromat, który wzmacnia ich własny przekaz zapachowy. Mimo to istnieje niebezpieczeństwo, że nieustannie stosując rozmaite wody kolońskie, pachnące mydła, szampony, dezodoranty, balsamy do ciała i perfumy, zamaskujemy swój prawdziwy zapach, a tym samym ważne i subtelne komunikaty, które nadaje nasze ciało. Nos można zwieść dość łatwo. No a potem jest już po herbacie, lądujemy w łóżku albo, co gorsza, przed ołtarzem, z kimś, kto zupełnie do nas nie pasuje…
Tekst pochodzi z książki "Skóra. Fascynująca historia" Yael Adler (Wydawnictwo Feeria). Autorka jest niemiecką lekarką - dermatologiem i dietetyczką. W publikacji, w pełen humoru sposób odkrywa przed czytelnikiem najbardziej bezwstydne tajemnice skóry. Ma ona za zadanie nie tylko urzekać swoją powierzchownością, ale przede wszystkim bezustannie nawiązuje kontakt i wchodzi w interakcje z otoczeniem. Często przecież już przez skórę czujemy, czy coś nam odpowiada, czy nie.
"Książkę czyta się jednym tchem – nawet ja, lekarz z wieloletnią praktyką, pochłonąłem ją z zaciekawieniem. Głównie dlatego, że z reguły nudne i skomplikowane kwestie są tu przedstawione jako zbiór ciekawych, często zabawnych lub niepokojących historii opartych na przypadkach z praktyki dr Adler. Z mojego punktu widzenia jest doskonałą pozycją zarówno dla laika, jak i specjalisty. Czytając tę wspaniałą publikację, wielokrotnie wracałem do fragmentów zabawnych i pouczających. Z pewnością nie raz wykorzystam je w rozmowach z moimi pacjentami" - napisał lek. med. Bartosz Pawlikowski, dermatolog i wenerolog, autor blisko 100 publikacji prasowych, wykładowca i propagator nowych metod leczenia.
Dr Adler udziela odpowiedzi na dręczące nas pytania, skrupulatnie i obrazowo wyjaśniając najbardziej skomplikowane kwestie. Poradnikzdrowie.pl jest patronem medialnym jej książki. Polecamy!
Porady eksperta